>23<

783 71 31
                                    

Oczywiście uprzednio dając Plaggowi jego ukochany camembert. Cały czas mnie zastanawia jak on może to coś lubić!? (No Adrien. Ja na przykład tez lubię camembert -.- ~dop. Zośki) Jak!? Dobra... Mniejsza o to.

*******************************************

*Marinette*

   Wstałam o 6:40. Co się dzieje!? Zbliża się koniec świata! Marinette Dupain-Cheng z własnej woli wstała o tak wczesnej porze! Okej... Czas się szykować. Wstałam leniwie z łóżka i ruszyłam do szafy a następnie z przygotowanymi ubraniami do łazienki.

    Było dziś strasznie gorąco więc założyłam różowy, luźny top, o krótkim rękawku z napisem "HELLO". Do tego krótkie, białe spodenki z wysokim stanem. Na nogi założyłam białe trampki a włosy zaplotłam w luźny warkocz.

   Zeszłam na dół do kuchni. Rodzice już od ponad godziny byli w piekarni. Zjadłam śniadanie po czym wróciłam do pokoju po plecak i ruszyłam do szkoły. Gdy dotarłam do placówki, niemalże od razu zaatakowała mnie moja przyjaciółka. -Mari! Czemu wczoraj nie odbierałaś telefonów!? Martwiłam się o ciebie!- Wykrzyczała zdenerwowana piwnooka. -Spokojnie... Bo... No ten... Telefon mi się rozładował aja... Ja zgubiłam ładowarkę! Tak! Ładowarkę.- odpowiedziałam zmieszana. Faktycznie telefon mi się wtedy rozładował a ładowarkę wymyśliłam . -Ah... Już dobrze. Wybaczę ci. Ale jeśli jeszcze raz tak zrobisz to ci obiecuję jak Boga kocham że skończysz jak Nathaniel! Jasne!?- powiedziała mrużąc oczy. Przerażona głośno przełknęłam ślinę. -J...Jasne...- odpowiedziałam.

   Na ostatnim dzwonku jak zawsze wyszłam sama. Szłam pustymi korytarzami. Czułam jak by ktoś mnie obserwował. Moje kroki echem odbijały się od ścian. Nagle ktoś popchną mnie na ścianę. Spojrzałam kto to i ujrzałam Lukę. -czego ty jeszcze chcesz!- spytałam wkurzona. -Niczego- powiedział i ponownie mnie popchną. Tym razem upadłam na twardą ziemię. Chłopak już się zamachnął by mnie uderzyć, ale za miast tego upadł z głośnym krzykiem. Spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu stał ten dupek. Teraz na jego miejscu stał Kot. - I nie próbuj więcej na nią choć ręki podnieść!- wysyczał wkurzony. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać. -A..Ale kim ty..- wyjąkał Luka. - Czarny Kot. Obrońca Paryża. A ty lepiej stąd uciekaj zanim się bardziej wkurzę.- powiedział Chat podchodząc do niego i wyciągając zza pleców swój kicikij. Tamten szybko wstał i uciekł. -Nic ci nie jest Księżniczko?- Spytał zatroskany chłopak podchodząc z powrotem do mnie. -Nie- powiedziałam i pocałowałam chłopaka delikatnie. -Chodź. Odprowadzę cię do domu- powiedział chłopak gdy się od siebie odsunęliśmy. Objęłam jego szyję a on skoczył  na dach. Już po chwili byliśmy na moim balkonie.

************************************                   

Witajcie!

Rozdział trochę opóźniony ale no co zrobisz? No nic nie zrobisz!

Nie zapomnijcie  gwiazdce i komentarzu!!!

Hello Princess || MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz