19

369 9 0
                                    

Szłam alejką w parku. Myśląc o mamie. Której nawet nie znałam. Ciekawe czy ona mnie kochała.

Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Nie miałam siły iść dalej. Mój organizm był skołowany. Raz głodowałam później jadłam teraz znów przeżuciłam się na głodówkę. Mój wygląd zdradzał moją kondycję. Podkrążone oczy. Blada cera.

Spojrzałam na staw znajdujący się niedaleko. W oddali stał jakiś straszy mężczyzna. Bardzo mi kogoś przypominał... czyżby to ... był... Mój ojciec

Mężczyzna zaczął iść w moim kierunku. Momentalnie przypomniała mi sie podobna historia gdzie kiedyś przed szkołą siedziałam na ławce i też coś słyszałam , albo kiedyś niedaleko domu też widziałam mężczyznę podobnego właśnie do niego.

Wstałam i ruszyłam w przeciwną stronę byłam cała sparaliżowana. Przyspieszyłam niestety, ale mężczyzna zrobił to samo.
Zaczełam biec mimo że nie miałam siły.
Moje oczy były pełne łez.

-Blanca stój- usłyszałam znajomy mi głos, ale nie zamierzałam się zatrzymywać biegłam co sił w nogach. Nie chciałam go widzieć na oczy nie po tym co mi zrobił. Przez niego trafiłam do domu dziecka.

Dobiegła do domu i usiadłam na zimnych schodach. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczełam płakać.

-Blanca co się stało?- podbiegł do mnie mój sąsiad, czyli-Thomas

-nie.. n..ie.. chcę o.. tym ga...dać - wydusiłam, z siebie i wbiegłam do domu zamykając za sobą drzwi.

Wbiegłam na górę i jedyne o czym myślałam to ból. Usiadłam na krawędzi wanny. Wziełam żyletkę przełożyłam ją do nagarstka. Pierwszy raz bo zawsze robiłam to na udach.

Mocno przeciągnełam ostrą krawędzią żyletki wzdłuż ręki. Poczułam ostry ból. Krew zaczeła kapać na płytki. Zamknęłam oczy oddając się upustowi negatywnych emocji.

-Blanca otwieraj słyszysz - usłyszałam jak chłopak dobija sie do drzwi. Pewnie znowu wszedł przez balkon.

Oczyściłam ranę i zabandażowałam.

-cholera jasna Blanca- walnął w drzwi aż odskoczyłam ze strachu. Nie myśląc nawet o wytarciu zakrwawionej podłogi otworzyłam drzwi.

Tom był wkurzony nie dało się ukryć. Zamknęłam za sobą drzwi żeby nie widział stanu łazienki. Miałam na sobą grubą bluze z kapturem która skutecznie zakrywała opatrunek..

-co?- wzruszyłam ramionami i usiadłam na skraju łóżka.

- ty się jeszcze pytasz ? - podszedł- to ja sie kurwa pytam - podniósł głos.

-proszę cie idź już i tak nic nie możesz zrobić- mówiłam spokojnie.

- Blanca co sie stało dlaczego mnie tak traktujesz? - chodził nerwowo po pokoju - przecież tak dobrze nam się układało, a teraz nawet nie chcesz ze mną rozmawiać

-wyjdź- powstrzymywałam łzy. Co ja mam mu powiedzieć że mój ojciec raczył się pojawić. Nawet nie przyszłoby mi to przez gardło on i tak nie był w stanie mi pomóc.

Wypuścił powietrze z ust I zaciągnął pięści.

-pociełaś się prawda - spojrzał na mnie.

-nie twój interes proszę Cię wyjdź i tak nie możesz mi pomóc- nie utrzymałam łez.

-popatrz jak ty wyglądasz. Twój organizm dłużej tego nie wytrzyma. - spuscił głowę- zaraz się okaże czy moje podejrzenia są słuszne

Podszedł do drzwi od toalety i otworzył je. Wiedziałam że widzi niewielką kałuże na ziemi. Zakryłam twarz rękoma i zaczełam płakać. Dlaczego ja nie mam odwagi po prostu się zabić!

- Blanca- objął moją twarz swoimi rękami- zależy mi na tobie i nie chce żebyś robiła sobie krzywdę rozumiesz?

- lepiej będzie jak skończymy tą znajomość- zdjełam z twarzy jego ręce.

-powiedz mi co sie takiego stało i dam ci spokój

-ja pierdole mój ojciec mnie znalazł rozumiesz ?! - wybuczyłam płaczem - z resztą ty i tak tego nie zrozumiesz i tak nikt mi nie może już pomóc.

-Blanca...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć

-musimy ze sobą zerwać rozumiesz ja już nie mam siły żyć wole umrzeć niż wiedzieć że mój ojciec jest gdzieś w pobliżu. Pokazał na co go stać . Katował mnie aż do nieprzytomności i nic sobie z tego nie robił - wykrzyczałam wszystko.

Nie odzywał się przez krótką chwilę. A potem objął mnie mocno i nie puszczał. Nie ukrywałam że było mi to potrzebne.

Rozbandażował moją ranę.

-musimy to przemyć wtedy będzie mniejsza blizna - patrzył na świeże cięcie.

Wyszedł do kuchni po krótkim czasie wrócił.

Złapał mnie za rękę.
Dotknął moją ranę nasączonym wacikiem. Szczypało jak cholera. Zacisnełam oczy.

-już chwila - dmuchał na moją ranę. Co sprawiało że mniej bolało.

-Thomas dziękuję- nie patrzyłam mu w oczy - ale zrozum już nic ani nikt mi nie pomoże. Ja chce umrz....

Wpił się w moje usta nie dając mi skończyć. Oddałam pocałunek. Moję ręce drżały , mój rozum mówił mi, aby oderwać się od jego ust. Serce jednak chciało trwać w tej chwili.

Oderwaliśmy się od siebie gdy zabrakło nam tchu. Wziął mnie na ręce i położył na miękkim łóżku. Wtuliłam się w jego tors. Nawet nie wiem kiedy ogarnął mnie sen.

Marry:

W dobrym humorze wróciłam do domu.
Ale cały czas martwiłam się o naszą podopieczną. Pomyślałam że do niej zajrzę.

Weszłam po cichu na górę i bezszelestnie otworzyłam drzwi . Na łóżku nie leżała tylko Blanca, ale też syn naszych sąsiadów Tom. Byli mocno wtuleni w siebie. Ucieszył mnie ten widok. Wiedziałam że ten chłopak jest dobry dla niej.

Uśmiechnełam się i wyszłam z pokoju.

-część kochanie - mąż przywitał mnie pocałunkiem w usta jak zawsze i bardzo to lubiłam. Mimo że jesteśmy ze soba już długo nadal kochamy się tak samo mocno.

-część mężu - usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor muszę przyznać że byłam zmęczona. A w ciąży muszę znaleźć czas na odpoczynek.

-jak się dziś czujesz?- usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.

-dobrze - uśmiechnełam się i ucałowałam go w policzek . - Blanca chyba też- spojrzałam na niego .

-jak to? - zdziwił się.

-właśnie śpi i nie zgadniesz kto jest z nią

- Thomas - wzruszył ramionami a ja byłam w szoku

-skąd wiesz?

-wiedziałem że coś z tego będzie od samego początku- wtuliłam się w niego i razem oglądaliśmy jakiś przypadkowy film.

I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz