24

6.5K 544 249
                                    


Ren

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ren

Stoi na wprost mnie.

Przyszedł tu.

Znowu.

Nie mogę na niego patrzeć. Na samą myśl o nim czuję mdłości i wściekłość jednocześnie. Wydawał się inny, ale nigdy, przenigdy, nie przypuszczałabym, że inny do takiego stopnia. Miał takie piękne jasne, jak niebo, oczy i taki ciepły uśmiech. Od zawsze ojciec przestrzegał mnie żebym nie ufała obcym. Kategorycznie tego zabraniał.

Czemu więc po jednym spotkaniu, jednej rozmowie, czuję się taka zawiedziona? Taka zraniona?

Milczy jak jego szef, stoi z założonymi rękoma jak on, ale nim nie jest. W porównaniu do niego nie ma kamiennej miny, ani zimnych, nieczułych oczu.

Jest inny. Cały czas mam takie wrażenie.

Wpatruje się we mnie, wręcz, przepraszającym wzrokiem. Jest ubrany na czarno przez co strasznie się zlewa ze ścianą. W piwnicy nie pali się żadna lampka, a jedynym źródłem światła są otwarte drzwi z których dochodzą jakieś promienie.

Jest mi zimno. Strasznie zimno. Moje ciało jest całe odrętwiałe.

Muszą dopilnować, żebym przeżyła, ale to w jakim będę stanie, gdy już będą mogli mnie wypuścić jest mało ważne. Mogę mieć zapalenie płuc, połamane żebra, czy wstrząśnienie mózgu. Bo kogo będzie obchodzić w jakim jestem stanie? Ważne będzie czy żyję.

- Twój ojciec się targuje. - odezwał się wreszcie po wielu minutach milczenia. Jego głos jest delikatnie zachrypnięty, a ton rzeczowy. - Nadal nie mamy od niego żadnych konkretnych wieści.

Aż prycham, uśmiechając się sarkastycznie. Najbardziej chyba boli mnie fakt, że nie jestem jakoś bardzo zdziwiona.

Nie powinnam się odzywać. Ojciec i wszyscy instruktorzy zawsze tak mnie uczyli. Lepiej nie gadać, a jak już, to tylko odpowiadać na pytania. On mi konkretnego pytania nie zadał, więc milczę.

Cały czas jednak, w całej tej beznadziei, czuję lekkie rozbawienie.

- Coś cię bawi? - mężczyzna unosi lewą brew do góry.

Cóż, to już jest raczej konkretne pytanie.

- Od zawsze wiedziałam, że ewentualna statuetka dla najgorszego ojca roku trafiłaby do mojego, gdyby takowa istniała. - mówię, a przy tym aż czuję ból. Klatka piersiowa boli mnie od samego delikatnego oddychania, a co dopiero od mówienia.

Staram się tym jednak nie przejmować.

- Zostałaś mu tylko ty. Prędzej czy później w końcu wymięknie. Przecież będzie musiał.

Tak, tylko, że pół życia spędziłam na różnych wyjazdach, czy obozach. Ja, ojca widzę może z dwa razy do roku. Może trzy, jeśli ma czas w święto dziękczynienia. Szczerze powiedziawszy to on nawet nie zauważyłby mojego zaginięcia, gdyby nie to, że najprawdopodobniej całe media o tym trąbią.

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz