8

526 13 2
                                    


-hej piękna - wita się ze mną Thomas na stołówce.

-chyba nie mówisz do mnie - prychnełam.

-nie ma tu nikogo tak zajebistego jak ty - zaśmiał się. Jego flirt jest oklepany.

-ale ty masz teksty... pf... szok.

-chodź lepiej do nas - złapal mnie za rękę

-hejka - powiedział Luk którego jednego kojarzyłam.

-część-  odpowiedziałam i usiadłam koło Thomasa a na przeciwko Luka.

-z racji że dziwnym trafem znów zapomniałaś śniadanka to proszę- przysunął do mnie tace z jedeniem.

Wywróciłam oczami.

-nie wywracaj mi tu swoimi niebieskimi oczkami tylko jedz - zaśmiał się. A ja nie miałam wyjścia.  PAPA DIETO!

-dziś masz ten trening?- powiedział Luk do Thomasa.

-taa znając życie stary da mi niezły wycisk.

-nie wiem czy wiesz, ale nasz kochany Tom jest kapitanem naszej drużyny piłkarskiej -wytłumaczył Luk.

Chłopak znacząco przeczesał swoją grzywkę na co wszyscy się zaśmieliśmy.

-pięknie się śmiejesz - Tom popatrzył na mnie. A ja zrobiłam  się czerwona co za zdradziecka szuja. -co prawda miałem długą przerwę, ale okaże się- zwrócił się do Luka widząc moje zakłopotanie.

-stary nawet nie wasz się odkręcić-  Luk ostrzegł Toma. Widząc w oddali Nico.

Chłopak nie wysłuchał go i gwałtownie wstał i podszedł do Nico który wywrywał jakąś laskę.

- a ty co skurwielu wyrywasz kolejną - zawrzeszczał chłopak. Nie widziałam go jeszcze tak wkurzonego.

-odwal się - Nico oberwał w głowę zachwiał sie na nogach.

-ty chuju niewyżyty- Thomas rzucił się na niego powalając go na ziemie. Zaczął okładać go pięściami.

-wystraczy mu już-  Luk zdjął go z ciała Nico.

-lepiej przeruchaj swoją laleczkę. A nie wpierdalasz się w moje życie-  syknał leżący chłopak.

Thomas nie wytrzymał i po raz kolejny wymierzył mu cios w twarz.

Popatrzył się na mnie i wszyscy wróciliśmy na lekcje. Nie dziwię się mu, że tak reaguje na tego gościa.  Przecież on skrzywdził jego siostrę.

Po lekcjach poszłam na stadion szkolny.  Zobaczyć trening Toma. Chciałam dodać mu otuchy. Wybiegł na murawę. Był jakiś przebity.

Pomachał mi na co odpowiedziałam tym samym. Co się ze mną dzieje oto jest pytanie.

Thomas

Cieszę się że Blanca przyszła na mój pierwszy trening po długiej przerwie.

Zaczęło się od ciężkiej rozgrzewki. Trener jest dziś mega wymagający.

-no Collins - warknął do mnie - weź się w garś, twoje wczasy już się skończyły.

-jakie kurwa wczasy - machałem rękoma - jak nie wiesz o co chodzi to zamilcz !!- krzyknąłem na niego.

Miałem żałobę a nie wczasy do jasnej cholery.

-grzeczniej gówniarzu bo posadzę cie na ławce - zagroził.

-i tak wiemy że pan tego nie zrobi. Sam pan wie że zdobywam najwięcej bramek - powiedziałem nieskomnie- sory chłopaki-  posłałem im pocieszające spojrzenie.

-idź lepiej pobiegaj może to ci jakoś pomoże-  syknał. 

Czułem okropny ból głowy. Po pierwszym okrążeniu miałem dość i zwolniłem

-co jest stary? - pyta Luk.

-kurwa nie wiem - zwalniam jeszcze bardziej.

-collins ogarnij się chłopaku co ty wogóle robisz?!! - oberwałem piłką od trenera. Na co prawie upadłem na ziemie.

- trenerze on słabo wygląda-  mówi Luk. Biegnący na równi ze mną.

-jak pobiega to będzie mu lepiej

-dobra stary spoko - klepie go po ramieniu. Wiem że nie ma co dyskutować z trenerem.

Więc biegnę dalej. Widzę czarne mroczki przed oczami. Upadam na piach i łapie sie za głowę. Przeszywa mnie ból

Blanca

Widzę że jest z nim coś nie tak. Jeszcze ten pojebany trener walnął go piłką. Miałam ochotę go jebnąć. Thomas jest cały biały.

Rozmawia z Lukiem. Trener wrzeszczy.  Biegnie dalej i nagle upada na ziemie. Zrywam sie z trybun i biegnę na tor.

-Thomas odezwij się - klepie go po policzku.

-kobieto mnie się nie bije mnie się pieści -zaśmiał sie.

-idioto jak możesz żartować w takiej sytuacji?- widzę po nim że cierpi.

Łapie mnie mocno za rekę. I traci przytomność 

-niech ktoś kurwa tu przyjdzie - wrzeszcze. Moje oczy są pełne łez.

Luk podbiega i próbuje ocucić chłopaka.
Ale na marne. Wzywamy karetkę. Która zjawia się po 15 minutach i zabiera go. Nie odstawiłam go ani na krok. Ale zadzwonił telefon.

-już jestem - mówi Marry

-cholera już idę - byłam zła bo z przyjemnością bym pojechała razem z nim. Ale i tak wiem że byłoby to niemożliwe.

-coś się stało? - pyta mnie kobieta. Widząc moją przerażoną minę.

-nie nic jedźmy już - pospieszam ją.

Od razu pobiegłam do mojej oazy spokoju czyt. Pokój.

Wyszłam na balkon. I czekałam aż Thomas wróci szczerze martwiłam się o niego.

Mineło kilka godzin i nic. Zasnełam ze zmęczenia. Obudziłam się i pomyślałam co jeśli wrócił kiedy spałam. Miałam hytry plan. Wejdę do niego przez balkon. Między moim a jego balkonem stało drzewo na które się wspiełam. Czułam jak rozcinam sobie łydkę. Ale nie zwracałam na to uwagi.

Chciałam po prostu zobaczyć czy z nim wszystko dobrze.

Zeskoczyłam na balkon. I z zawachaniem zapukałam w okno.




I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz