20

370 14 0
                                    

Obudziłam sie, ale obok mnie nie było nikogo. Zrobiło mi sie smutno. Potrzebowałam wsparcia w tych złych dla mnie chwilach.

-jestem- usłyszałam cichy znajomy głos.

Odkręciłam się i zobaczyłam chłopaka siedzącego na fotelu. Ulżyło mi.

-która godzina ? - przeciągnełam się, aby pobudzić swoje obolałe mięśnia.

-siódma rano trochę ci się przysneło

-a co jeśli ktoś nas widział razem w tym łóżku - spanikowałam.

Wzruszył tylko ramionami widziałam że był zły i zamyślony.

Poszłam się wykąpać i ubrałam się wbiałą bluzę i niebieskie rurki z naszywkami.

- a ty jeszcze tutaj? - myślałam że już dawno sobie poszedł.

-tak cały czas jestem tu - westchnął i wstał - dlaczego tracę tych najbliższych powiedz mi ?

- Thomas ja....

-Blanca jesteś dla mnie ważna zrozum zależy mi na tobie. A ty myślisz tylko o sobie. Wiem że to kiedyś sprowadzi cię do samobójstwa, ale pomyśl że żyjesz też dla wielu innych osób. - wyszedł trzaskając drzwiami.

Najgorsze jest to że miał rację jestem pieprzoną egoistką, myślę tylko o sobie.
Ale ja cały czas myślałam o moim ojcu nie potrafiła bym mu wybaczyć. Przeszłość niszczyła moje życie. Tak nie może być.

Wstałam obtrzepałam ubranie i wyszłam z domu. Skierowałam się do drzwi mojego sąsiada. Zapukałam.

-o dzień dobry - przywitała mnie mama Thomasa.

-czy jest może Tom?- zapytał i czekałam na pozytywną odpowiedź.

-niestety pojechał gdzieś był bardzo smutny coś się stało? - widziałam że się martwi.

-nie nic się nie stało ja już pójdę- zbiegłam ze schodków i usiadłam na swoich schodach myśląc gdzie on Może teraz być.

-no tak plaża- przybiłam sobie facepalma.

Było to dość daleko, ale zależało mi żeby z nim pogadać. Nogi zaczęły mnie boleć, starałam się o tym nie myśleć o skupiłam swoje myśli na tym co mu powiem.

Po godzinie szłam wzdłuż plaży. I zobaczyłam znajomą sylwetkę siedzącą na skale. Niepewnie podeszłam całe moje ciało było zlodowaciałe.

-Thomas możemy pogadać?- mówiłam cicho, ale tak aby mógł mnie słyszeć

Pokiwał głową na znak że tak.

-wszystko co mówiłeś to.... to jest prawda ja to wiem. Ale powinieneś zrozumieć też mnie przeszłość jest dla mnie za ciężka. Thomas zależy mi na tobie i obiecuje że nie zrobię nic głupiego. Przepraszam za wszystko.- wszystkie słowa płynęły prosto z mojego serca.

-Blancaja ciebie też przepraszam, ale nie mogę patrzeć jak się niszczyłaś. Nie mógłbym Cię stracić- złapał mnie za zimną dłoń.- przyszłaś tu pieszo - wytrzeszczył oczy.

-No tak bardzo mi zależało żeby z Tobą porozmawiać.

-wariatka - zdjął swoją skórzaną kurtkę i zarzucił na mnie. Miłe ciepło ogarnęło moje ciało.

-chodźmy już późno się robi - słońce zaczeło już zachodzić.

-czyli między nami już wszytsko ok?- przygryzł dolną wargę .

-tak - uśmiechnełam się. Przytuliłam go. Tak bardzo brakowało mi jego ciała.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Tom jak zwykle zaparkował przed moim domem.

-to co widzimy się jutro w szkole?- odezwałam się.

-no jasne - pocałował mnie szybko w usta.

Wysiadłam z auta i ogarnął mnie szok. Niedaleko nie stał kto inny jak mój ojciec. Sparaliżowało mnie.

-Blanca możemy porozamawiać?- zaczął iść w moją stronę. Nie Wiedziałam co mam robić.

-wy już chyba nie macie o czym - stanął przede mną Thomas.

-ja chce wszystko wyjaśnić- pierwszy raz słyszałam w jego głosie skruchę. Ale nie zamierzałam mu w nią wierzyć.

-wyjaśniłeś mi wszystko 7 lat temu- zaczełam płakać.

-wiem wszystko wiem i nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cofnąć czas- westchnął- porozmawiajmy proszę.

- Marry I Ben są w domu? - zapytał Thomas.

-powinni - wyszeptałam nadal chowając się za ciałem chłopaka.

- idź po nich, a my tu zaczekamy - poprosił mnie Thomas. Zrobiłam to co mi kazał.

-Blanca gdzieś ty była tyle czasu - usłyszałam wyrzuty ze strony Mary.

- coś sie stało? - zainteresował sie Ben widząc moją zapewne smutną i wystraszoną minę.

-mój... - nie umiałam nawet tego powiedzieć-  chodźcie na dwór.

Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz.

-dzień dobry - powiedział mój ojciec

-dzień dobry kim Pan jest ? - zapytał Ben

- jestem Olivier jestem ojcem Blanci- powiedział to z dużą powagą w głosie.

-i po co Pan tu przyszedł teraz to my jesteśmy jej rodziną a nie Pan-  widziałam że Ben był zdenerwowany.

Mary stała obok i trzymała mnie za rękę dodając mi otuchy. Do mnie nadal nie docierało że po 7 latach w  domu dziecka mój ojciec właśnie stoi przedemną.

- wiem że teraz jest pod waszą opieką, ale chce tylko porozmawiać-  mówił spokojnie.

-dobrze zapraszam wszystko sobie wyjaśnimy-  odezwała się Mary.

Zaczęliśmy wchodzić do środka.
Złapałam Thomasa za rękę i weszliśmy razem do środka. Przy nim wiedziałam że nic mi nie grozi. 

-chodziłem na terapię-  zaczął swoją rozmowę-  już jestem w pełni zdrowy. Minęło 7 lat wiem - przełknął głośno śline - trochę minęło zanim znalazłem pracę i nowy dom. Ale alkoholu już nie pije... Blanca czy kiedykolwiek mi wybaczysz ?

-chyba sobie żartujesz coo?! - oczy szczypały mnie niemiłosiernie, ale musiałam powstrzymać łzy - nigdy ci tego nie zapomnę nigdy rozumiesz!! Katowałeś mnie i molestowałeś i myślisz że jak przyjdziesz tu i nawciskasz mi kitów to rzucę ci się na szyję. Wiesz ile życia mi zmarnowałeś... - poczułam jak moje policzki robią się mokre.

Olivier zaczął iść w moją stronę.

-proszę cie chociaż mnie wysłuchaj.

Zaczełam się trząść ze strachu.

-nie podchodź do mnie!! - wrzasnełam,ale on nic sobie z tego nie robił.

Pisnełam gdy dotknął mojego ramienia.

-zostaw ją w spokoju - Tom walnął  go z całej siły z pięści w twarz. Aż mężczyzna upadł.

Ben wstał.

-dobra koniec tego Blanca i Tom idźcie się przewietrzyć,a my musimy porozmawiać. Ty Mary też bo nie wolno ci sie denerwować.

-przepraszam nie wiedziałem że tak zareaguje- wytłumaczył leżący na ziemii ojciec. No tak co on może o mnie wiedzieć.

I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz