-Thomas jedź do domu odpocznij - ktoś szarpnął mnie za ramię, był to Ben- siedzisz tu już drugi dzień.
-nie moge jej zostawić już raz to zrobiłem i trafiła tutaj- obwiniałem się za to że jej nie dopilnowałem.
-Tom to jest wina każdego z nas, że się nie w porę zorientowaliśmy co z nią jest.- westchnął i usiadł koło mnie.
- nie mogę jej stracić- objąłem twarz rękoma.
-wierz mi że wyjdzie z tego, ja w to wierzę bo wiem że ona jest silna. I zwłaszcza teraz gdy cie poznała ma dla kogo żyć- popatrzył na mnie.- nawet gdy pojawi się moje drugie dziecko będę ją tak samo kochał.
Pani Mary ostatnio przez to wszystko źle się czuje bo martwi się o Blance. Dlatego Ben musi kursować między domem, a szpitalem.
Nagle ktoś zaczął biec przez korytarz był to Olivier, czyli biologiczny ojciec dziewczyny.
- co z nią- podbiegł zdyszany do Bena.
-jej stan jest ciężki- odpowiedział mężczyzna opanowanym jak na sytuację głosem.
-od kiedy Pana to interesuje?- wstałem- teraz to Pan gra dobrego tatusia.- podszedłem do niego- nie sądzi Pan że już za późno?
-panowie opanujcie emocje - między nas wszedł Ben. Który jak zawsze potrafił zachować zimną krew w takich sytuacjach.
-idę do Blanci- powiedział i odszedł.
Ja nie byłem członkiem rodziny więc mogłem wchodzić tylko o ustalonych godzinach.
Po godzinie wyszedł z sali.
-Tom możesz do niej na chwile wejść póki nie ma pielęgniarek- skierował się do mnie, a ja bez słowa pobiegłem do sali.
Jej ciało było okropnie chude wręcz wychudzone. Złapałem jej kościstą dłoń.
-wstawaj moja śpiąca królewno- ścisnąłem mocniej jej dłoń- wróć do mnie... do nas wszystkich. Nawet nie wiesz jak jesteś bardzo dla nas ważna. Bez ciebie nic nie ma sensu... jesteś dla mnie najważniejsza. Pocałowałem jej zapadnięty policzek.
Poczułem jak jej dłoń lekko się poruszyła. To był znak od niej. Wtedy zrozumiałem że jest silna i jest szansa że wygra z tym co ją spotkało.
Albo było to tylko złudzenie, które sobie wmawiałem.
Wiedziałem tylko jedno, że musi żyć.
Postaram się zrobić wszystko co będę w stanie, aby z tego wyszła.- a Pan cały czas tu- usłyszałem kobiecy głos.
- a gdzie mam być? - wzruszyłem ramionami.
- nie chodzi Pan do szkoły? Nie ma rodziny?- stanęła koło mnie i tak samo jak ja patrzyła na leżącą dziewczynę.
-wolę być przy niej.- mocniej scisnąłem jej dłoń w nadzieji na kolejny chodźby najmniejszy znak.
- tutaj Pan jej już nie pomoże ona musi sobie poradzić z tym sama. I na pewno by nie chciała żeby Pan zawalił wszystko i tu siedział- wyraziła swoje zdanie. Po części miała ona rację.
-prawda ona nigdy nie chciała sprawiać mi problemu.... CHCE - sam wskarciłem się za to że mówię o niej tak jakby już nie żyła.
- tutaj ma najlepszą opiekę nie musisz się tak martwić, mogę ci obiecać że o nią zadbam.- położyła rękę na moim ramieniu. I przy drzwiach dodała- to nie jest godzina odwiedzin, a zaraz będzie obchód więc zmykaj.- i wyszła.
Jak mogłem teraz wrócić do normalności jak ona tu leży ledwo żywa. Nie wiem czy potrafie. Z nią byłoby łatwiej.
-kocham Cię- pocałowałem jej sine usta i poszedłem.
Ben i Olivier spojrzeli na mnie. Usiadłem koło nich.
-trzymaj - Ben podał mi kubek z kawą- wyglądasz okropnie, może to postawi Cię na nogi.
Wziąłem kawę i oparłem się o krzesło. Szczerze byłem padnięty.
-jak mogłem ją tak zostawić samą, przecież to jeszcze dziecko- oskarżał się Olivier.
-nie to już nie jest dziecko - odezwał sie Ben- musiała bardzo wcześnie dorosnąć zmusiło ją do tego życie. I sytuacja w jakiej sie znalazła. Była odtracana przez ludzi. Wędrówała z domu do domu. Nie było to dla niej łatwe. Zaczęła się głodzić i ciąć, ale odkąd poznała Ciebie Thomas- mężczyzna spojrzał na mnie- jest jakby szczęśliwa, uwierzyła w miłość i to że ktoś ją akceptuje taką jaką jest. I że ma dla kogo żyć. Jej życie się zmieniło dzięki tobie.
-ma Pan rację ja to spieprzyłem- wtrącił się drugi mężczyzna- wpadła w to wszystko bo ja nie potrafiłem być ojcem. Przeze mnie trafiła do domu dziecka i musiała tak żyć. Dobrze że trafiła akurat na was i że jest szczęśliwa z wami.
Przerwał mu lekarz który poprosił go na rozmowę.
- Thomas jedź do domu- przekonywał mnie Ben-jakby coś sie zmieniło obiecuje zadzwonię do Ciebie w pierwszej kolejności.
Posłuchałem go, miał rację ja i tak jej teraz nie pomogę. Teraz pozostaje tylko czekać.
××××××××××××××××××××××××××××××××
Ta historia powoli sięga końca, więc czekajcie bo sama jestem ciekawa jak to sie potoczy :)
Ps: moje opowiadania nie są wcześniej planowane. Są pisane spontanicznie. ♡
CZYTASZ
I am nobody
Short StoryCzy da się kochać nie wiedząc co to miłość? Czy da się wybaczyć osobię, która nas zraniła? Czy można zapomnieć o przeszłości i zacząć wszystko od nowa?