Weszliśmy do szkoły trwała już przerwa obiadowa. Cholera przezemnie tylko narobi sobie problemów. W szkole.
Weszliśmy do stołówki jak zwykle był multum ludzi.
Jedna reką chwycił mnie w tali i poszliśmy do stolika przy którym siedział Luk i kilku innych gości.
-no no czy coś mnie omineło gołąbeczki? - podejrzliwym okiem spojrzał na nas Luk.
- a żebyś wiedział - zaśmiał się Thomas i usiedliśmy przy stoliku.
-zabrałaś mi przyjaciela - pokręcił głową niezadowolony Luk
-sorki jakoś tak wyszło - powiedziałam słodko żeby mi wybaczył. Tom szybko cmoknął mnie w policzek.
ZJEDLIŚMY obiad tak ja też jadłam wiem.. szok. Poszłam na lekcję pech chciał że była to matematyka. Ale pocieszał mnie fakt, że była geometria z której szło mi dobrze.
Usiadłam sama w jedynej wolnej ławce. Wyjełam potrzebne przybory.
Do sali wbiegła zdyszana dziewczyna. Po jej oczach widać było że płakała.
-przepraszam za spóźnienie- powiedziała ze skruchą.
-dobrze Vanessa, ale żeby mi to było ostatni raz - pogroziła nauczycielka.
Rozejrzała sie po sali w poszukiwaniu miejsca. Jedynym wolnym miejscem było to obok mnie.
Usiadła pospiesznie na nim i wyjeła książki.
-mamy zrobić zadanie 5,6,7 strony 32 -poinformowałam ją.
-dzieki - powiedziała speszona.
Widziałam że jej z tym nie idzie. Po cichu wytłumaczyłam jej o co chodzi. Widziałam że była bardzo nieśmiała. Ale szczerze mogłam stwierdzić że była spoko.
- a tak wogóle jestem Blanca - wyciągnęłam rękę na co dziewczyna niepewnie chwyciła moją
-ja mam na imię Vanessa - zaczerwieniła się. Co próbowała ukryć.
Zadzwonił dzwonek.
-pójdziesz ze mną po książki? - zapytałam. Chciałam się z nią zaprzyjaźnić. Potrzebowałam kogoś kto mnie wysłucha. Wiem że mam Thomasa, ale on jest facetem no wiecie o co mi chodzi .....
Nigdy nie miałam przyjaciółki w domu dziecka zawsze byłam sama. Z nikim nie chciałam się bawić ani rozmawiać.
Przytakneła głową.
Poszłyśmy do szafek. Podbiegli do nas chłopacy
-tęskniłaś? - zapytał rozweselony Thomas.
-nawet nie zdążyłam- parsknełam.- no właśnie- walnełam sie w czoło.- Thomas to jest Vanessa, Vanessa to jest Thomas- przedstawiłam ich sobie. Przybili sobie szybkiego żółwika.
Usłyszałam chrząknięcie Luka
-Van to jest Luk - ich żółwik trwał nieco dłużej. Zauważyłam dwa rumieńce na policzach dziewczyny. Luk nie mógł oderwać od niej wzroku.
-Thomas zapomniałam że mam coś dla ciebie - złapałam go za rękę. Zostawiając Luka i Vann sam na sam.
Wbiegłam za róg, aby móc ich obserwować
-co masz dla mnie? -chłopak złapał mnie w tali.
-nic - wzruszyłam ramionami. Widziałam poważną minę chłopaka.- oj jaki ty jesteś tępy nie widzisz jak oni na siebie patrzą - wskazałam na rozmawiającą parę.
-nie - pokręcił głową
- na prawdę faceci są nie kumaci- chłopak nadal stał z poważną miną - no dobra już masz - machnełam ręką
Złączyłam nasze usta. Chłopak przyparł mnie do ściany. Słyszałam jak jęknął gdy zaczełam drapać go po głowie. Odskoczyłam od niego
-starczy ci już- uśmiechnełam siw sarkastycznie - żebyś się nie przyzwyczaił.
-jesteś okrutna .
-wiem- zachichotałam- chodźmy bo jeszcze skończą im się tematy.
-ej mam pomysł- odezwał się Thomas.
-no ciekawe co wymiśliłeś - Luk był zadziwiająco promieniujący.
-zabieram was wszystkich na kemping w lesie co wy na to? - przetarł ręce.
-super jestem za - wykrzyczałam, nigdy nie byłam na kempingu w lesie, a jak już zmieniam swoje życie to na całego.
-ja nie wiem chyba nie powinnam - speszyła się Vanessa i spusciła wzrok na podłogę.
-dlaczego tak mówisz ? - zdziwiłam sie. Moim planem było żeby połączyć tą dwójkę.
-sprawy rodzinne - chrząkneła.
-hmm...- powiedziałam na głos - mam pomysł, daj mi swój numer telefonu.
Zrobiła to o co ją poprosiłam po czym odeszła.
Całe szczęście w końcu weekend.
-wyjazd jutro więc radze się spakować- powiedział Thomas otwierając mi drzwi od samochodu.
-jutro?!!- krzyknełam trochę za głośno.
-kobieto ja przez ciebie ogłuchnę- parsknął śmiechem. - wyjeżdżamy na cały dzień i całą noc - podkreślił ostatnie dwa słowa.
-zboczuch - walnełam go w brzuch.
-ej co to ma być za pożegnanie?
-pa - zatrzasnełam za sobą drzwi.
Marry i Bena jeszcze nie było. Pobiegłam do pokoju się pakować. Wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Van. Chciałam ją namówić na ten wyjazd. Widziałam jak na siebie patrzyli w szkole.
-helo- usłyszałam głos blondynki.
-no hejka to ja Blanca. Ja dzwonię w sprawie jutrzejszego ogniska. Musisz iść.
-sorki ale wiesz... siostra mi się pochorowała- wyczułam to kłamstwo nawet przez telefon.
-co jak co ale kłamać to ty nie umiesz! Wymyśl coś nowego
-moi starzy cały czas się kłócą boje się że się rozwiodą - wyrzuciła z siebie.
-jutro sprawimy że o tym wszystkim zapomnisz. Luk na pewno da rade cię pocieszyć.
- szczerze fajny chłopak, ale chyba nie dla mnie- załamał jej się głos.
-cholera co ty do mnie mówisz! Nie wciskaj mi tu kitu widziałam na własne oczy jak się pożeraliście wzrokiem.
-no dobra przed toba nic się nie ukryje- jękneła- ale moje problemy mogłyby go przytłoczyć.
-to sobry chłopak trochę jednak go już znam. A co do wyjazdu nie ma dyskusji. Jedziesz i koniec kropka. Wyślij mi swój adres podjedziemy do ciebie - rozłączyłam się żeby żeby nie wysłuchiwać argumentów dziewczyny.
Długa odprężająca kąpiel i ciepła kołdra zrobiły swoje . Zasnełam w jedną minutę.
Przed tym napisałam sms do Marry czy wogóle mogę jechać. Zgodziła się bez jakichkolwiek pytań. Coraz bardziej lubiłam tą rodzinę.
CZYTASZ
I am nobody
Short StoryCzy da się kochać nie wiedząc co to miłość? Czy da się wybaczyć osobię, która nas zraniła? Czy można zapomnieć o przeszłości i zacząć wszystko od nowa?