2

746 23 1
                                    

Obudziłam się o 10 rano. Wziełam szybką kąpiel i ubrałam się w czarne szorty i szary crop top. Do tego białe fluxy, a włosy zostawiłam rozpuszczone.

W lodówce nie było wody którą zawsze piłam i nic więcej więc postanowiłam pójść do sklepu.  Wziełam pieniądze i ruszyłam nie wiedząc nawet do kąt. Nie znałam tej okolicy.

Rozejrzałam się i ruszyłam intuicyjnie w lewo. Po dłuższym marszu nie znalazłam sklepu. Po woli miałam dość tych poszukiwań. Ale chociaż się trochę poruszam i spale zbędne kalorie.

-a ty co mała zgubiłaś się? - zapytał chłopak stojący ze skrzyżowanymi rękoma obok czarnego motoru.

-szukam sklepu z resztą nie twój interes odwal się - syknełam i poszłam przed siebie. Nie zwracając na niego uwagi.

-musisz skręcić w lewo, a później w prawo - krzyknął na tyle że usłyszałam.

Znalazłam sklep zrobiłam potrzebne zakupy. Wracałam tą samą drogą. Ten chłopak znów tam stał. Udałam więc że go nie widzę.

- a może gdzieś cię podwieść?- zapytał.

-obejdzie się - odpowiedziałam i poszłam dalej. W tym czasie chłopak założył kask i odjechał. Machając mi na pożegnanie.  Na co ja posłałam mu środkowy palec.

-pajac- powiedziałam sama do siebie.

Napiłam się wody i poszłam oglądać tv. Potem wyszłam na balkon. Była ładna pogoda.

-o hej - usłyszałam czyjś męski głos.

Rozejrzałam się, ale nie wiedziałam skąd on dochodzi.

-w prawo - pokierował mnie. Jakby wiedział co myślę.

Był to chłopak, który wskazał mi drogę do sklepu.

-co ty tu robisz ?!

-mieszkam a co nie wolno - zaśmiał się siedząc na krawędzi swojego balkonu. Oddzielało nas jedynie drzewo i płot.

-spierdalaj - weszłam do środka żeby skończyć to żałosne spotkanie.

Nie lubiłam facetów są zakłamani bezlitośni i fałszywi.

W nocy Marry i Ben wrócili do domu.

- Blanca - usłyszałam wołanie z dołu.

Zeszłam niechętnie. Nie spiesząc się za bardzo.

-zapisaliśmy cię do szkoły od jutra będziesz tam uczęszczała. Wiemy że uczyłaś się w domu dziecka, ale teraz musisz iść do normalnej szkoły.

-no chyba was pojebało - zaśmiałam się potrząsając przy tym głową. Nawet nie dali mi czasu żebym się przyzywyczaiła do nowego miejsca.

-nie - westchnął "tata" - wszyscy chodzą a ty nie jesteś wyjątkiem, więc też pójdziesz czy ci sie to podoba czy nie. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Odeszli zostawiając mnie wkurzoną na środku salonu. W środku aż we mnie wrzało. Chciałam krzyczeć. Wyszłam za drzwi aby ostudzić emocje. I po oddychać świeżym powietrzem.

Usiadłam na schodach. I  spuściłam  głowę.

- co starzy ci zrobili że taka zła jesteś-  usłyszałam głos chłopaka który akurat wyjeżdżał swoim motorem na ulicę.

-po pierwsze to nie są moi starzy po drugie weź zniknij z mojego życia i nie odzywaj się do mnie.- krzyknełam na jednym wdechu.

Chłopak bez słowa ruszył w drogę. A ja siedziałam na schodach myśląc jak to teraz będzie.

I am nobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz