27.

567 47 163
                                    

kocham was normalnie xd

xXxXx

-Kurwa, Harry- westchnął Louis, doganiając mnie. Nie odzywałem się do niego od poniedziałku, kiedy dowiedziałem się, że zostanie ojcem- Dowiedziałem się w ten dzień, co ty. Nie możesz mnie winić, przecież ja nie wiedziałem wcześniej. Kochanie, nawet cię nie zdradziłem- jęknął. Zatrzymałem się, przygryzając wargę.

Był piątek, mieliśmy właśnie biologię. Nie przejmowałem się, że blokuję ludziom drogę, że wszyscy nam się przyglądają.

-Wiem- mruknąłem w końcu. Louis podszedł do mnie, łapiąc moją dłoń w ciasny uścisk- Wiem, że mnie nie zdradziłeś, bo on jest na początku czwartego miesiąca, a my wtedy ledwo co ze sobą gadaliśmy. Ale to po prostu boli, Lou- westchnąłem. Zabrałem dłoń. Nie zerwałem z nim, ale nie potrafiłem chwilowo z nim być. On powinien być z Lucasem, w końcu niedługo będą rodziną.

-Nigdy nie stworzę z nim rodziny, Harry- skrzywił się- Kocham ciebie, on tylko nosi moje dziecko.

-Ale powinieneś z nim być. To nie jest tylko, ale aż. Mi też byś powiedział, że noszę tylko twojego dzieciaka? To w porządku, że z nim będziesz, przecież mały będzie potrzebował ojca. Ale ja w tym momencie po prostu nie potrafię. Nie widzę tego, że ty będziesz ze mną, a on z dzieckiem i..- wzdrygnąłem się- Nie donosiłem ciąży, Lou- szepnąłem- Ale teraz masz okazję mieć tego potomka.

-Chyba sobie żartujesz. Dziecko zostanie ze mną. Ale nie myśl sobie, że ci odpuszczę. Kocham cię Harry, kocham cholernie mocno, więc nie myśl, że tak po prostu pozwolę ci odejść. Masz prawo być na mnie wściekły, ale nie zostawiaj mnie. Ja ci nie dam spokoju, rozumiesz?- spojrzałem na niego. Zaśmiałem się cicho, choć bez humoru.

-Będziesz musiał.

-Nie, uwierz mi, nie tak łatwo zmienić decyzję podjętą przez wampira. Nie zostawiaj mnie Harry, proszę- westchnął. Przygryzłem wargę- Zostanę człowiekiem- rzucił, a ja otworzyłem szerzej oczy.

-Nie możesz tego zrobić. Zabijesz się- wzruszył ramionami- Lou, daj spokój.

-Jeśli nie mogę żyć z tobą, to nie muszę żyć wcale- westchnąłem.

-Przecież jeszcze z tobą nie zerwałem- przewróciłem oczami- nie dramatyzuj tak, bo nie mam na razie zamiaru. Po prostu to boli. Ale cię kocham, głupku.

-Odważnie zwracać się tak do kogoś, kto może cię zabić- zaśmiał się Louis, po czym złączył nasze usta w pocałunku.

***

-Panie Styles!- poderwałem do góry głowę, patrząc na wkurzonego nauczyciela- ledwo się skończyła przerwa świąteczna i wróciliście do szkoły, a już olewasz naukę i śpisz na lekcjach- przetarłem zaspane oczy i wyprostowałem się na krześle. Spojrzałem do tyłu, Louis patrzył na mnie fiołkowymi oczami.

-Przepraszam- bąknąłem- trochę źle się czuję, mogę pójść do higienistki?- Anderson zmierzył mnie spojrzeniem, po czym westchnął i skinął.

-Grimshaw, idź-

-Ja z nim pójdę, profesorze- mruknął Louis i złapał mnie pod ramię, niemal wyszarpując z klasy.

-Co się dzieje?- spytałem, siadając na ławeczce na korytarzu.

-Ty mi powiedz- mruknął- Czego się boisz?

-Słucham?

-Śniło ci się, że Stan jest w ciąży. Dręczy cię to poronienie?

-Więc to jednak był sen- zaśmiałem się cicho.

Kwiat Dzikiej Róży||Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz