/4/ Sonya

2K 97 6
                                    

Następnego dnia wspomnienie z nocy ucichło. Nikt już nie myślał o tajemniczym krzyku. Nawet Newt nie zawracał sobie głowy. Równie dobrze postać wydająca te krzyki mogła być bardzo daleko, lub mógł to być poparzeniec. Chłopak podszedł do Thomasa, który stał na klifie. Zaczęli spoglądać w kierunku którym znajdowała się siedziba DRESZCZu. Przyjaciele stali w ciszy i przyglądali się linii horyzontu. Minęło kilka minut zanim Newt zapytał:
-I co teraz?
-Masz na myśli...? -najwidoczniej Thomas jeszcze nie był zdolny do myślenia na 'trzeźwo'.
-Rebelianci odbili Minho. Co teraz będziemy robić? Jaki mamy cel? -Trafnie podsumował i zapytał Newt
-hmmm - Zastanowił się Thomas - Newt, obiecałem w waszej obecności, że znajdę i powstrzymam Avę Page, nie za to że porwała Minho, nie za to, że uprowadziła i zniewoliła innych, ale za to że wyzyskuje z nas lekarstwo na chorobę. Przecież mieliśmy być kluczem do zagadki, ale tylko po to aby ochroniła samą siebie! Poza tym zrobiła nam z mózgów wodę. Nie mamy pojęcia o niczym. Spójrz co się stało z Teresą. Zmieszali ją z błotem do tego stopnia, że zaczęła trzymać z nimi i...

-Widać że próbujesz doszukać się swojej winy w tym co się z nią stało - dołączył do rozmowy Minho -to nie twoja wina. Ty byłeś mądrzejszy od Teresy. Ona sama wybrała z kim trzyma. To prawda mnie też boli to że nas zdradziła, bo myślałem że wreszcie się do siebie przyzwyczailiśmy. Nie oszukuj się smrodasie -Minho przerwał i poklepał Thomasa w plecy. -To nie twoja wina. Nie martw się.
-Ale to co powiedziała do ciebie w górolocie... - zaczął gorączkować się Thomas
-Nie martw się - Powtórzył znowu zwiadowca i poklepał przyjaciela po plecach.
Razem z Newtem i Minho usiedli na zboczu półki skalnej. Siedzieli w ciszy. Nie takiej, która zwiastuje coś niekorzystnego, lub takiej, która budzi niepokój. Ta cisza była miła. Pełna spokoju i relaksu. Wiatr jeszcze wiał, ale zdawał się nie szumieć, tylko jakby wygrywał melodię. Melodię która motywowała do walki. Tak minął im poranek oraz część południa. Siedzieli we trzech, śmiali się, opowiadali sobie sekrety, żalili się ze swoich problemów. Wydawało się jakby chłopcy znali się od małego. Kto wie? Być może znali się od dawna, jednak przez DRESZCZ nigdy się o tym nie dowiedzą?

W tym czasie kiedy trójka bohaterów siedziała na półce skalnej wydrążonej w klifie, Brenda chaotycznie kręciła się wokół obozu
-Purwa gdzie oni są?! - kręciła się i denerwowała się dziewczyna.
-No a gdzie mogliby być? -zapytał się ironicznie Jorge -pewnie siędzą na klifie i rozmawiają ze sobą.
Usłyszawszy to Brenda była zła. Przez cały ranek szukała Thomasa. Chciała z nim porozmawiać. Ciężko było jej przyznać samej sobie, ale bardzo interesowała ją jego osoba. Chciała lepiej go poznać, dowiedzieć się czegoś o nim, może wie coś o jego przeszłości, oraz może dowiedziałaby się co właściwie czuł do Teresy, skoro cały czas o niej mówił?
Dziewczyna gniewnie posuwała się w stronę zbocza, aby zawołać nastolatka (Przy okazji wyładować swoją frustrację. Trzeba wiedzieć, że Brenda nie należała do takich, którzy gniew duszą w sobie. Rozmawiała o swoich problemach z każdym i o każdej piże) Już podążała na zbocze kiedy usłyszała swoje imię wypowiedziane przez Harriet.

-Emm... Brenda, tak? -zapytała, jakby chciała upewnić sama siebie. -jeśli masz zamiar iść do Thomasa i jego przyjaciół to lepiej nie idź. Są bardzo szczęśliwi razem w trójkę -mówiąc to Harriet popatrzyła w górę, wskazując palcem na chłopaków. -Niech na razie odpoczną. W końcu jeden z nich brał udział w akcji ratunkowej. Niech jeszcze nacieszą się swoją obecnością

Słysząc to Brenda omal nie wybuchnęła złością. Jednak powstrzymała się, myślą, że to byłaby dość niezręczna sytuacja. Rzuciłaby się na koleżankę, tylko dlatego, że doradziła jej, aby nie przeszkadzała przyjaciołom. Zamiast tego, zacisnęła dłoń w pięść i powiedziała
-Ogay, pójdę do nich później - mówiąc to Brenda zwróciła się w stronę namiotu, w którym znajdował się Jorge i dodała z lekkim, ironicznym uśmiechem - idę, cześć.
-Pa Brenda - odpowiedziała przyjaźnie Harriet.

Harriet przez chwilę stała w bezruchu. Lubiła Brendę, ale nie do tego stopnia żeby z nią szczerze porozmawiać o swoich problemach, lub po prostu z nią pogadać mała do niej pewne obawy, nad którymi właśnie myślała. Niespodziewanie do dziewczyny, od tyłu podeszła Sonya i zasłoniła Harriet oczy
-Zgadnij kto to sztamaku - powiedziała podekscytowana
-Albo Aris, albo Sonya, zbyt dużego wyboru nie mam
-Co Brenda od ciebie chciała? - spytała dziewczyna zdejmując dłonie z oczu Harriet.
-Chciała iść do Thomasa, ale jej odradziłam tego, są zajęci -odpowiedziała streferka
-W sumie chętnie poszłabym do nich -zaczęła swoją opowieść Sonya. -Bo widzisz, kiedy byłam w górolocie okropnie się bałam. Wśród tych wszystkich nastolatków znalazłam Arisa. Złapałam go za rękę i wybuchnęłam płaczem. Chciał mnie uspokoić, ale wiesz jaka jestem. Łatwo daję się ponieść emocjom. Wtedy znalazł mnie ten azjata...
-Minho - poprawiła koleżankę Harriet.
-Tak, dokładnie. Kiedy Minho mnie znalazł złapał mnie obiema rękami za policzki i zaczął powtarzać:
"Będzie dobrze. Będzie dobrze Sonya"
-W sumie wtedy się uspokoiłam i chciałabym mu podziękować. Zajął się mną jak siostrą. Czułam się przy nim bezpiecznie. Potem wylądowaliśmy. Zaczęli strzelać. Do DRESZCZu prowadziło mnie dwóch pracowników. A on do nich podbiegł, odepchnął ich i pobiegliśmy do nich, a potem wróciliśmy do was.
-Ale teraz nie możemy iść - powiedziała chłodno Harriet
-Nie musimy - odpowiedziała zadowolona Sonya - już tu idą

Minho razem z Thomasem i Newtem podbiegli do dziewczyn. Azjata, jakby czuł się odpowiedzialny za Sonye, zapytał dziewczyny:
-Jak tam? Wszystko dobrze?

W tym momencie Thom i Newt spojrzeli na siebie omal nie wybuchając śmiechem.

-Tak, dziękuję za troskę, ale jest dobrze - mówiąc to Sonya lekko się zarumieniła. - Chciałabym Ci podziękować za to w górolocie. Bardzo mi to pomogło - Sonya najwidoczniej zawstydziła się, bowiem spuściła wzrok i zaczęła mówić trochę ciszej. Harriet widząc problem dziewczyny, pewna siebie wystąpiła z informacją
-Brenda was szukała. Nie wiem co chciała, ale nie wyglądała na szczęśliwą
-Ogay dzięki za wiadomość, ale na razie idziemy coś zjeść, nie jedliśmy cały dzień, może później porozmawiamy z Brendą. -odpowiedział Thomas

Chwilę później Newt i Thomas i Minho zaczęli podążać do stołówki.

-Ktoś tu się zakochał - zwrócił się Thomas do Minho
-I to najwyraźniej z wzajemnością - dodał i zaczął śmiać się blondyn.

-Minho, idąc trochę wolniej za przyjaciółmi z lekkim uśmiechem wyszeptał pod nosem

-Może...

—————————————————————————————
I Jak wam się podoba ten rozdział? Uważacie że Sonya i Minho powinni być razem? Shippujecie ich? Koniecznie piszcie w komentarzach
—————————————————————————————

The Maze Runner: NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz