Odcinek 23.

33 2 0
                                    

Odcinek 23.

„Dramat człowieka umieszczonego między niebem, a ziemią,

między aniołami, a zwierzętami"

Św. Augustyn

******

Oczy zrobiła wielkie niczym denka od słoika. Oto stał przed nią Tobiasz we własnej osobie.

„Co on tu robi? – pomyślała – I czemu odzywają się z Erykiem tak jakby się znali?"

- Łucja, kochanie, co ty tu robisz? – chłopak był również bardzo zdziwiony.

- Yyy... cześć – wyjąkała.

- No, nie mów, że chodzisz to tej budy ? - przywitał się z nią dając jej soczystego buziaka w policzek.

Kiwnęła tylko głową na znak zgodności jego słów z prawdą. Poczuła się trochę dziwnie z ramieniem Tobiasza w tali.

- Jaki ten świat jest mały – prychnął ironicznie Eryk – Kto by pomyślał, że moja kumpela i mój kumpel są razem?

Zauważyła to, że położył wyraźny nacisk na słowo „kumpela". Czemu tak to nakreślił? Czym sobie zasłużyła? Tym, że oboje są zdrowo popierniczeni na umyśle? Czy może tym, że doświadczają różnych paranormalnych rzeczy, których nie rozumieją?

- I koniec przyjaźni – szepnął jeszcze Eryk ledwosłyszalnie do siebie.

Odwrócił się na pięcie i podążył w kierunku sceny oraz reszty chłopaków męczących się z kotarą. Słychać było dobrze jak dostaje im się od niego za guzdranie. Łucja w końcu mogła porozmawiać sam na sam z Tobiaszem:

- Nie wiedziałam, że masz zespół.

- Och – westchnął chłopak – Nie lubię się tym chwalić. To nic wielkiego.

- To ty jesteś ich wokalistą?

- Nom – przyznał.

- Wiesz, to super. Zostanę i posłucham jak śpiewasz.

- O nie, tylko nie to – wystękał – Będzie mi przy tobie głupio.

- Och, przestań i tak cię usłyszę na Festynie – powiedziała starając się dodać mu otuchy - Ja też gram w szkolnym przedstawieniu Kopciuszka.

- O, to ja może zgłoszę się na księcia?

Chłopak uśmiechnął się szeroko do niej. Skradł jej całusa. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Tobiasz był tak uroczym chłopakiem. Może Majka miała trochę racji. Powinna się cieszyć z tego, że ma takiego kolesia przy boku. Zapomnieć o wszelkich zmartwieniach. Zapomnieć o Aniele. Łucja miała nadzieje, że kiedyś nadejdzie ten moment, jednak teraz zupełnie coś innego zaprzątało jej głowę...

- Tobiasz!! – ryknął Eryk – Nie miziaj się tylko rusz tu tyłek!

Chłopak szybko popędził ku scenie. Łucja przysiadła natomiast na ławeczce gimnastycznej z boku. Zapowiadało się na to, że znów będzie słuchała poczynań zespołu. Tyle, że tym razem usłyszy również głos Tobiasza.

Próba przebiegała dość niezdarnie. Tak jakby to obecność Tobiasza ją utrudniała. Do tej pory chłopcy byli zgodni prawie w ogóle się nie kłócili na próbach. Owszem Eryk zawsze był uszczypliwy, ale tym razem nie tylko on. Łucja zauważyła, że jednak najbardziej ze wszystkich unosił się Tobiasz. Mogła go zobaczyć z zupełnie innej strony. Chciał wszystkich przestawiać jako lider zespołu. To on był spirytus movens całego tego stanu. Pod jego wpływem, co rusz ktoś przerywał grę na swym instrumencie by doczepić się do drugiego kolegi za jakieś mankamenty.

Przypatrywała się bezradnie jak wszystkie dotychczasowe starania chłopaków legają w gruzach. Eryk i Tobiasz wręcz pożerali się wzroki. Oboje chcieli dominować, a żaden nie chciał się podporządkować drugiemu. Myślała, że są przyjaciółmi jednak prawda była inna - nienawidzili się.

Tobiasz zbiegł nagle ze sceny. Chwycił Łucje za dłoń zmierzając ku wyjściu. Zapowiadało się na to, że próba zakończy się przedwcześnie.

- Czemu wychodzimy? – spytała Łucja gdy już byli na zewnątrz.

- Przypomniałem sobie dlaczego nie przychodziłem na wcześniejsze próby – odparł – Słyszałaś go. Cały czas miał do mnie pretensje.

- Tak, to prawda Eryk jest porywczy.

- Porywczy? On jest niezrównoważony. – prawie wrzasnął łapiąc się za głowę.

- Kochanie, nie zwracaj na niego uwagi. On tak do wszystkich – powiedziała ciepło chodź te słowa ledwo przechodziły jej przez gardło. Czuła się nieswojo z myślą, że jest teraz w związku. Przypomniała sobie pocałunek Eryka. Powinna teraz czuć wyrzuty sumienia, a mimo to nie odczuwała ich. Zganiła się w myśli, że znowu wraca do tego. Zapewnił ją przecież, że ten pocałunek nic nie znaczył. Nie był wtedy sobą.

- Kiedyś był inny – kontynuował Tobiasz podczas drogi powrotnej – Był dobrym kumplem w podstawówce. Mieszkał na moim osiedlu. Potem się zmienił i przeprowadził do wujka.

- W jakim sensie się zmienił? – spytała Łucja zaciekawiona.

- Kiedyś można się z nim było pośmiać i porobić różne głupoty. Potem zaczął miewać ataki złości, bił inne dzieciaki z podwórka bez powodu. Podobno nawet rodzice nie mogli z nim wytrzymać w jednym domu dlatego się go pozbyli i przygarnął go wuj.

- Jak mogli mu zrobić to jego własni rodzice? – zastanawiała się.

- W sumie nie umiał bym podjąć decyzji na ich miejscu – odparł. – Bardzo się zdoiłem jak do mnie zadzwonił z propozycją reaktywacji zespołu. Tak dawno nie graliśmy razem. Miałem nadzieje. Myślałem, że jego stan zdrowia się poprawił.

- Na co właściwie jest chory?

- Choruje na jakąś nerwice czy coś. Ogólnie ma jakieś zwidy, rozdwojenie jaźni. Jest psychicznie chory.

Łucja nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Przecież mogła się tego wszystkiego dowiedzieć dużo wcześniej. Wystarczyło zapytać Tobiasza. Ale skąd mogła wiedzieć, że się znali od dziecka? Teraz dopiero uświadomiła sobie, co tak naprawdę musiał przeżywać Eryk. Porzucenie rodziców, ukrywanie przed światem swojej przypadłości. Zapewne nikt mi nie wierzył gdy mówił, że słyszy głosy. Od razu zatwierdzili, że powinien trafić do psychiatryka, a najlepiej zamknąć go w piwnicy, żeby do reszty zdziczał.

„Tylko ty wiesz o mnie więcej niż oni." - zwierzył jej się ze swojej samotności. Oczekiwał zrozumienia, a ona stała jak kołek. Potraktowała go jak wszyscy inni.

- Czemu jesteś taka zmartwiona?

- Znam Eryka od dwóch lat, a tak naprawdę nic nie wiedziałam o jego sytuacji. – wyznała – Współczuje mu.

Chłopak objął ją ramieniem.

- Kochanie, masz zbyt dobre serce.

Anioł Śmierci [2011]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz