22

355 12 0
                                    

Pobiegłam od razu na górę. Nie miałam ochoty gadać z nikim. Puściłam sobie jakąś przypadkową piosenkę i położyłam się.
Po jakimś czasie przyszła Mary.

-kochanie chodź obiad jest - powiedziała w progu.

-już idę- zwlekłam się z łóżka.

Zeszłam na dół i zamurowało mnie. Na krześle siedział nie kto inny jak moj " kochany" tatuś.

-co on tu robi?! - krzyknęłam ze łzami w oczach.

Jego sam widok przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Mocno zarysowane rysy. Lekki zarost i umięśniona sylwetka.

- Blanca siadaj proszę i posłuchaj - wszedł Ben.

-aha dobra po woli zaczynam wszystko rozumieć- byłam u kresu wytrzymałości- przyszedł ojciec nawciskał wam kitu że się zmienił i będzie inaczej. I pewnie teraz....- przełknełam głosno śline. - oddacie mnie w jego ręce.?

-ciii kochanie- Mary mocno mnie przytuliła. - chcemy żebyś wysłuchała swojego tatę, a później już go więcej nie zobaczysz.

-tak obiecuje znikne z Twojego życia- powiedział smutno.

Usiedlismy wszyscy przy stole w salonie.
Mary trzymała mnie za rękę. Brakowało mi Thomasa obok. Ale tym razem musiałam sobie poradzić sama z problemami.

-mów! - pospieszyłam go.

-a więc.. .- odchrząknął i poprawił się na krześle.- po tym jak mi cie odebrali. Poszedłem na terapię. Z początku nic to nie dawało, ale z czasem czułem się coraz lepiej i nie byłem zagrożeniem dla otoczenia. Cały czas myślałem o tobie. Gdzie jesteś co robisz i jak sie czujesz. Wiem że na pewno mnie nienawidzisz i przeklinasz mnie codziennie. Zacząłem pracować i mam teraz własną firmę i dom. I wiedz że zacznę sie o Ciebie starać. -popatrzył na Marry i Bena.

-co!- Ben gwałtownie wstał. Nie było o tym mowy. Jakie staranie sie... do cholery ona jest juz nasza.

Marry cały czas trzymała moją dłoń. Widać było po niej, że słowa mojego ojca nią wstrząsnęły. Martwiłam sie o jej maluszka w brzuchu.

-może niech Blanca sama zadecyduje- zaproponował tata ( biologiczny)

- po pierwsze to nie mów mi co mam robić. Po drugie muszę pomyśleć. Po trzecie idę coś zjeść- rzuciłam trzeci argument, aby wyjść stamtąd jak najszybciej. I odciągnąć Marry.

Zrobiłam standardowo naleśniki... nie moja wina że je kocham. Razem z moją rodziną oprócz Oliviera zjedliśmy kolację.

Siedzieliśmy wszyscy na kanapie oglądając jakiś przypadkowy film.

-Blanca...- odezwała się zmartwiona Marry - czy ty....

-Marry- przerwałam jej - jeśli pytasz o decyzję w sprawie ojca. To sama jeszcze nic nie wiem. Ale wątpię w jego przemiane i całą tą bajeczke więc raczej nie będę wprowadzała zmian w moje życie.

Uśmiechnęła się i dalej oglądaliśmy film. Po czym poszłam wziąć ciepłą kąpiel. Nie miałam siły nawet myśleć o ojcu. Położyłam się do ciepłego łóżka. Włożyłam słuchawki do uszu i przeszłam do innego świata. Nagle poczułam czyjąś rękę na twarzy. Na co szybko sie zerwałam. Był to Thomas którego od razu mocno przytuliłam i wycałowałam, był mi teraz bardzo potrzebny. Za dużo się ostatnio dzieje.

-dziękuję że jesteś - wyszeptałam wtulona w jego ciało.

-zawsze przy tobie będę nawet jak będziesz miała mnie juz dość - pocałował mnie w czubek głowy.

Nie mogłam zasnąć cały czas myślałam o ojcu i o tym czy mnie stąd zabierze. Szczerze nie chciałam tego Mary i Ben było najlepszą rodziną jaka mi sie przytrafiła. No i Thomas. Spojrzałam na niego i gładziłam go ręką po policzku. On był zawsze przy mnie, od samego początku mnie wspierał, zawsze mogłam na niego liczyć i to on podniósł mnie z tego dołka.
Kochałam go bardzo i tego byłam pewna.

Pocałowałam go szybko w policzek i zeszłam na dół sie czegoś napić. Zauważyłam że Mary siedzi w kuchni i je.

- jest środek nocy dlaczego nie śpisz ?- Mary popatrzyła na mnie i widziałam że była bardzo zamyślona.

- maluszek domaga się jedzenia- zaśmiała sie i pogładziła się po brzuchu.

Wzięłam sok i usiadłam koło niej. Położyłam rękę na jej brzuchu. Czułam jak maluszek sie rusza. To było coś niesamowitego, tam istniało nowe życie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

-co u ciebie malutki? - powiedziałam w stronę brzucha.

- a co tam u Thomasa na górze- uśmiechnęła sie kobieta. Mnie zamurowało przecież skąd ona..to ... wiedziała.

- skąd ty to wiesz?-  lekko się zarumieniłam.

-spokojnie on mnie zawsze pyta o każdą noc u nas. Wiem że bardzo ci pomaga i się stara, więc nie mam nic przeciwko. Tylko uważajcie bo bobasków nam już starczy - pogroziła mi palcem na co obie wybuchłyśmy śmiechem.- mówiłam Ci Blanca że  kiedyś sama zrozumiesz co to jest miłość i mieć osobę z którą spędzisz swoje życie- pogładziła mnie czule po policzku.

Te słowa były dla mnie ważne.

- dziękuję mamo - przytuliłam ją mocno. Pierwszy raz powiedziałam do niej "mamo" ale wogóle tego nie żałuję i jestem tego świadoma.
Marry była dla mnie jak rodzona mama.

- idź spać córeczko - pocałowała mnie w czoło - bo jak się Thomas obudzi, a Ciebie nie będzie to będzie smutny - uśmiechnęła się.

- dobrze, a ty idz do Bena żeby się nie martwił - pobiegłam do swojego łóżka. I mocno przytuliłam się do chłopaka.

Mary miała rację już wiem co to miłość i wiem że jest to najważniejsze w życiu.
Może to miłość uleczy moje złe wspomnienia z przeszłość?.

I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz