9

480 13 1
                                    

Zapaliło się światło.

A co jeśli to jego rodzice, a nie on. Schowałam się za fotelem stojący na balkonie.

-ktoś chyba sobie jaja robi - prychnął Thomas otwierając drzwi balkonowe ,a ja odetchnełam z ulgą, że to on i wyszłam z kryjówki.

Miał na sobie tylko spodnie dresowe. Jego tors był umięśniony i jedym słowem genialny.

- chcesz zdjęcie-  parsknął widząc jak mu się przyglądam.

Nie obeszło się bez rumieńców na mojej twarzy.

-obejdzie się, a jak się czujesz? - zapytałam. Wyglądał na zdrowego.

-nie najgorzej, wejdź do środka - zaprosił mnie. A ja skorzystałam.

Jego pokój był ciemno szary. Miał plazmę wielkie łóżko i szafe z lustrem.

Usiadłam na skraju łóżka. Czułam się tu dość nieswojo.

-co ci się stało? - wskazał na moją krwawiącą łydkę.

- miałam starcie z drzewem

-zabawa we mnie ci nie wyszła - zaśmiał się- poczekaj zaraz wracam. Znikł za drzwiami. Po chwili wrócił z apteczką.

-może zapiec - przykłada nasączony lekiem wacik do mojej rany.

W moich oczach pojawiają się łzy. Piecze jak cholera. Tom dmucha na ranę i od razu ból ustępuje. Nakleja plaster w minionki .

-i po bólu-  mówi i siada koło mnie.

Ktoś puka do drzwi. Jak zawsze

Bez słowa chowam się za szafą gdzie jest odpowiednia szczelina. Chłopak wybucha śmiechem i chowa apteczkę pod łóżko.

-jak się czujesz kochanie - weszła jego mama . No super po prostu zajebiscie. Chociaż lepsze to niż ojciec pomyślałam.

-spoko nic mi nie jest-  odpowiada chłopak ze śmiechem. Pewnie śmieszy go moje zachowanie, ale głupio bym się czuła jakbym w środku nocy ktoś się dowiedział, że u niego byłam.

-pamiętaj że jeszcze raz coś ci się stanie i nie może się to skończyć tak dobrze jak dziś. Wstrząs mózgu to nie przelewki- słysząc to zamieram.

-nie przesadzaj, a ten sukinsyn trener odpowie za mój uszczerbek na zdrowiu.

-nie tylko on, gdyby tamten chłopak cię nie uderzył, a potem trener by nie walnął cię piłką nic by się nie stało - westchneła ciężko.

-dobra skończmy ten temat błagam- jeńczy. I opada na miejsce na którym niedawno siedziałam.

-dobrze odpoczywaj. I nie zapomnij wziąć leków-  wychodzi.

-już możesz wyjść teren czysty - Rozglądam się i ponownie siadam na łóżko.

- wstrząs mózgu serio?- pytam zdziwiona. Chociaż można było się tego spodziewać, wyglądało to poważnie.

- oj już nie przesadzajcie wszyscy.  Chociaż wiadomo że mam mózg-  prycha. Jak mógł sobie zawsze żartować ze wszystkiego?.

Nie ogarniam jego wiecznego zadowolenia.

-dobra to może ja już pójdę-  wstaje, ale powstrzymuje mnie Thomas, który łapie mnie za rękę.

-zostań jeszcze chwilę- prosi swoimi błyszczącymi oczami wpatrzonymi w moje.

Nie mogę odmówić jego oczom i grzecznie siadam.

- co cie podkusiło żeby tu przyjść? - pyta zdziwiony.

-przestraszyłam się gdy tak padłeś na ziemię -wyznałam szczerze.

-czyli zależy ci na mnie? - zamurowało mnie to. Sama nie wiedziałam może tak, ale noo niee, no ja??. Kurdę co ja mam zrobić?!.-bo mi na tobie bardzo - kurcze jaki on bezpośredni. Zbliżył się do moich ust. Ale skierował sie do szyji. Którą delikatnie muskał ustami. Czułam się jak w niebie.

Zaczął ssać moja skórę wiedziałam, że tworzy malinki,ale nie przerywałam mu. Jego dotyk jako jedyny nie budził we mnie odrazy.  Może jedynie z początku, teraz jednak czuje coś innego, bardziej przyjemnego.

-muszę iść-  jęknełam wyrywając mu się i wybiegłam z jego pokoju. Z trudem wróciłam do siebie. O mało nie spadając przy tym z drzewa.

-cholera- powiedziałam nagłos

-co ty taka zdyszana?- do pokoju wszedł Ben.

- ćwiczyłam trochę na balkonie- westchnełam ciężko żeby go przekonać do moich słów.

-o tej porze?- ilustruje mnie badawczym wzrokiem-dobra chodź na obiad- odpuszcza i wychodzi.

Zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Zakryłam korektorem malinke, ktorą zrobił mi chwilę temu Thomas. Nadal nie dochodziło do mnie, że to się stało. Że ja na to pozwoliłam, nie chce się z nikim wiązać.

Marry i Ben zaczeli rozmawiać o pracy nudaa....

-widzę że ci smakuje cieszę się - mówi wesoło Marry.

Patrze na talerz o cholera..połowy nie ma na talerzu tylko w moim żałądku. Moja dieta poszła w zapomnienie cudownie..

Odeszłam bez słowa od stołu i wbiegłam do swojego pokoju. Rozebrałam się do pół naga i przejrzałam się w lustrze.

-cholera no - jęknełam widząc moje okrągłości. A było juz tak dobrze, ale uległam..jestem słaba, za słaba, musiałam znów wziąć się z garść.

Leżała w wannie wypełnioną pianą. Zobaczyłam moją zyletkę chwyciłam ją. Ale... wacham się. A co jeśli Thomas znów się potnie widząc że ja to robię.  Wolałam nie ryzykować.  Odłożyłam ostry metal.






I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz