44.I'm wandering through those memories

1.4K 251 83
                                    


Rok 2039

Wiosna.

Czuć jak unosi się w powietrzu. Pachnie zielenią oraz... środkami czystości, bo jeden leń właśnie zbudził się ze swojego zimowego snu i postanowił wziąć się za domowe porządki.

Dni są coraz dłuższe, słońce wyżej świeci, a kilka gołębi upodobało sobie parapet przy moim biurze jako nowe miejsce do randkowania. 

Gruchoczą teraz radośnie za oknem, czyszcząc piórka przed nadejściem swoich panienek, dopóki ich spokoju nie zakłóca atak uzbrojonego w ostre pazury i zabójcze zębiska kota. 

Hanzo jak nieustraszony wojownik odbija się od podłogi, żeby wskoczyć na parapet i uderzając łapami o szybę, przegania natrętne ptactwo sprzed okna, wymachując przy tym złowieszczo ogonem. To jeden z nielicznych przypadków, w których jego wredny charakter w końcu się do czegoś przydaje. Nasz kocur mógłby robić za gwiazdę w programie o drapieżnikach na Animal Planet.

– Tato, tato! – Odstawiam pudełko z rupieciami na biurko, gdy na korytarzu rozlega się tupot małych stóp, a do pomieszczenia zagląda brązowa czupryna. – Patrz co znalazłem! – Chłopak podaje mi do rąk pudełko z grą planszową o nazwie Jumanji. Nie przypominam sobie nawet, żebyśmy taką kupowali. Musiała kurzyć się na strychu przez wieki. – Zagramy?

– Nie teraz. – Kładę grę na półkę i wracam do przeglądania staroci. – Najpierw zrobisz porządek w swoich rzeczach – oznajmiam stanowczo, gdy do pokoju zagląda moja córka. – Jisoo, ciebie też to dotyczy. Wrzucajcie do pudełka wszystko, czego już nie używacie. Stare zabawki, książki, gry video, ubrania. Radzę wam się pośpieszyć. Trzeba jeszcze zrobić pranie, odkurzyć salon i umyć podłogę w kuchni.

– Po co to wszystko? Przecież nikogo nie zapraszamy – burczy z niezadowoleniem nastolatka, ale ani myślę słuchać jej humorków. Nie uśmiecha mi się tłuc przez miasto po kolejną szafę z Ikea, męczyć się z jej składaniem, a później tysięczny raz wysłuchiwać narzekań odnośnie tego, że nie ma miejsca na trzymanie swoich ubrań. Gdyby tylko nauczyła się chomikować tak swoje kieszonkowe...

– Wystarczy, że tu żyjemy. Poza tym, kto powiedział, że nie zapraszamy? A jak wujek Namjoon i Jin będą chcieli do nas wpaść na obiad, to co wtedy? Musimy dbać o to, żeby nie żyć w chlewie. Nikt inny za nas tego nie zrobi – powtarzam po raz setny, a znając życie informacja i tak wleci do nich jednym, a wyleci drugim uchem. 

Nie mam zamiaru pozbywać się pieniędzy na elektronikę ani wynajmować pani sprzątaczki, gdy pod ręką mam dwójkę zdrowych nastolatków. Muszę tylko znaleźć sposób jak zwalczyć ich lenistwo. Może poprzez odcięcie internetu? 

Naszą rozmowę przerywa dzwonek do drzwi. Dzieci oddychają z ulgą a ja zastanawiam się, kto ośmielił się przerwać moje sobotnie, rodzinne tortury. Nie zapraszałem na dzisiaj żadnych gości.

– Chenle, sprawdź kto to. – Wysyłam młodego do drzwi, w międzyczasie segregując płyty z podstarzałymi filmami. Podekscytowany głos dziecka niosący się korytarzem wzbudza moje podejrzenia. Nie na co dzień zdarza się, żeby chłopak cieszył się tak z czyjegoś powodu. Po kilku sekundach, moje wątpliwości rozwiewają się. Intruz puka w futrynę drzwi i zagląda do środka, a ja posyłam mu wesoły uśmiech.

– Można? – Podchodzi w moim kierunku. – Przejeżdżałem w okolicy i pomyślałem, że do was wpadnę.

– Lubisz zaburzać mój grafik, huh? – pytam po tym jak całuje mnie w policzek na przywitanie. Odwzajemnia mój uśmiech, opierając się o biurko i rzucając wzrok na leżące na nim rzeczy, w tym plastikowego Cassidy, którego obraca w dłoniach.  

How i met your daddy | yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz