21

374 11 1
                                    

-powiedz mi dlaczego wszystko musi się tak spierdolić !? A już było tak dobrze - płakałam w koszulkę Thomasa.

-cii Blanca - głaskał mnie po głowie.

Staliśmy przy samochodzie chłopaka.

-płacz to pomaga - powiedział łagodnym głosem trzymając mnie w swoich ramionach.

- nie chce tam wracać- wybełkotałam.

-możesz spać u mnie - wzruszył ramionami.

- nie nie chce robić ci problemu. Wy i tak macie swoje zmartwienia.

-nawet tak nie mów - przytulił mnie bardziej.

- nie przekonasz mnie. - opierałam się  bo przecież jego rodzice się jeszcze nie pozbierali po stracie Lizzy. I nie chce im wchodzić na głowę ze swoimi problemami

-No dobra wsiadaj mam lepszy pomysł- weszliśmy do auta i ruszyliśmy.

Pojechaliśmy pod dobrze znany mi dom.

-no cześć- przywitał nas Luk.

-siema - przybili męską piątkę. Potem Luk mnie przytulił oczywiście po przyjacielsku.

-co ty taka zapłakana ? - zapytał luk patrząc na mnie z troską w oczach.

-szkoda gadać- spuściłam głowę,nie chciałam o tym gadać. Nie chce znowu płakać przez tego... tyrana..

-wejdźcie- zaprosił nas do środka.

Na kanapie siedziała Vanessa. Zdziwiłam się na początku, ale potem pomyślałam że dobrze że im sie układa.

-część kochana jak się czujesz ?- rzuciła mi sie na szyję

-już lepiej a ty co tutaj robisz?- dopytałam.

-rodzice wyjechali w delegację wiec się wprosiłam - zarumieniła się. Słyszałam w jej głosie że kłamie.

-dobra my zamówimy pizzę, a wy możecie zająć telewizor dopóki nie zaczął się mecz - zaśmiał się Luk.

Usiadłyśmy na kanapie.

-dobra, a teraz mów co się naprawdę dzieję.

-Blanca ty to chyba masz jakiś wykrywacz kłamstw- jękneła dziewczyna.

-mów!- powiedziałam poważnie.

-moi rodzice znów zaczeli się kłócić nie mogłam tego wytrzymać. Siostrę zawiozłam do jej koleżanki, a ja przyjechałam tutaj- posmutniała- z resztą nie przejmuj się mną. Masz gorsze problemy. Teraz ty mów.

-mój ojciec wrócił i myśli że mu wszystko wybaczę- fuknełam. Poczułam zbierające się w moich oczach łzy- a ja mu nigdy nie wybaczę.

Przytuliła mnie mocno aż do momentu kiedy nie zadzwonił dzwonek do drzwi.

Chłopaki odebrali pizzę.

Zostałam z Lukiem sama w kuchni. Przygotowywaliśmy napoje.

- Luk sory że wnikam, ale jak Ci się układa z Van ? - popatrzyłam na niego. Chrząknął i powiedział .

-coraz lepiej zaczyna się do mnie przyzwyczajać- zaśmiała się i wyjął z szuflady otwieracz do piwa.

- tylko wiesz że ona ma trudną sytuacje rodzinną i jej potrzebny jest odpowiedzialny chłopak, który nie zostawi jej w trudnej sytuacji- chciałam dla niej jak najlepiej.

-tak wiem Blanca - westchnął- uwierz staram się jak mogę i na pewno jej nie skrzywdze. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Chce żeby była szczęśliwa bo wtedy i ja jestem szczęśliwy.

-no masz szczęście- pogroziłam mu palcem .

Weszliśmy do salonu. Położyłam się na torsie Thomasa.

Głaskał mnie po głowie. Czy tylko ja kocham jak ktoś bawi sie moimi włosami?!

Przerwał nam mój dzwoniący telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni. Na wyświetlaczu widniał napis Marry
Spojrzałam ze smutkiem w oczy Toma

Wyrwał mi telefon i odebrał.

-halo z tej strony Thomas..... Tak jest ze mną wszystko w porządku proszę się nie martwić..... już lepiej...... przywiozę ją jutro .... dobranoc - rozłączył się

-gol!!!- zaczeli krzyczeć jak szaleni. Ja i Vanessa zakryłyśmy uszy. Skakali jak małpy w zoo.

Nawet nie pamiętam kiedy urwał mi się film.

Obudziłam się koło ciepłego ciała. Leżałam w samej bieliźnie to zapewne sprawka Thomasa.

Pobiegłam pod prysznic. Trochę mi zajęło zanim znalazłam łazienkę . Nadal byliśmy w domu Luk'a.

Ubrałam się we wczorajsze ciuchy bo nie miałam tu nic na zmianę. Weszłam do pokoju. Chłopak już nie spał.

-jak mogłaś mi to zrobić- jego wyraz twarzy był poważny.

-co się stało co znowu zrobiłam?- westchnełam zrezygnowana.

-nie poczekałaś na mnie aż sie obudzę - marudził. Z miną obrażonego dziecka.

-nie moja wina że jesteś śpiochem, a teraz musisz mnie odwieźć do domu bo nie mam się w co ubrać i musimy pojechać do szkoły.

- a może darujmy sobie szkołę dziś- przekonywał mnie.

-dobra jak chcesz to sama pójdę, a ty posiedzisz sobie w domu- jak nie to nie..

-no dobra już dobra chodźmy- zwlukł się z łóżka.

Pojechaliśmy pod mój dom. Nikogo nie bylo w domu. Marry i Ben pewnie w pracy.

Wziełam szybki prysznic założyłam białe spodnie z przetarciami i czarny crop top.
Włosy wyprostowałam i założyłam czarne ss.

Pojechaliśmy do szkoły, ale cały czas w głowie miałam mojego ojca. Nie mogłam się na niczym skupić.

-...... Ej słuchasz mnie - szturchnał mnie Tomas

-tak tak..- przytaknełam.

-więc chodźmy- wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę stołówki.

Usiedliśmy jak zawsze przy tym samym stoliku. Większość były to osoby z drużyny.

- co wy tak rano znikneliście ?- z pytaniem wyskoczył Luk obok którego siedziała Van.

- nie dała mi pospać ta zła kobieta- Thomas wskazał na mnie palcem.

- jak tak możesz- Luk złapał sie za serce.

- mogę- wypiełam mu język i wszyscy się zaśmieliśmy.

Chociaż na chwilę o wszystkim zapomniałam.

Najgorsze było dopiero przedemną bo musiałam wrócić do domu.. i dowiedzieć co chciał mój ojciec.

I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz