💧 8 💧

166 21 0
                                    

Louis 

- Louis do cholery co się stało?- Usłyszałem gdy ze spuszczoną głową leżałem na ławce bawiąc się jakimś długopisem.

- Nic Niall...Daj mi spokój.- Mruknąłem zaciskając pięść i prawie łamiąc długopis.

- Nie wyspałeś się czy co?- Mruknął blondyn.

- To nie o to chodzi...- Wzdychnąłem modląc się w duchu by blondyn dalej nie drążył tematu.

- W takim razie o co?- Spojrzał na mnie ze współczuciem. Wiedziałem, że nie da mi spokoju. Niall często mi matkował, a czasami bardziej niż moja własna matka.

- Chodzi o Harry'ego.- Szepnąłem cicho.

- Coś mu się stało?- Blondyn przejęty szeroko otworzył oczy.

- Ugh...Nie.- Mruknąłem.- Widocznie nie lubi mojego towarzystwa.- Prychnąłem pod nosem.

- Nie rozumiem.- Niebieskooki zdziwiony spojrzał na mnie.

- Polubiłem go.- Szepnałem.- Chciałem być miły i przyszedłem po niego z samego rana do domu.

- Przecież ty zawsze masz problem ze wstawaniem rano.- Zachichotał, a ja zmierzyłem go wzrokiem.

- Ugh...Niall.- Wywróciłem oczami.- Mniejsza...Po prostu przyszedłem po niego rano, a gdy mnie zobaczył uznał, że nagle jest chory i nie przyjdzie do szkoły.- Prychnąłem.

- Może na prawdę źle się poczuł.- Szepnął niebieskooki.

- Jasne.- Zaśmiałem się ironicznie.- I akurat wtedy gdy mnie zobaczył. Co z tego, że już był ubrany i gotowy do wyjścia.

- Nie pytałeś się czemu dokładnie?

- Powiedział mi, że boi się burzy.- Mruknąłem.

- Louis, ludzie mają różne lęki.- Powiedział spokojnie.

- Ale bez przesady.- Wywróciłem.- Mógł po prostu powiedzieć, że nie ma ochoty ze mną iść.

- Louisie Williamie Tomlinsonie.- Warknął blondyn.- Po szkole masz iść do Harry'ego i z nim porozmawiać.

- Nigdzie nie idę.- Warknąłem pod nosem.

- W takim razie możesz się do mnie nie odzywać.- Prychnął wstając i przesiadając się kilka ławek dalej.

- Niall...Daj spokój.- Krzyknąłem, ale chłopak mnie  zignorował.- Dobra, pójdę tam do cholery.

- Grzeczny Louis.- Zachichotał i wrócił obok mnie, a ja szczerze miałem ochotę wytargać mu te blond kudły.

***

Po długim namawianiu natrętnego blondyna postanowiłem udać się do zielonookiego. Mimo iż nie widziałem w tym żadnego sensu. Stanąłem przed drzwiami i nie pewnie zapukałem, jednak tym razem drzwi otworzył mi nie kto inny jak Harry we własnej osobie. Spojrzałem mu w oczy.

I wtedy cała moja złość minęła.

just add water; larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz