16.

717 60 74
                                    


-Nie powinieneś był tego robić- zaczął Liam, kiedy weszliśmy do ich domu. Usiadłem na kanapie, patrząc tępo przed siebie. Nie powiedziałem słowa, od kiedy zobaczyłem ciało Jasona- A przynajmniej nie przy nim- Byłem w szoku. Nie słowami bruneta, ale tym, że Louis tak po prostu go zabił. Bez skrupułów. Zrzuciłem buty na dywan i podciągnąłem kolana pod brodę. W głowie miałem widok nieruchomego Jasona na chodniku- Popatrz jak on wygląda. Jest przerażony- ściągnąłem brwi. Nie bałem się. Byłem zaskoczony obrotem sytuacji, nie wiedziałem, co się stało, ale nie bałem się.

-Nie boję się- powiedziałem w końcu- A już na pewno nie was. Boję się, co by się stało, gdybyście się tam nie znaleźli.

-Nie myśl o tym skarbie- powiedział Louis, znajdując się nagle na kanapie obok mnie. Dotknął mojego kolana.

-Nie mów do mnie skarbie- rzuciłem, patrząc na niego- Nie, jeśli zamierzasz zostać na tym, co było.

Ściągnął brwi, zaskoczony. Przez chwilę myślał nad moimi słowami- Dlaczego to zrobiłeś?

-Byłem zazdrosny- zaśmiałem się pod nosem- Poza tym, nie pozwoliłbym cię skrzywdzić.

Westchnąłem cicho.

-Co z ciałem?

-Zayn i James już się tym zajęli. Przepraszam, że zrobiłem to na twoich oczach- pokręciłem głową.

-Nie, to dobrze. Uświadomiłeś mi, że powinienem się was bać.

-Robisz to?-Pokręciłem ponownie głową z szerokim uśmiechem na ustach. Spojrzałem na niego, przygryzając lekko wargę. Liam był w kuchni i rozmawiał prawdopodobnie z rodzicami-Czego ty chcesz, Harry?

-Żebyś był mój, Louis- powiedziałem pewnie, aczkolwiek cicho- Chcę, żebyś był moim chłopakiem- szepnąłem. Tomlinson zachichotał. Spojrzałem na niego, przygryzał wargę i jakby zastanawiał się nad moją propozycją. Po chwili przeniósł mnie na swoje kolana.

-Najpierw chyba trzeba iść na randkę, Harry- mruknął, przygryzając moje ucho.

-Seks jest ostatni na liście, a od niego zaczęliśmy- zaśmiałem się.

-Dobrze, mój chłopaku- zaśmiał się, a moje serce zabiło mocniej- Jeśli tego właśnie chcesz.. I nie boisz się, po dzisiaj-dodał.

-Nigdy- szepnąłem, łącząc nasze usta w pocałunku. Po chwili usłyszałem delikatne oklaski. Oderwałem się od szatyna i spojrzałem za niego. Stali tam jego rodzice, Liam wraz z Zaynem i naburmuszony James.

-Brawo, Harry- zarumieniłem się- dokonałeś niemożliwego. Sprawiłeś, że Louis się ustabilizował. Przynajmniej na razie.

Louis zachichotał, wysuwając swoje kły i delikatnie nimi sunąć po mojej szyi. Zadrżałem. Uwielbiałem to uczucie. Spojrzałem na niego z delikatnym uśmiechem, myśląc nad konsumpcją związku. Louis zaśmiał się głośno, podnosząc mnie i kierując się na schody. Po chwili byliśmy w jego pokoju.

-To jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe- westchnąłem. Louis położył mnie na łóżku i położył się obok mnie. Zdziwiłem się. Myślałem, że chce mnie pieprzyć.

-Harry, nie zależy mi tylko na twoim ciele. Nie zgodziłem się, tylko dlatego, żeby cię móc częściej pieprzyć. Zgodziłem się, bo tego chciałem, bo teraz należysz tylko do mnie i gwarantuję, że jeśli Nick dalej będzie się do ciebie dopierdalał, to skończy jak Jason- skinąłem delikatnie głową- co do samego seksu, nie zależy mi na nim. Jeśli chcesz, możemy nawet pójść teraz normalną kolejnością.

Kwiat Dzikiej Róży||Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz