Odcinek 2.

134 4 0
                                    


Dziewczyna powoli przedkładała kartki z zeszytu. Coś nie pozwalało jej się skupić. Wspomnienie chłopaka, którego widziała ostatniej nocy.

Dziś deszcz nie padał, wiec razem ze swoja najlepszą kumpelką Mają postanowiły spędzić ten czas na dworze. Połaziły po mieście i po sklepach w najlepsze rozmawiając o swoich życiowych rozterkach. Łucja dokładnie wyjaśniła jej historie, która zaszła miedzy nią, a tajemniczym chłopcem.

- Coś tu jest nie tak! – powiedziała kiedy wracały do domu obładowane zakupami - Chłopak przychodzi nie wiadomo z jakiej meliny i każe mi jak mam żyć. Przystojny był owszem, ale zachowywał się jak świr.

- Stara, mnie to mówisz? – starała się ją jakoś pocieszyć (a raczej pokazać ironiczna stronę tej sytuacji) jej najlepsza psiapsółka Maja. – Ja czekam na swój ideał już tyle marnych lat, ale w końcu tak coś czuje, że wyjdę za jakiegoś żula i będę mieć z nim sto tysięcy bachorów.

Była osobą o trochę anarchicznym podejściu do życia, ale często było tak, że mówiła szczerą prawdę. W ten sam sposób pocieszając ludzi. Była tym kim chciała być i za to wszyscy najbardziej ją lubili. A może ona po prostu był sobą i akceptowała siebie taką jaką jest. Zupełne przeciwieństwo Łucji, zakompleksionej, która odwiecznie pragnie śmierci. Mimo jednak ogromnych różnic poglądów osobistych od paru lat tworzyły zgrany duet.

Dziewczyny z hałasem wparowały do małego wnętrza. Właściwie to tylko Majka hałasowała, jak zawsze. Czuła się jak u siebie. W pokoju Łucji mieścił się tylko składany fotel(na którym Łucja spała) mała szafa na ubrania i biurko z komputerem. Dość ciasna klitka, ale dziewczynie wystarczało to był jej kąt obwieszony setką plakatów.

- O w końcu masz drzwi do pokoju? – zauważyła koleżanka.

- Tak zasługuje na trochę prywatności. Wstawili mi je wreszcie w poprzednim tygodniu. Mówiłam ci o tym już. – przypomniała sobie dziewczyna.

- Troszkę za cicho jak dla mnie...

Nagle za oknem rzewnie zamiauczał czarny kot. Zadrapał pazurkami o szybę widząc dziewczyny.

- Jaki zajefajny! – prawie wykrzyknęła Majka - Mogę go wpuścić?

- Jak ci się da złapać. – przyzwoliła dziewczyna.

- Jakaś dziwna rasa ma. Śliczne krótkie ma futro. – Wzięła kota na ręce i zaczęła go głaskać.

- Ej, no! To chyba ten sam futrzak, co go widziałam wtedy na ulicy. – spostrzegła Łucja.

- Jejku! Ja chce mieć jakieś zwierzątko, ale nie mogę. Możesz się nim zaopiekować?

- Wziąłbym go, ale mi starzy na pewno nie pozwolą na zwierzaka a poza tym to pewnie czyjś ma obroże – westchnęła dziewczyna. Zerknęła na obroże. Wyglądała jak pognity, spleciony kawałek sznurka bądź drewna trudno powiedzieć. Była taka stara.

- Zobacz ludzie to nie mają serca. Trzymali go na czymś takim zdejmę mu to. Skoro tylko dotknęła pętli na szyi kota przy użyciu niewielkiej siły pętla sama się rozsypała. Kot zadowolony poddawał się tym zabiegom bez protestowania. Nie kręcił się siedział sztywno.

Łucja próbowała odczytać cos z rozlatującej się obroży ale niestety na nic. Wywaliła szybko do kosza paskudną pętle i razem z Majką zaczęły pieścić nowego przyjaciela. Przerwał im to krótki, hałaśliwy sygnał komórki Majki.

- Trzymaj go. – sięgnęła po telefon do kieszeni. - A to bezczelna dziwka, jebana! Franka karze mi wracać do domu. Sorry, muszę spadać. Pa! Opiekuj się Kocurkiem. - wzięła plecak i wyszła.

Tymczasem Łucja został sama w swoim pokoju z czarnym futrzakiem na rękach. Westchnęła. Położył kota na łóżko. Zwierzak usiadł i wpatrując się w „swoja nową właścicielkę" zamiauczał.

- I co się gapisz na Emo strzyżony czarnuchu?! – zakpiła z dachowca – Idę się wykąpać. Nie ruszaj moich rzeczy.

Anioł Śmierci [2011]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz