W niedzielę wieczorem biegałem po domu jak poparzony. Ciągle czegoś mi brakowało, a moja walizka była już pełna i z pewnością nie należała do najmniejszych. Spakowałem masę ubrań, zdecydowanie ciepłych, co najmniej cztery pary rękawiczek i dwie czapki. Spakowałem też dwie pary butów i chyba z piętnaście swetrów. Co z tego, że to pięciodniowa wycieczka. Nie wiem po co, ale spakowałem też koszule, w razie gdyby ktoś wpadł ( i znalazł w okolicy) na pomysł pójścia do klubu. No i oczywiście kąpielówki.
Spakowałem moje odżywki do włosów i jakiś krem, żeby moja cera nie była zbyt sucha. I czułem się jak kobieta, ale kurde, byłem podekscytowany wyjazdem na narty, na których nie umiałem jeździć!
Usiadłem zrezygnowany na łóżku.
Nie powinienem jechać. Nie potrafię jeździć ani na nartach ani na snowboardzie ani nawet na pierdolonych łyżwach. Chociaż to już prędzej.
-Już skończyłeś?- rozbawiona Gemma stanęła w progu.
-Gem, ja nie mogę jechać- jęknąłem, chowając twarz w dłoniach- Nawet nie umiem jeździć.
-Ktoś cię nauczy, Harry. Ale z drugiej strony, jedziesz tam z klasą, będziecie się bardziej wygłupiać niż jeździć, uwierz mi młody. Kładź się, bo będziesz nieprzytomny rano.
^^
-Harry!- usłyszałem z dołu, kiedy zapinałem dżinsy. Zbiegłem na dół, dziękując sobie za pomysłowość zniesienia walizki dzień prędzej- no wreszcie, ile można na ciebie czekać?- usłyszałem od razu po wejściu do kuchni. Jednak nie interesowało mnie, co mówi moja siostra. Bardziej zwróciłem uwagę na Louisa, opierającego się o blat kuchni z kubkiem w dłoni.
-Hej skarbie- zarumieniłem się wściekle, na jego określenie. Gemma spojrzała na mnie zaskoczona- W końcu postanowiłeś się pojawić. Już miałem jechać bez ciebie- uśmiechnął się, mrugając do mnie.
-Co tu robisz?
-Przyjechałem po mojego współlokatora. Zgrzeszyłem tym?- przewróciłem oczami. Co za debil- Masz wszystko? Możemy jechać?
-Tak- westchnąłem, odbierając od siostry kanapki i kubek termiczny z kawą. Schowałem wszystko do plecaka.
-Okej, to ubieraj buty, kurtkę i czapkę- rzucił. Poszedłem do holu, kątem oka obserwując, jak Lou wręcza mojej siostrze szklankę i ociera usta. Następnie nachylił się i wyszeptał jej coś do ucha, powodując u niej rumieńce.
-Obiecuję- mruknęła.
Po dziesięciu minutach siedziałem w samochodzie Louisa. I czułem się głupio, mając wielką walizkę, podczas gdy on miał zwykłą torbę sportową.
^^
-Mam jeden pokój dwuosobowy- zaczął wychowawca, a ludzie od razu zaczęli się wyrywać. Westchnąłem, wiedząc, że nie ma szans na ten pokój. W czwartek Sparksa nie było w szkole, więc przydzielenie pokojów miało nastąpić dopiero w drodze- który został zaklepany przez Louisa na samym początku, kiedy tylko ogłosiłem wyjazd.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Siedział na miejscu obok mnie, a przed nami siedział Nick i Stan, z którym Lou ciągle rozmawiał. Uśmiechnął się, mrugając do mnie.
-Tomlinson, z kim dzielisz pokój?- spytał Sparks.
-No chyba oczywiste, że ze mną- rzucił Lucas. W autobusie nastała głucha cisza, a ja zamarłem. Czy on zamierzał mnie zostawić?
-Stan, ale ja jestem umówiony, że śpię z Harrym- zaczął rozbawiony Louis- Ze Stylesem, panie Sparks.
-Nie zabijcie mi się tylko- mruknął, zapisując coś w notesie. Stan spojrzał na niego oburzony.
CZYTASZ
Kwiat Dzikiej Róży||Larry ff
Fanfiction„Przełknąłem ślinę, cofając się. Wystraszyłem się go. -Słusznie, skarbie- prychnął, zbliżając się do mnie. Robił to powoli,jakby polował. Kiedy poczułem za plecami biurko, spiąłem się.Dotknął rany na mojej szyi, a następnie zlizał krew z swoich palc...