29.

572 50 34
                                    

Trochę obolała i zmęczona, ale macie mieć ♥

Może, ale tylko MOŻE po północy wrzucę jeszcze jeden ;)

xXxXx

-Lou?- mruknąłem, kiedy obudziłem się około czwartej. Ale Louisa nie było w pokoju. Ściągnąłem brwi i wykopałem się spod pierzyny. Wrzuciłem na siebie bokserki i bluzę Tomlinsona, a następnie wyszedłem z sypialni. Skierowałem swoje kroki na dół, gdzie w salonie było zapalone światło. Starałem się blokować umysł i być cicho, nie chciałem się zdradzić.

Wychyliłem się zza ściany i zamarłem. James leżał nago na dywanie, Louis (ubrany!) siedział na jego biodrach, przytrzymując nadgarstki, a Liam stał obok i coś mamrotał. Nic nie rozumiałem. Po chwili w pomieszczeniu dostrzegłem Paula i Nicka, a także skulonego w kącie Nialla. Stan siedział na fotelu i przyglądał się sytuacji. I co on tu znowu kurwa robił i dlaczego wiedział więcej niż ja? Nie minęła minuta, kiedy w pokoju zobaczyłem Zayna i dziadka Louisa. Za nimi kroczył jakiś chłopak z czerwono- fioletowymi włosami.

-Co wyście kurwa zrobili?- warknął mężczyzna, mierząc ich wszystkich groźnym spojrzeniem- Wilk? Rozumiem, że się zakochałeś, rozumiem, że go pieprzyłeś, ale kurwa mać, stworzyłeś nową rasę, Liam- syknął, łapiąc bruneta za przegub. Louis natychmiast się poderwał do góry i złapał swojego dziadka za ramię.

-Szybko odrosło, prawda?- szepnął, jednak na tyle głośno, że i ja go usłyszałem. Spiąłem się. Starszy wampir zmierzył wnuka spojrzeniem i puścił Liama- No, pilnuj się staruszku. Ja wszystko rozumiem, też jesteśmy w szoku.

-Z tego co wiem, twój też jest w ciąży.

-Był- Louis się skrzywił- Ale nie zamierzam teraz o tym gadać.

Po chwili dostrzegłem, że Jamesa teraz trzyma Paul i za cholerę nie rozumiałem czemu.

-Potrzebujemy odtrutki dla niego.

-James? Co mu się stało?

-Nick się trochę zdenerwował- mruknął Niall z kąta- Harry, możesz łaskawie wyjść zza tej ściany?

Zarumieniłem się lekko i wszedłem do salonu. Lou i Liam zmierzyli mnie ostrym spojrzeniem, ale tylko przez chwilę.

Widziałem jak najstarszy osobnik w pomieszczeniu, przystawia swój nadgarstek do ust Jamesa. Wtedy zorientowałem się, że to odtrutka.

-Będziecie musieli ze mną jechać. Wszyscy, związani z nami- dodał. Czyli ja, Stan i Ed odpadaliśmy- Wyruszymy jutro wieczorem, żeby nie podpadło, bo teraz zaczyna świtać. Jamesa nauczymy znikać, a reszcie przyda się trening i poznanie parę nowych sztuczek. W poniedziałek w zamku pojawi się Alexander ze swoim przyjacielem Aresem. Ares jest wilkiem. James musi odpocząć jak na razie.

-A po co on przyjechał?- westchnął Louis. Chłopak o kolorowych włosach uśmiechnął się pod nosem.

-No nie mów, że za mną nie tęskniłeś, Loueh.

Louis przewrócił oczami, a ja podszedłem i wtuliłem się w niego. Jesteś mój, Louis. Szatyn zaśmiał się cicho i pocałował mnie w głowę.

-Tylko twój, księżniczko- szepnął. Uśmiechnąłem się. 1:0, chuju.

^^

Zszedłem do piwnicy, ale nie wszedłem na basen, tylko przeszedłem drugimi drzwiami, wchodząc do pomieszczenia, w którym jeszcze nigdy nie byłem. Wyglądało to na aulę. Na środku była mała wysepka, na której stało pianino. Louis siedział na krzesełku i delikatnie dotykał klawiszy. Podszedłem do niego.

Kwiat Dzikiej Róży||Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz