31

299 10 0
                                    

Weszliśmy do budynku. Tom trzymał mnie za rękę. Dużo osób się na nas patrzyło, byłam chyba dla nich sensacją dnia. Połowa z nich pewnie myślała że już nie żyje...

Doszliśmy do drzwi od sali lekcyjnej. Tom poszedł na swoje zajęcia. A ja z Van zajełam miejsce w ławce.

-nie martw sie - przyjaciółka złapała moją dłoń leżącą na ławce.- przejdzie im- posłała mi pocieszający uśmiech.

-oby szybko bo już mam dość- westchnełam.

-wogóle wiem że pewnie masz dość tego pytania, ale jak sie czujesz ? - zapytała Van patrząc na wyraz mojej twarzy.

-łatwo nie jest, ale chce wreszcie skończyć z tym wszystkim i żyć normalnie- szczerze jej wyznałam bo bardzo chciałam z tym wszystkim walczyć i wygrać tą walkę.- dzięki że pytasz.

Dalszą rozmowę przerwał nam nauczyciel wchodzący do sali. Trzeba było wrócić do szkolnej rzeczywistości, chciałam wszystko nadrobić bo niedługo zaczynały się egzaminy.

Po szkole musiałam spotkać się z ojcem. Umówiliśmy się w kawiarni przyszłam wcześniej żeby sobie pomyśleć, ale nic to nie dało bo miałam okropny mętlik w głowie.
O ustalonej porze zjawił sie mój biologiczny tata.

-hej Blanca- stał chwilę nade mną, czułam że chciał mnie przytulić, ale dla mnie było na to jeszcze za wcześnie.

-hej- skinełam mu lekko głową. Usiadł naprzeciwko mnie.

Nadal czułam stres przebywając blisko niego. Ręce lekko mi sie trzęsły co próbowałam ukryć.

-co zamawiamy ? - spojrzał na menu.

-dla mnie może być szarlotka i jakiś sok- szybko mu odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc.

-okej dla mnie to samo- złożył zamówienie i zaczęliśmy rozmowę.

-wiesz że już jestem zdrowy ?- spojrzał na mnie, a ja siedziałam cicho.- leczyłem się dość długo, chociaż w sumie alkoholizmu nie można wyleczyć- poprawił sie- zrozum że to wszystko co Ci robiłem... żałuję tego. Nie byłem sobą i wiem że nie wybaczysz mi tego. Chce pomścić naszą matkę, chce żeby każdy zapłacił za jej śmierć.

-też tego chce, chociaż nawet jej nie znałam- znalazłam jego spojrzenie. Jego oczy były zaszklone. Zapewne moje też.

-ona bardzo Cię kochała, dbała o Ciebie nawet jak byłaś jeszcze w brzuchu, wiem że tam na górze Cię wspiera. Ja też chce Cię wspierać- złapał mnie za rękę na co się  wzdrygnełam- nie bój się mnie... proszę.. Chce to wszystko naprawić. Mam tylko Ciebie. Kocham cie tak jak mamę. Jesteś do niej taka podobna- ilustrował moją twarz.

- dobrze - wzięłam dłoń spod jego - spróbuje ci wybaczyć chociaż to nie będzie łatwe.

-dziękuję- pociągnął nosem, a łzy nadal stały mu w oczach - chce ci pomóc w studiach i twoim dalszym życiu, Wiem że masz teraz nową rodzinę.

-którą bardzo kocham - dodałam wcinając mu sie w zdanie.

- a ja wiem że oni kochają Ciebie i nie będę wam tego niszczył, proszę Cię  tylko o zrozumienie i żebyś czasem mnie odwiedziła.

Chciałam zacząć nowy etap w życiu i dać mu jeszcze jedną szansę. Zjedliśmy nasze zamówienie i dużo dowiedziałam się o mamie. Była cudowną kobietą...

Wróciłam późno do domu. W salonie zobaczyłam Bena i Marry na kanapie więc dołączyłam do nich. Gdy weszłam spojrzeli na mnie.

-i jak było na spotkaniu ?- dociekała Marry.

-w sumie całkiem dobrze. Olivier dał mi czas i powiedział że mogę na niego liczyć co do mojej przyszłości. - wyjaśniłam w skrócie. Dalej oglądaliśmy razem jakąś telenowele.

-ał- jękneła Marry mając dziwny grymas na twarzy. Ben sie zerwał.

-co sie stało kochanie ? - przykucnął przy kobiecie.

-zaczęło się.. ...- wykrzyczała trzymając się za brzuch.

I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz