/35/

691 27 10
                                        

Gdy zaczął się ostrzał i główne bramy uległy zniszczeniu, w całej siedzibie DRESZCZu zaczęły wyć alarmy.
Grupa Brendy dawała radę. W prawdzie było ich tylko 11, ale świetnie sobie poradzili z rozbiciem bramy i walką z ochroną.
– Wasza kolej Minho – zawołała Brenda, po czym w krótkofalówce odezwał się głos Sonyi.
– Bądź ostrożny.
Minho był tak przejęty, że nie usłyszał tego. Wziął swój oddział, by dotrzeć do źródła zasilania bariery ochronnej.
Jednak nieoczekiwanie wpadli pod ostrzał jednej z grup DRESZCZu. Czterech chłopaków z jego grupy zostało trafionych, po czym natychmiast przewrócili się na ziemię.
Sytuacja byłaby dość beznadziejna gdyby nie przyszedł oddział Brendy i nie pomógł kontynuować ataku na zbrojownię.
– Nie ma za co – powiedziała Brenda idąc w kierunku przejętej zbrojowni.

W gorszej sytuacji była grupa Sonyi i Harriet. Wejście boczne było bardziej strzeżone niż ktoś by się spodziewał.
Kiedy pojawiły się już pierwsze ofiary, Sonya wrzasnęła do krótkofalówki:
– Potrzebujemy wsparcia!

Gdy te słowa usłyszał Minho, zaczął biec w kierunku wyjścia. Powstrzymała go Brenda.
– Daj spokój! Jorge kogoś wyśle! – wolała, trzymając chłopaka za ubranie.
Chłopak odwrócił się do niej i zaczął krzyczeć
– Opierdol się co? Jorge może mi ciągnąć, a nie rozkazywać!
Wtedy, w krótkofalówce rozległ się głos Jorge'a:
– Grupa pierwsza i druga, złamcie barierę i wesprzyjcie grupę trzecią i czwartą. Aris już tam idzie, ja z resztą też.
Minho spojrzał na Brende tak, że gdyby wzrok miał sprawdzą moc, już dawno Brenda leżałaby i wykrwawiała się.

Po kilku chwilach grupa Jorge'a była w zbrojowni. Szybko i sprawnie rozdali nowoczesne bronie wszystkim grupom i udali się do elektronicznej bariery. Pokonanie jej było proste. Wystarczyło wziąć identyfikator jednej z osób z DRESZCZu, co zrobił jeden chłopak z grupy Jorge'a.
Gdy bariera została złamana, Jorge wziął Minho na stronę. 
– Nie, nie będę Ci ciągnąć – poklepał chłopaka po ramieniu.
– Czego chcesz?  – warknął.
– Nie mogę z wami iść, muszę kontrolować inne grupy, wesprzeć resztę. Proszę pilnuj Brendy.
– Tylko wtedy gdy Sonya będzie żyć – powiedział Minho i pobiegł za swoją grupą.
Gdy dotarli, było już prawie za późno. Na nogach zostało już ledwo połowa grupy. W tym Harriet. Minho szukał swojej ukochanej, lecz nie mógł jej zidentyfikować. Wrzasnął do Harriet:
– Gdzie Sonya!?
– Dostała. jest ranna. Idź do niej – wskazała na drzwi wyjściowe.
Minho bez wahania zaczął biec w tym kierunku. Kiedy nagle z korytarza wyłoniła się postać z ostrzem, które podłożyła tak, by zraniła Minho.
Chłopak zachwiał się, odwrócił i jednym ruchem strzelił do niego ze swojej broni.
Mimo rany na boku brzucha, Minho dalej biegł do Sonyi.
– Son! – zawołał, gdy zobaczył dziewczynę siedzącą i opierającą się o ścianę budynku.
– Minho! – dziewczyna próbowała wstać, ale syknęła z bólu.
– Gdzie jesteś ranna? – zapytał.
Sonya opuściła głowę i pokazała chłopakowi swoją krwawą ranę na nodze.
– Trzeba zatamować krwawienie – chłopak zaczął zdejmować koszulkę ukazując swoje idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, po czym podarł swoje ubranie.
– Może trochę boleć – uśmiechnął się, łapiąc udo dziewczyny i owijając kawałkiem koszulki.
– Ale Minho, ty sam krwawisz! – wystraszyła się dziewczyna, delikatnie dotykając rany chłopaka.
– To nic takiego. Dasz mi buzi i przejdzie – zaśmiał się, ale Sonya naprawdę pocałowała  chłopaka w brzuch.
– Powinno być lepiej, ale zabandażuj to sobie.
Po odzyskaniu sił, para wróciła do budynku, jednak nikogo już tam nie było. W pomieszczeniu znajdowali się sami polegli. Nagle Sonya krzyknęła
– Jezu Harriet!
Przy ścianie znajdowała się jej przyjaciółka.
– To nic takiego, małe zadrapanie – zaśmiała się pół żywa.
– Minho, obiecaj mi, że będziesz o nią dbać – zwróciła się do chłopaka.
– Obiecuję Harriet – chłopak spuścił głowę.
– A ty młoda, no już przestań płakać – pocieszała Sonyie. – Wyliże się z tego, ale idźcie już.
– Harriet ja nie chcę cię...
– Ale musisz. No już Sonya. Ja będę żyć  – Harriet przytuliła Sonye.
– Poszli chyba do zbrojowni – uśmiechnęła się.
– Harriet, ja Cię wyniosę stąd. W środku aż roi się od tych szkodników – powiedział Minho, po czym złapał Harriet "na pannę młodą" wyniósł i poradził Harriet pod ścianą.
– Wrócimy po ciebie – powiedziała para, po czym udali się do zbrojowni.
Jorge i Aris ucieszyli się na ich widok,  po czym kontynuowali rozdawanie broni.
– Jorge, mogę zaczynać? – odezwała się w krótkofalówce Neu.
– Tak, ruszaj – odpowiedział.

Neu pożegnała się z Newtem, po czym zniknęła za murami DRESZCZU.
Znalezienie laboratorium nie było trudnym zadaniem. O wiele trudniej było się tam dostać,  gdyż ochraniało go dużo ochroniarzy.
– Potrzebuję wsparcia na pierwszym piętrze – wyszeptała do krótkofalówki.
Po około minucie zjawiły się resztki oddziału Minho i Sonyi.
– Witaj młoda – zaśmiał się cicho.
– Ubierz się – zażartowała Neu udając odruch wymiotny. Na co chłopak wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi.

– Plan jest taki. Wy zachodzicie ich z jednej strony, my z drugiej. Na mój sygnał – powiedziała Neu.
– Okej.

Dwie grupy zbliżały się do niczego nie świadomego wroga. Na znak Neu Minho pobiegł do pierwszego ochroniarza i kopnął go w brzuch. Ten skulił się. Gdy jego towarzysze chcieli otworzyć ogień w stronę Minho, grupa Neu zaczęła ostrzał. Do przyjaciół przebiegła jeszcze jedna grupa ochroniarzy, z którą każdy, łatwo sobie poradził.
Gdy Minho z Brendą próbowali otworzyć laboratorium, na korytarzu pojawiła się grupa Newta i Thomasa.
Neu zaczęła ich obserwować, gdy nagle zauważyła grupę pracowników DRESZCZU, którzy czaili się na chłopaków.  Nie czekając na rozwój sytuacji, Neu otworzyła do nich ogień. Skutkiem tego był pocisk w ramieniu dziewczyny. Neu osuneła się na podłogę.
– Neu! – wrzasnął Newt i zaczął biec po schodach w jej stronę.
– Newtie, to boli – Neu zaczęła płakać.
– Spokojnie słońce, zaraz się tego pozbędziemy – chłopak zaczął szukać czegoś w torbie.
– Newt nie mamy czasu! – zawołał Thomas.
– Weź grupę moją i Neu, dołączymy do was później!
Kiedy chłopak usunął pocisk z ramienia i robił opatrunek dla Neu, Minho z Sonyą weszli do laboratorium. Rozległ się krzyk Sonyi.
– Co to do cholery!
Do Newta pobiegł Minho.
– Musicie to zobaczyć – powiedział, wypuszczając parę do środka.

Ich oczom ukazała się wielka sala pełna wielkich kapsuł. W nich znajdowali się wszyscy, którzy byli kiedyś w labiryncie.
– Co to jest? – zapytał Newt.
– Kapsuły – powiedziała Neu, przeglądając jakieś dokumenty. – Trzymają ich w tym ustrojstwie, żeby pobierać z nich lek.
– Powinniśmy ich obudzić? – zapytała Sonya.
– Nie sądzę. Nie wiadomo czy żyją. Możliwe że to gówno trzyma ich przy życiu – odpowiedziała Neu nadal przeglądając papiery.
Nagle rozległ się odgłos wybuchu. Przyjaciele delikatnie otworzyli drzwi i zobaczyli grupę pracowników DRESZCZu i wielką chmurę dymu, z której wyłoniło się kilka osób.
– To są nasi! – zawołał Newt i złapał broń, po czym ruszył w kierunku oprawców, strzelając. Poszło szybko, jednak jak się zorientowano, grupy rebeliantów bardzo się wykruszyły.
– Jorge jesteś? – zapytała Neu do krótkofalówki.
– Tak, mamy ze sobą Harriet i Brende.
– Jak to Harriet? – zapytała Sonya.
– Przyszła do nas. Nie miałem serca jej zostawić.
– Mówiłam, że się z tego wyliże – zaśmiała się Harriet.
– NIE CHCE PRZESZKADZAĆ ALE JESTEMY POD OSTRZAŁEM! – krzyknął Thomas.
– To co? – zapytał Minho.
– Kto trafi Paige w środek głowy wygrywa górolot! – zawołał Jorge.


******
NASTĘPNA CZEŚĆ (i prawdopodobnie ostatni rozdział) JAK BĘDĘ MIEĆ CZAS I WENĘ

XD

MarteChoi

The Maze Runner: NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz