31

3.3K 264 100
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ren

Przechodzi mnie dreszcz gdy zdaję sobie sprawę, że jestem już na miejscu. Na dworze już od paru dni jest ciepło, a dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że mamy przynajmniej siedemnaście stopni. Mimo to ja się trzęsę, całe moje ciało przypomina wiotką watę. Nie umiem dokładnie powiedzieć, opisać co czuję, bo jeszcze nigdy się tak nie czułam. Zawsze w życiu przeżywałam zawody, ludzie na których mi zależało albo mnie ostatecznie porzucali albo to ja porzucałam ich gdy okazywało się, że są przy mnie tylko dla pieniędzy, czy wpływów.

Zawsze to ja byłam to zranioną, skrzywdzoną. Prawda jest jednak taka, że nikt nie jest święty. Każdy popełnia błędy, czasem świadomie, a czasem nie. I dzisiaj to ja będę tą która popełni masę głupich błędów, tą która dziś skrzywdzi.

Każdy z nas jest czasem tym złym w czyjejś historii.

W ogrodzie stoi parę osób, ale nikt za specjalnie nie zwraca na mnie uwagi. Każdy jest zajęty sobą i swoim alkoholem. Widok papierowych, czerwonych kubeczków sprawia, że od razu dopada mnie przekonanie, że też powinnam dzisiaj wypić. Powinnam i to dużo. Jordan i tak już jest mną zawiedziony, plus pewnie jest wściekły, bo jedyne co zrobiłam to wysłałam mu sms, że ma się nie martwić i że żyję. Po rozmowie z Charliem nie poszłam do domu, więc nawet się nie przebrałam. Ale w sumie to nic. W końcu po co miałabym dzisiaj ładnie wyglądać. I tak wszystko dziś spieprzę.

Wchodzę do domu Alexa przy okazji prawie zderzając się z jakąś, cholernie napaloną, parę. Oni też nie zwracają na mnie większej uwagi, więc nie zauważają nawet kiedy przekręcam oczami i trochę za mocno trzaskam drzwiami wejściowymi.

Wow. Jeśli dla Cross'a to jest mała impreza, a to są sami jego bliscy znajomi, to umieram z ciekawości jak wyglądają u niego te duże imprezy. Nie wiem, może wtedy zaprasza pół miasta, a nie pół szkoły. Odnajduję wzrokiem kuchnie która, na moje szczęście, jest niedaleko i lekko rozdrażniona zmierzam w jej kierunku.

Od razu na wejściu analizuję całe pomieszczenie wzrokiem i z pewnego rodzaju wściekłością zdaję sobie sprawę, że nigdzie nie widzę ani kubków ani, co ważniejsze, alkoholu.

- Dawaj to. - rzucam do jakiegoś pierwszego lepszego gościa stojącego w przejściu z butelką wódki. Nie zamierzam zawracać sobie głowy jego oburzeniem, więc nie zatrzymując się, kieruję się w głąb salonu gdzie jest najwięcej ludzi i od razu biorę porządnego łyka. Momentalnie czuję znajome ciepło rozchodzące się po moim ciele. Tak, zdecydowanie tego właśnie dzisiaj potrzebuję.

- O wow, nie wyglądasz na amatorkę. - odwracam się, gdy słyszę za sobą zaczepny głos jakiegoś chłopaka. Wzdycham, gdy okazuję się, że jest to poprzedni właściciel, należącej obecnie do mnie, butelki wódki. Mimowolnie przelatuję po nim spojrzeniem, chciałabym się kłócić, że to po prostu mój stary nawyk, żeby zawsze sprawdzać, czy dana osoba z którą rozmawiam nie ma przypadkiem w ręku czegoś niebezpiecznego, ale nie oszukujmy się, byłoby to kłamstwo. Rozleniwiłam się, przestałam być czujna.

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz