Odcinek 8.

65 3 0
                                    

„Uciec z duszą na listek"

Park. Pogoda na zewnątrz była przepiękna. Słońce przedzierało się pomiędzy liśćmi drzew wzmacniając wrażenie ich zielonego koloru. Jedynie chłodny wiatr przypominał o tym, że na wieczór znów lunie deszcz. Delikatnie rozwiewał jej rozpuszczone kosmyki włosów. Przyszła do parku zaraz po szkole. Grass wiernie siedział na ławce obok niej. Klasa Łucji nazwała go 'bodyguard' nie wiedząc nawet ile prawdy jest w tym, co mówią. Dziewczyna jednak już się przyzwyczaiła do jego obecności. Nie budził już w niej agresji jego widok. Miała nadzieję, że jeszcze bardzo długo będzie je przypominał o aniele, który jej go podarował...

Wpatrywała się w boisko gdzie pięciu chłopców grało w kosza. Nie znała żadnego z nich, ale bardzo interesowało ją to co robią. Gdyby ona mogła tak nagle poddać się jakiejś czynności, sportowi i czy głupiemu hobby... Zapomnieć o tym, że ma się przed sobą jakąś tam przyszłość i po prostu zająć się czymś.

Grass otarł się o jej ręką jakby próbując ją pocieszyć.

- Dobrze, że mam chociaż ciebie, Kocurku... – pogłaskała zwierzaka odwracając swoją uwagę od gry.

Wtem poczuła jak coś mocno uderza ją w bok głowy. Uderzenie spowodowało, że dziewczyna wręcz spadła z ławki. Upadek plecami na ziemię sprawił, że nie mogła przez chwile oddychać ani się ruszyć. Jej nogi nadal spoczywały na ławce skąd Grass spoglądał na nią rozpaczliwie. Nagle usłyszała jak ktoś do niej podbiega.

- Nic ci nie jest? – odezwał się spoglądający na nią z góry blondynek o czekoladowych oczach – Przepraszam to był wypadek.. ja naprawdę nie wiem jak ta piłka mogła w ciebie trafić skoro siedzisz tak daleko od boiska. To było tak jakby wiatr zdmuchnął ją w twoją stronę.

- Nie przejmuj się mną – odparła chociaż czuła jak guz rośnie jej na głowie.

- Pomogę. – zaoferował się nieznajomy kiedy próbowała się podnieść z ziemi. – A może odprowadzić cię do domu na wszelki wypadek?

Był naprawdę szczerze zmartwiony jej stanem. Dopiero kiedy stanęła na nogach stwierdziła, że jego włosy tak naprawdę były brązowe.

- Tobiasz!!! – krzyknął jakiś koleś z boiska - Podaj piłkę!! Łamago!

Chłopak jednak udawał, że nie słyszy nawoływań kolegów. Zatrwożony jej stanem zdrowia chłopak nadal próbował się tłumaczyć:

- To było jakby wiatr ją zdmuchnął albo anioł...

- Anioł..? – powtórzyła słowo, które wywołało masę skojarzeń w jej głowie.

- Tak anioł. To znaczy... to niedorzeczne...

- Wierze w anioły. Nawet czasem widzę – wydawało jej się, że po wypowiedzeniu tych słów jakby wiatr się nasilił.

Dziewczyna usiadł na ławkę próbując dojść do siebie. Głowa bolała ją niemiłosiernie, a świat zaczął wirować. Mimo wszystko uparcie postanowiła wstać.

- Boże, co ja ci zrobiłem, przepraszam.

Złapał w ramiona chwiejącą się dziewczynę.

- Nie, to nie twoja wina już rano się źle czułam, a wczoraj chłopak poraził mnie prądem – paplała bez namysłu.

- Gdzie mieszkasz?

Anioł Śmierci [2011]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz