Biegnę jak najszybciej mogę, próbując nie myśleć o tym co mnie czeka, gdy stanę. Jest wcześnie, bardzo wcześnie. Na dworze panuje charakterystyczna szarówka, a mgła skutecznie zmniejsza moje pole widzenia. Dziwię się, że jestem w stanie tak szybko się poruszać, zważywszy na to, że jeszcze parę minut temu byłam tak obolała, że ledwo mogłam chodzić.
Adrenalina jednak robi swoje. Skutecznie zmusza moje ciało do dalszego wysiłku, tymczasowo neutralizując ból. Ojciec zawsze mi powtarzał jak dziwnie działają na nasz organizm strach i panika. Zmieniamy się wtedy w kogoś... coś innego. Wychodzą z nas pierwotne instynkty, które pomagały przetrwać niegdyś naszym przodkom.
Im dalej biegnę, tym las robi się gęstszy. W dodatku czuję, że zaczynam opadać z sił. Powoli zwalniam, nie pozwalam sobie jednak na postój. Nie muszę biec szybko, muszę po prostu biec. Przemieszczać się.
Słyszę ich. Wiem, że mnie gonią, że są tuż za mną. Nie umiem się jednak zmusić i spojrzeć za siebie. Do moich uszu docierają najprzeróżniejsze bodźce z otoczenia, tak bardzo charakterystyczne dla typowego matecznika. Słyszę ptaki, owady. Niedaleko musi się gdzieś znajdować jakiś strumyk, ponieważ idealnie dociera do mnie dźwięk wody. Z przerażeniem zastanawiam się, jak daleko jestem od jakiegoś małego miasteczka, czy chociażby drogi? Wszystko wskazuje na to, że jestem gdzieś w środku cholernie gęstego lasu, bądź puszczy.
Bez zbędnej paniki - napominam się w myślach, przypominając sobie słowa ojca. Muszę zachować w miarę czysty umysł. Nie mogę się zmienić w niemyślące zwierze. Nie mogę się zachowywać jak spłoszony zając, czy sarna uciekająca przed kojotem bądź wilkiem. Jestem człowiekiem.
Jestem człowiekiem.
- Cholera - jęczę cicho, gdy potykam się o wystający korzeń i upadam na wilgotną ziemię. Siła upadku jest na tyle duża, że przez chwile mam problem z wzięciem oddechu. Mija chwila zanim dociera do mnie co się tak właściwie stało. W roztargnieniu próbuję jak najszybciej wstać, podpierając się na łokciach. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ przez upadek ból ciała znów zaczyna dawać o sobie znać.
Kamienieję jednak dopiero wtedy, gdy słyszę za sobą kroki. Boję się odwrócić, bo niestety wiem kogo tam zobaczę.
Jestem skończona.
***
Witam moje ludki kochane!
Niektórzy z was znają mnie dzięki Forever hate you - cieszę się, że zostaliście! Gorąco jednak witam, także nowych czytelników! Mam nadzieje, że i wy zostaniecie!
Pierwszy rozdział już wkrótce.
<3
CZYTASZ
Tomorrow will be better
Fiksi Remaja- Zaufanie może zabić - stwierdziła, jak gdyby nigdy nic. - Albo uratować - wzruszyłem ramionami. *** Dante - miły, empatyczny chłopak, który ma mały problem z byciem asertywnym, postanawia się dowiedzieć czegoś o tajemniczej, nowej dziewczynie, k...