34.

773 53 30
                                    

Po 1. Yep, to ostatni rozdział.

Po 2. Odsyłam do komentarzy pod rozdziałem 33, a w szczególności do komentarza berryveb (ten najdłuższy pod koniec), ponieważ ona logicznie myśli i dużo wam ten komentarz da ;)

Po 3. Chcecie jakieś pytania do bohaterów czy coś? Zawsze mogę zrobić a wy może poznacie odpowiedzi na nurtujące sprawy, które nie wyjaśniły się przez KDR

Po 4. Naprawdę, poczekajcie chociaż do wieczora, zanim pozbędziecie się tego opka z biblioteki, okej? Mogę mieć tą ostatnią prośbę?

Uwaga, przeskok czasowy!

xXxXxXx

Harry.

Pchnąłem ciężkie drzwi, po raz ostatni wchodząc do tego budynku. Koniec. Ostatni dzień szkoły, ten, który był tak długo wyczekiwany. Zakończenie roku klas maturalnych podobno nigdy nie było przyjemne. Nie w tym przypadku. Lubiłem swoją klasę, ale byłem szczęśliwy, mogąc już wyjść z tej szkoły, by nigdy więcej jej nie zobaczyć. Cała ceremonia nie trwała długo. Dyrektor nie chciał nas zatrzymywać.

Moja klasa wieczorem organizowała ostatnie, pożegnalne ognisko. Nie chciałem iść, ale to miał być ostatni raz. Więcej miałem ich nigdy nie widzieć, każdy się rozchodził, wyjeżdżaliśmy na uczelnie. Ja sam złożyłem papiery do Princeton. Wyjechać miałem już następnego dnia wieczorem, mimo że robiłem sobie rok przerwy. Potrzebowałem odpoczynku.

Postanowiłem więc pójść na wieczorne spotkanie, by po raz ostatni zobaczyć znajomych. Nasz wychowawca również przyszedł. Zrobiliśmy sobie zdjęcie i posiedzieliśmy przy ogniu do późnych godzin nocnych.

Ludzie czasem jednak mnie zaczepiali i pytali o Louisa. Zastanawiali się czy mamy jakiś kontakt, wspominali, że szkoda że nie został do końca. Zawsze unosiłem brew, ale z uśmiechem potakiwałem.

Kiedy wróciłem do domu, mój wymuszony uśmiech zniknął. Osunąłem się po ścianie i po prostu rozpłakałem. Nie z tęsknoty za klasą, której już nigdy nie zobaczę. Po prostu czułem jakąś cholerną pustkę, jakiś okropny ból, jakby moje serce było w strzępkach. Jakby ktoś je wyrwał, podeptał i ponownie wcisnął mi w pierś. Jakby odeszła jakaś cząstka mnie.

Spojrzałem na fotografię, którą trzymałem. Ostatnie wspólne zdjęcie, ostatnie wspomnienie. Stałem w pierwszym rzędzie, obejmowany przez Lucasa, obaj z szerokimi uśmiechami. Obaj jedynie pozornie szczęśliwi. Obaj ze smutkiem w oczach.

Spoglądałem na dwadzieścia cztery inne osoby na zdjęciu. Na Nicka, stojącego za mną. Na Lilly obok mnie. Patrzyłem na dwadzieścia sześć osób i wciąż zastanawiałem się, kim był Louis.

^^

Wszedłem do ogromnego, starego budynku, od razu wchodząc do sekretariatu. Mimo że do rozpoczęcia roku wciąż pozostały dwa tygodnie, to chciałem zapytać o szczegóły takie jak wstępny plan zajęć czy grupa, z którą będę chodził na poszczególne wykłady. Gdy odebrałem karteczkę, skierowałem swoje kroki do toalety. Otworzyłem pierwszą kabinę z lewej, a rumieńce natychmiast wdarły się na moją twarz.

-Oops- mruknąłem, nie wiedząc, gdzie spojrzeć, żeby nie wyszło głupio.

-Hi- szatyn uśmiechnął się szeroko, mrugając do mnie. Szybko wyszedłem z łazienki, czując się zażenowanym. Jednak nie mogłem pozbyć się uczucia, że już kiedyś spotkałem tego chłopaka. Co więcej, byłem przekonany, że znałem go bardzo dobrze.

Wróciłem do wynajmowanego mieszkania. Za tydzień i tak zamieszkam w akademiku.

„Zaufanie jest pierwszym krokiem do noclegu w trumnie."

xXxXx


Kwiat Dzikiej Róży||Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz