1

1.3K 30 2
                                    

Poprzednie opowiadanie wstrzymane....
Powód: brak weny

Teraz macie nowe myślę że wam sie spodoba ♡

Rozdziały będą wstawiane spontanicznie

××××××××××××××××××××××××××××××××

Mam na imię Blanca mam 18 lat mieszkam w Los Angeles w domu dziecka. Moja mama umarła gdy mnie urodziła,w skrócie to wykrwawiła się na śmierć, a ojciec po jej odejściu  popadł w alkoholizm. Zaczął mnie zaniedbywać, niekiedy zdarzało się że podnosił na mnie rękę, a co gorsze zaczął mnie molestować.

Więc odebrała mnie opieka społeczna i trafiłam tutaj. Uczyłam się i mieszkałam od 10 roku życia w domu dziecka. Nie miałam przyjaciół. Nikomu się nie zwierzałam wszystko trzymałam w sobie. Po tym jak ojciec mnie molestował i bił nie ufałam nikomu.

Chciałam tylko dwóch rzeczy spokoju i śmierci.

Mam 170 wzrostu. Błękitne oczy i czarne włosy do pasa.

Jak co dzień siedziałam w swoim  małym pokoju z kratami w oknach i z przedpotopową tapetą na ścianie. Pani dyrektor weszła do pokoju bez pukania, tutaj nie można liczyć na prywatność.

-Blanca- usiadła na skraju łóżka dziwnie na mnie patrząc.

-czego! - warknełam, wyjmując słuchawkę z ucha.

-grzeczniej dziecko proszę- spowarzniała- mamy dla ciebie rodzinę zastępczą.- uśmiechnęła się jakby ta wiadomość miała zmienić moje życie.

-no i co z tego i tak wszystko mi jedno - wzruszyłam ramionami.

- właśnie przyjechali i chcą z tobą porozmawiać

- a co oni nie mogą tu przyjść?- zapytałam.

-chodź nie marudź- wstała z łóżka i stanęła przede mną.

Nie miałam wyjścia i poszłam za nią.

- to jest Ben a to Marry- wskazała mi kobietę i mężczyznę, a być może moją przyszłą rodzinę.

-witaj miło nam cię poznać- mężczyzna wyciągnął do mnie rękę.

Szybko odskoczyłam od niego. W oczach miałam łzy. Przeszłość wróciła ze zdwojoną siłą.

-spokojnie Blanca - uspokoiła mnie dyrektorka.

Wszystkie złe wspomnienia wróciły. Chciałam uciec, ukryć się w czterech ścianach.

-jestem Marry, ale to już wiesz. Uwierz chcemy tylko twojego dobra. Nic ci nie grozi - kobieta podeszła do mnie i uśmiechneła się pocieszająco.

-każdy tak mówił- powiedziałam zgodnie z prawdą.  Już nie wierzę w te brednie.

Byłam już w kilku rodzinach zastępczych i jak widać nie udało się bo nadal tkwie w tym bidulu.

-dlaczego wogóle mnie chcecie? - zapytałam.

- nie możemy mieć dzieci. Jestem bezpłodna- Marry posmutniała, a mąż objął ją ramieniem.

-Dobrze Blanca idź do siebie my musimy dokonczyć formalności.

-czuje się jak jakaś rzecz wystawiona na sprzedaż. - powiedziałam i poszłam do siebie.

W następnym tygodniu miałam wyjechać do nowej rodziny. Plus był taki że oni byli miejscowi z San Francisco. Więc nie musiałam wyjeżdżać do innego stanu.

-masz tylko to? - spytał Ben wskazując palcem na moją małą starą walizkę.

-jak widać- rzuciłam chłodno. Miałam zasadę żeby się nie przywiązywać. Zapewne oddadzą mnie szybciej niż myślą w tej chwili.

Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy po 6 godzinach byliśmy na miejscu. Był to ogromny piętrowy dom. Z tarasem i 2 balkonami widziałam też altane i mnóstwo kwiatów i krzewów.

-podoba się?- zapytała Marry. Stojąc obok mnie i patrząc razem ze mną na rodzinną posiadłość.

-no - rzuciłam i poszłam po bagaż.

-to twój pokój- Ben zaprowadził mnie do biało szarego wielkiego pokoju.

Miał on jasno szare panele. Balkon. Szare meble z białymi elementami. Ogromna szafa z lustrem. Toaletka, biurko i dwie pary drzwi jedne od łazienki drugie od garderoby. Tutaj napewno zaznam prywatności.

-rozgość sie i odpocznij za godzinę obiad.- chwycił mnie za ramię. Poczułam dreszcz na swoim ciele.

-niech pan mnie zostawi! - krzyknełam i odskoczyłam.

-co sie dzieję? - do pokoju wbiegła wystraszona Marry.

-wyjdzie stąd chce zostać sama!! - krzyknęłam mu prosto w twarz.

Opuścili mój pokój.

-musimy dać jej czas - usłyszałam głos Mary gdy mówiła do męża. 

Czas... tutaj czas nic nie zmieni, ani nie pomoże.  O niektórych rzeczach nie da się od tak po prostu zapomnieć.

Wziełam kąpiel w wannie. Użyłam truskawkowego żelu. Zauważyłam maszynkę do golenia. Wyjełam z niej ostrze. I zblizyłam do mojego uda. Na którym były już blizny po starych cieciach. Pomagało mi to..

Chłodny metal dotknął mojego rozgrzanego ciała. Przejechałam ostrzem wzdłuż skóry. Pojawiła się krew. Upajałam się tą chwilą. Czułam ulgę. Jakby wraz z krwią schodziło ze mnie całe napięcie.

Zeszłam na dół już ogarnięta. Usiadłam przy stole. Czułam piekaca ranę na idzie przy każdym kroku, bardzo...dobre... uczucie. Nagle zapadła cisza. Gdy stanełam obok nakrytego  już stołu.

- co lubisz jeść?- zapytała kobieta patrząc mi prosto w oczy.

- obojętnie - wzruszyłam ramionami.

Grzebałam w talerzu. Od kilku dni głodziłam się. Po tym jak jeden ze skurwieli z bidula powiedział że jestem sprośną świnią.

-nie smakuje ci?- zapytał mężczyzna.

-nie jestem głodna-wymamrotałam patrząc w talerz.

- zjedz coś jesteś bardzo chuda- odezwała się kobieta.

- nie mów mi co mam robić - zerwałam się z krzesła i poszłam do pokoju. Kim ona jest żeby mnie oceniać. Lepiej być chudą niż grubą.

Po chwili do pokoju weszła Mary cicho przedtem pukając w drzwi.

-jutro wracamy o 22 wiec jak będziesz chciała to możesz wyjść do sklepu, jest niedaleko. Pieniądze zostawie ci na stole w kuchni. - wyszła zamykając za sobą drzwi.

Założyłam słuchawki i oddałam się w ramiona Morfeusza.




I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz