– Neu, ty...?
– Kocham cię, Newt – powtórzyła dziewczyna.
– Ale...? – Newt najwidoczniej był w tak wielkim szoku, że nie wiedział co powiedzieć.
– Ja przemyślałam wszystko i... – w tym momencie Newt pocałował Neu.
– Też cię kocham Neu. Tęskniłem. – pomyślałByło już ciemno. Zarówno Thomas jak i Neu powrócili już do obozu, do przyjaciół. Wszyscy siedzieli razem przy ognisku. Śmiali się, rozmawiali. Wyglądało to tak, jakby zapomnieli o wcześniejszych nieprzyjemnościach i cieszyli się chwilą.
Niespodziewanie zerwała się Neu.
– Dobra, więc co chcecie widzieć? – zapytała uśmiechnięta.
– Wszystko!!! – odpowiedzieli jednogłośnie jej znajomi.
– A tak dokładniej?
Nagle zalał ją deszcz pytań, które rzucali jej na zmianę przyjaciele.
– Skąd jesteś?
– Jaka jest twoja historia?
– Byłaś w DRESZCZu?
– Co to znaczy że masz w sobie lek?
– Dlaczego...
– To może odpowiem wam po kolei – uśmiechnęła się jeszcze bardziej.– Jestem Neu. Kiedyś wołano do mnie moim prawdzimym imieniem - Jennie. Jednak Ci którzy używali tego imienia umarli. Nie zabiłam ich ja, ale DRESZCZ i pożoga. Neu to dobre imię. Przynajmniej nikt przy nim nie zginął. Pochodzę z Brooklynu, a raczej z tego co z niego zostało. Nie pracowałam w DRESZCZu. Moja mama w nim pracowała. Ojca nie znałam - zostawił mnie i mamę zanim się urodziłam. Co do mamy i jej pracy - ona jej nie chciała. Pracowała tam tylko dlatego żeby mnie ochronić. Byłam tam kilka razy, widziałam kanclerz Paige, widziałam projekty labiryntów, widziałam już pierwsze ofiary tego całego projektu. Widziałam wszystko. Mama wiedziała że to co tam robi jest złe, jednak nie pomyliła się planując koniec świata...
– Co masz na myśli? – przerwał zaciekawiony Minho.
– Pożoga zaczęła zajmować miasto. Przebłyski słoneczne również nie były łaskawe dla Nowego Jorku. Wiedzieliśmy, że Brooklyn za jakiś czas przestanie istnieć. Tak naprawdę już dzięki pierwszym streferom i mojej mamie pozyskano niewielką ilość leku. Tylko ona to potrafiła, nikt więcej tego nie powtórzył. Gdy Brooklyn znalazł się w epicentrum pożogi, wysłano duży oddział pracowników DRESZCZu do walki z Poparzeńcami. Ich celem było podanie wszystkim chorym lekarstwa. Zamiast leku, w pistoletach znaleziono truciznę. Wszystko zabrała dla siebie pani kanclerz. Słysząc to, moja mama zabrała to co zostało z leku i uciekła do naszego domu, a raczej do tego, co z niego zostało. Szybko przetoczyła mi krew, a w jej miejsce podała lek przeciw pożodze.
– Co się stało z Twoją mamą? – zapytał niespokojnie Thomas.
– Co dokładnie się wydarzyło nie wiem. Pamiętam, że po transfuzji krwi kazała mi się schować do naszego schronu znajdującego się pod podłogą. Gdy się żegnałyśmy powiedziała do mnie słowa: "W naszym domu będą działy się teraz różne rzeczy. Przez ten czas usłyszysz krzyk, koguta, płacz, syrenę, wybuch i helikopter. Ze schronu masz wyjść trzy dni po tym. Później dasz sobie radę. Nie ufaj nikomu." Potem wyszła i więcej jej nie zobaczyłam.
– Przykro mi – spuścił głowę Minho
– Nic się nie stało, to tylko wspomnienia. One nie są ważne.*****
Pierwszy rozdział po powrocie! Mam nadzieję że nikogo nie zawiodłam, a moja twórczość się wam podoba ;))
*****
W tym rozdziale ujawniłam pozostałe tajemnice Neu. Wszystko miałam zaplanowane od początku i myślę że nic nie pokręciłam, a wszystko czyta się przyjemnie.Miłego dnia!!!

CZYTASZ
The Maze Runner: Newt
FanficDziewięcioro nastolatków. Wszyscy tak samo zdesperowani, aby świat w którym żyją powrócił spowrotem do normy. Przed nimi rozpoczyna się najtrudniejsza część gry, jaką sprowadziła na nich organizacja "DRESZCZ". Jest to moja własna kontynuacja książki...