23

6.3K 539 609
                                    

Zamykam uradowany drzwi od swojego domu. Dzisiejszy dzień był jak jakaś cholerna bajka. Najpierw Ren zaprosiła mnie na lunch, potem Emma wykiwała Charliego, a potem ten cały incydent z fioletowowłosą.

Po naszym pocałunku stwierdziła, że musi wracać do domu, ale ostatecznie, na pożegnanie, znów to zrobiła, znowu złożyła swoje miękkie usteczka na moich. A to utwierdziło mnie w przekonaniu, że niczego nie żałuje, że wszystko między nami jest w jak najlepszym porządku.

Cholera. Czuję te piekielne motyle w brzuchu.

Z resztą nie tylko tam.

W domu panuje cisza co utwierdza mnie w przekonaniu, że rodzice są w pracy. Na luzie więc zaczynam sobie lekko podśpiewywać. Uśmiecham się jeszcze szerzej, gdy Seksiak ociera się o moje nogi.

Biorę go na ręce.

- Nawet nie wiesz jaki dziś miałem wspaniały dzień, stary. - robimy sobie z kotem noski - noski. - I od dziś kocham lody miętowe. - dodaje, kierując się z kotem na piętro, do mojego pokoju. - Zaraz ci wszystko opowiem. - obiecuję pupilowi, jednocześnie otwierając drzwi od pokoju.

- Mi też opowiesz, prawda? - tak się wzdrygam na widok, Alexa leżącego na moim łóżku, że aż Seksiak wypada mi z rąk.

- KURWA MAĆ. - wypalam. - Jak ty tu wszedłeś?!

Cross uśmiecha się drwiąco.

- Twoja mama mnie wpuściła kiedy akurat wychodziła. - wzdycha i posyła mi to jedno ze swoich spojrzeń. Jest dziwnie poważny. - Wiesz, że musiałem zapierdalać na piechotę, nie?

CHOLERA, JEGO AUTO.

- Kurwa, stary. - od razu sięgam do kieszeni i wyjmuję z nich kluczyki. - Tak wyszło, że potrzebowałem auta bardzo pilnie i ja...

Alex wybucha śmiechem i przy okazji siada.

- Daj spokój. - wstaję i z uśmiechem daje mi kuksańca w nieobity bark. - Lepiej mi powiedź jak tam z tą nową, do cholery. Williams twierdzi, że byłeś mega podjarany tym, że musisz ją gdzieś zawieść.

- A no jakoś tak...- wzruszam ramionami. - Wyszło, że pojechaliśmy po jogurt i na wzgórze West Heaven.

Cross zawadiacko unosi brew i zakłada ręce na piersi.

- No i co robiliście na tym wzgórzu?

- No...no jak to co?- wzruszam ramionami. - Jedliśmy jogurt.

Alex przygląda mi się podejrzliwie.

- A jak jogurt?

- Najlepszy jaki w życiu jadłem. - stwierdzam, przypominając sobie słodkie usta dziewczyny.

- Czyli rozumiem, że nie idziesz do zakonu, tak? Tam nie ma mrożonych jogurtów. - stwierdza. - No i nie mają tam też dziewczyn z fioletowymi włosami. - dodaje.

Przekręcam oczami zawstydzony i pcham przyjaciela lekko do przodu, na co on wybucha śmiechem i upada na moje łóżko. Dopiero teraz też zauważam malinki na jego szyi i brzuchu gdy podwija mu się lekko koszulka.

Wow.

Wooow.

Gdy Alex zauważa moje spojrzenie uśmiecha się jeszcze szerzej.

- No właśnie przyszedłem tu nie tylko żeby pogadać o twoich zawirowaniach miłosnych, ale i żeby opowiedzieć ci o swoich.

Z wrażenia aż siadam.

- No nie mów, że wy...

- Uprawialiśmy seks. - oznajmia mi mój przyjaciel.

O kurwa.

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz