DRUGI na dziś. Sprawdźcie czy czytaliście poprzedni!
W sumie lekarz kazał mi się oszczędzać, ale.. XD
xxxxxxxx
Następnego dnia wszedłem do szkoły podekscytowany. Nie dość, że był piątek, to dzisiaj z wymiany wracali moi dwaj najlepsi przyjaciele.Nie było ich prawie dwa miesiące i strasznie za nimi tęskniłem.Szybkim krokiem podszedłem do klasy, w której miałem biologię.Nawet ten przedmiot nie mógł mi zepsuć mojego humoru.
Przed salą stał Louis. Był oparty o ścianę, oczy miał zamknięte a w uszach miał słuchawki. Jego grzywka nieco inaczej opadała na twarz, a do tego miał dwudniowy zarost. Jęknąłem pod nosem, bo cholera, sam widok zwężał mi spodnie.
Louis miał na sobie czarny, lekko prześwitujący tank top z kapturem i czarne,poprzecierane rurki. Na stopach oczywiście vansy.
Zobaczyłem,jak kąciki jego ust unoszą się lekko do góry. Chwilę później otworzył swoje niebieskie oczy.
-Przyglądasz mi się- powiedział rozbawiony. Przełknąłem ciężko ślinę. Czułem jak rumieniec wkrada się na moje policzki. Spuściłem wzrok, nieco speszony. Nie mam pojęcia, kiedy pojawił się przy mnie- Nie wstydź się, skarbie -poczułem jak owiewa moje ucho. Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Podniosłem głowę, patrząc w jego oczy. Były ciemniejszego koloru niż wczoraj, ale wciąż piękne. Jego twarzy znajdywała się bardzo blisko mojej. Był minimalnie wyższy ode mnie. Oblizał swoje usta, a mój wzrok od razu podążył za jego językiem. W jednej sekundzie, do głowy przyszła mi myśl, jak bardzo chciałbym go pocałować. On jakby myślał o tym samym, bo zbliżył się do mnie, ale wtedy usłyszałem wołanie.
-Harry! Harry!- odwróciłem głowę, widząc biegnącego w moją stronę Nicka. Uśmiechnąłem się szeroko, zrzucając torbę i ruszając mu naprzeciw. Nie zorientowałem się, że Lou się ode mnie odsunął,chociaż byłem nieco rozdrażniony, że Grimshaw nam przerwał. Tak bardzo chciałem, żeby nasze usta się spotkały...
Mimo wszystko, cieszyłem się z powrotu mojego przyjaciela. Wpadł w moje ramiona.
-Tęskniłem za tobą, dupku- mruknąłem, wtulając się w jego szyję. Był ode mnie sporo wyższy.
-Ja też tęskniłem,Hazz- westchnął, całując mnie w czoło- Nie masz pojęcia jak bardzo.
-Ale wy byliście we dwóch- jęknąłem, odsuwając się-Ja byłem tutaj sam...
-Marudzisz. Ed przyjdzie na następną godzinę, chce się z tobą zobaczyć na przerwie- skinąłem. Tęskniłem za rudzielcem.
-Dzień dobry, panie Grimshaw-usłyszeliśmy za plecami- Dobrze widzieć pana w całości.
-Dzień dobry, panie Anderson.
-Zapraszam panowie do klasy- byłem tak zajęty Nickiem, że nie zauważyłem, kiedy korytarz szkolny zapełnił się moimi znajomymi. Usiadłem na swoim stałym miejscu,widząc, że Nick idzie do mojej ławki. Ściągnąłem brwi.Chciałem siedzieć z Lou. Chłopak powoli usiadł na miejscu obok mnie, a ja dostrzegłem Louisa, który zatrzymał się w drzwiach. Na jego twarzy nie pojawiła się żadna emocja. Obojętnie skierował się na tył klas, siadając sam. Poczułem wyrzuty sumienia, bo mimo że to nie była moja wina, to nie chciałem zranić Louisa.
-Hej Tommo, siedzisz sam?- usłyszałem Stana.
-Jak widać-odpowiedział- Chcesz się przysiąść?
Odwróciłem się i widziałem jak Lucas siada obok szatyna. Poczułem niemiłe ukłucie w brzuchu. Na moment spojrzenie moje i Louisa się skrzyżowały. Spojrzałem ponownie na nauczyciela, warcząc pod nosem.
CZYTASZ
Kwiat Dzikiej Róży||Larry ff
Fanfiction„Przełknąłem ślinę, cofając się. Wystraszyłem się go. -Słusznie, skarbie- prychnął, zbliżając się do mnie. Robił to powoli,jakby polował. Kiedy poczułem za plecami biurko, spiąłem się.Dotknął rany na mojej szyi, a następnie zlizał krew z swoich palc...