19

6.7K 579 376
                                    

Znacie może jakieś ciekawe cytaty? Jeśli tak to napiszcie mi je, proszę! Ten ludek który podzieli się najciekawszym cytacikiem dostanie dedykację w następnym rozdziale.

*Najlepiej po angielsku*

Ren

- Ren, to jest maksymalnie, w chuj, niebezpieczne. - Jordan chowa głowę w ręce i głośno wzdycha. - Według protokołu powinienem poinformować o wszystkim twojego ojca i cię stąd jak najszybciej zabrać. - wiem to. Dlatego nie chciałam mu powiedzieć.

Pochylam się na sofie w jego stronę. On siedzi na krześle. Dzieli nas szklany stolik.

- Wiesz dobrze co to dla mnie oznacza. - staram się żeby mój głos był rzeczowy, ale czuję, że pobrzmiewa w nim nutka błagania. - Znów mnie wyśle na drugi kraniec świata, albo zamknie mnie w jakiejś, cholernej, fortecy.

Forteca to przenośnia i Jordan dobrze o tym wie. Chodzi o mój dom, który siłą rzeczy, naprawdę przypomina fortecę nie do zdobycia. Zero przyjaciół, wolności. Zero życia. Bez Jordana.

- Proszę cię. Ja to załatwię, obiecuję. Daj mi czas. - myślę o tym mieście. O Troy'u który zachowuje się jakby był moim zaginionym bliźniakiem. O tych wszystkich zabawnych ludziach i o tym, że ich największym kłopotem jest to, że mają zagrożenia z matmy. O czarnowłosym chłopaku którego nie potrafię rozgryźć, który jest zdecydowanie za dobry i za delikatny na ten świat.

O jego kolorowych oczach. I zapachu...

Gdy mnie prowadził do domu dało się od niego wyczuć taki dość mocny zapach perfum które pachniały jak...

- Ren? - głos szatyna sprowadza mnie na ziemię. - Coś nie tak? Zaczerwieniłaś się.

Kurwa.

- Posłuchaj mnie. - ciągnie dalej. - Wiem, że ci się podoba takie życie. Wierz mi lub nie, ale ostatnie tygodnie są najlepszymi w moim życiu. - wierzę mu. Niechętnie opowiedział mi kiedyś o swoim dzieciństwie. Jego ojciec był alkoholikiem, a matka zmarła na raka, gdy miał jakieś siedem lat. On dorastał prawie dosłownie na ulicy. Tak wszedł w układy z ludźmi od których powinien się trzymać z daleka. I tak w końcu napotkał mnie na swojej drodze. - Ale nie mogę tak ryzykować. Mała, tu chodzi o twoje życie, przecież wiesz. - spojrzał na mnie tym swoim współczującym spojrzeniem.

- Daj mi czas. - powtarzam. - Daj mi czas, a obiecuję, że będzie dobrze. Musisz mi zaufać.

Mężczyzna przez chwilę obserwuje mnie w skupieniu, a ja mam wrażenie, że ważą się w tej chwili dalsze losy mojego życia. Wszystko zależy od niego.

Jak zawsze.

- Masz plan? - pyta w końcu. Wiem, że wygrałam. Skoro o to pyta to zgadza się żeby dać mi czas. Ojciec nigdy by mi nie zaufał. Jordan to robi.

- Mam. - powinnam się uśmiechnąć ale nie mogę. Sumienie mi na to nie pozwala.

***

Dante

- Niedługo festyn. - słyszę szczęśliwy głos Emmy. - Jak tam? Macie już jakieś stoisko jako szkolny klub sportowy?

Cóż. Spoglądamy na siebie z Alexem z zaniepokojeniem. Nie, nie z zaniepokojeniem. Tylko, kurwa, z przerażeniem.

- Nic nie macie, co? - Emmie rzednie mina. Właśnie jemy lunch.

Przy stoliku siedzimy tylko we trójkę. Nie mam zielonego pojęcia gdzie jest Mia, czy Max.

- Liam miał coś wymyślić. - Burczy mój przyjaciel. - Nie wiem w końcu co oni odwalają. Trener nas powiesi za jaja jeśli jako jedyni damy klapę na tym festynie.

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz