31.

535 50 44
                                    


Zostawicie jakieś komentarze, żeby poprawić mi humorek? :c

xXxXx

Stan leżał na kanapie i przechodził przemianę w konwulsjach. Ostrzegałem go, że to będzie bolesne, pamiętałem jeszcze jak Aaron cierpiał, ale on się uparł, więc dałem mu to, czego tak bardzo pragnął. Nieśmiertelność.

Na jego szczęście, przemiana dobiegała już końca, co za tym szło, zaraz będzie nam potrzebna jakaś miła blondynka.

-Nie wierzę, że to zrobiłeś. A Harry'ego nie chcesz zmienić.

-Nie mogę go na to skazać- skrzywiłem się- patrz jak oni cierpią, Li. No i poza tym, wiesz jakie to jest życie. Nie chcę, żeby musiał przez to wszystko przechodzić. Nie, póki nie skończy szkoły.

-Więc po zakończeniu przemienisz go?

-Oczywiście. Muszę, chcę mieć z nim dzieci, chcę z nim być.

-Cieszę się, że to zrozumiałeś, Lou- westchnął mój brat. W międzyczasie do salonu wszedł Zayn z jakimś chłopakiem przyklejonym do jego boku. Jego brzuch już odstawał, informując, że jeszcze trochę i na świat przyjdzie maleństwo. Widziałem, jak na twarzy Liama maluje się zazdrość, a oczy zachodzą czarnym odcieniem. Wiedziałem, że żałował tego, jak się potoczyło to wszystko, ale wiedziałem też, że jest zbyt dumny, żeby coś z tym zrobić. Dobrze ci radzę, Liam. Schowaj dumę do kieszeni i go przeproś, zanim będzie za późno.

Stan jęknął głośno, a ja westchnąłem.

-Przekąska?- Zayn skinął głową. Podszedłem do mężczyzn i wziąłem chłopaka do siebie, od razu popychając go na Lucasa. Stan spojrzał na mnie niepewnie, a kiedy skinąłem głową, wpił się w szyję dzieciaka, dokańczając proces przemiany. Jakąś godzinę wcześniej podałem mu swoją krew.

-Możemy porozmawiać?- mruknął Liam, patrząc wyczekująco na swojego byłego chłopaka, który jedynie wzruszył ramionami. Brunet westchnął, po czym w wampirzym tempie zabrał chłopaka na górę, do prawdopodobnie sypialni.

-Przepraszam cię Zayn. Ja naprawdę go już nie kocham. Ja go nigdy nie kochałem. Kocham ciebie i kocham nasze dziecko, rozumiesz? Wybacz mi.

-Nie wiem, czy potrafię, Liam. Kocham cię, ale... to wszystko mnie przerasta.

-Zayn, proszę...

-Liam, ja-

-Oznacz mnie.

-Dobrze wiesz, że malinki się nie trzymają.

-Nie to mam na myśli. Połącz się ze mną- ściągnąłem brwi. Dosyć ryzykowny ruch. Jednocześnie, jeśli to zrobią, to prawdopodobnie obaj staną się hybrydami. Tak przynajmniej tłumaczył wczoraj Ares.

-To niebezpieczne.

-Chcę tego- później była cisza, a po ciszy mój wampirzy słuch wyłapał ocieranie się o siebie, więc natychmiast przestałem ich podsłuchiwać. Nie miałem ochoty słuchać ich seksu.

Chłopak, którego przyprowadził Zayn dla Stana, opadł bezwładnie na podłogę, bez żadnej kropli krwi. Usiadłem obok chłopaka, sprawdzając go, czy aby na pewno wszystko przebiegło pomyślnie. Szczęście w nieszczęściu, że tak. Zmieniał się jedynie sześć godzin. To i tak nieźle.

Do pomieszczenia wszedł Alexander wraz z Aresem. Spojrzałem na nich, ściągając brwi. Paul i Niall przed chwilą mieli z nimi trening i nieco się o nich obawiałem, zważając, że pierwotni wyglądają na całych i zdrowych.

Kwiat Dzikiej Róży||Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz