*oczętami Schneidera*
Stałem przy wejściu do miejsca przesłuchań Gestapo i paliłem papierosa. Thomas był dzisiaj tak zdenerwowany, że wolałem wyjść z biura. Rano trzasnął drzwiami tak głośno, że sekretarka prawie spadła z krzesła, a gdy spytałem czy mogę przyjść do niego wieczorem prawie zadźgał mnie ołówkiem. Wyszedłem z pracy pod pretekstem spotkania z jednym z gestapowców, z którym Thomas miał jakąś sprawę. Czekałem na niego już pół pieprzonej godziny, a jego nadal nie było. Wypaliłem już chyba z dziesięć papierosów i miałem coraz gorszy humor. Dookoła nie działo się nawet nic ciekawego, typowa, nudna Warszawa. Zgniotłem niedopałek obcasem buta i już chciałem odejść gdy nagle zobaczyłem coś strasznego. Moim oczom ukazał się Heinrich Fischer. Nie był sam. Trzymał za ramię zapłakaną i bladą Wandę.
- Kurwa - zakląłem pod nosem i ruszyłem w stronę gestapowca. Fischer spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem, lecz nie zatrzymał się.
- Fischer, zatrzymaj się - powiedziałem twardo. Mężczyzna przystanął i powoli odwrócił się w moją stronę. Widziałem gniew w jego oczach, lecz w tym momencie mnie to nie obchodziło.
- Oficerze Fischer - wysyczał przez zęby.
- Oficerze Fischer, dlaczego ma Pan Wandę? - spytałem lekko sarkastycznym tonem, którego blondyn jednak nie zauważył.
- Prowadzę ją na przesłuchanie. Chowała Żyda - powiedział beznamiętnym głosem. Mimo jego tonu miałem wrażenie, że musi się nieźle wysilać by mówić w taki, a nie inny sposób. Spojrzałem w czerwone oczy Wandy. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Może i Thomas nigdy nie powiedział mi wprost, że ją kocha ale ja wiedziałem swoje. Zawsze gdy był zły lub smutny był tylko jeden powód. Kłótnia z Wandą. Nie mogłem jej tak po prostu zostawić. Był moim przyjacielem nawet jeśli nie chciał się do tego przyznać.
- Rozumiem... Muszę już iść - powiedziałem i odszedłem szybkim krokiem zostawiając Fischera z nietęgą miną. Musiałem zadzwonić do Thomasa. Natychmiast.
*Thomas*
Byłem zły. Zły i smutny. Po powrocie ojca uciąłem sobie z nim krótką pogawędkę na temat 'zwolnienia mojej sprzątaczki'. Wydaje mi się, że coś podejrzewa, lecz na razie nic na mnie nie ma. Ale nie to jest dla mnie teraz najważniejsze. Czuję się strasznie bez Wandy. Po prostu nie jestem w stanie wytrzymać chociażby minuty bez myślenia o niej. Nigdy nie pomyślałbym, że kiedykolwiek zakocham się tak mocno, a co dopiero w Polce.
Siedziałem w biurze bezczynnie. Nawet nie próbowałem brać się za pracę, bo wiedziałem, że i tak nie będę w stanie nic zrobić. Dookoła mnie panowała cisza. Jedyne dźwięki dające się słyszeć to rozmowy ludzi na ulicy. Było tak do momentu, w którym do moich uszu doszło brzęczenie telefonu. Niechętnie podniosłem słuchawkę. Zanim zdążyłem się odezwać, usłyszałem podenerwowany głos Schneidera.
- Thomas musisz szybko przyjść do Gestapo.
- Jesteśmy w godzinach pracy, proszę zwracać się do mnie 'panie majorze' - powiedziałem nie zwracając uwagi na to co mówi. Nie miałem siły ani ochoty, żeby z kimkolwiek rozmawiać.
- Nie pieprz tylko tu przyjeżdżaj stary durniu. Fischer ma Wandę - Schneider prawie wykrzyczał te słowa w słuchawkę. Wstrzymałem oddech. Czułem się jakby ktoś położył mi na klatce piersiowej wielki, betonowy blok. Moje serce najpierw zwolniło tylko po to by później przyspieszyć. Miałem nadzieję, że albo się przesłyszałem albo Schneider znów się nachlał.
- Co? Co się stało? - spytałem cicho. Ledwie potrafiłem mówić.
- Mówi, że chowała jakiegoś Żyda - słysząc te słowa zamarłem. Mówiłem jej cholera, mówiłem. Miałem ochotę rzucić tą pieprzoną słuchawką, najlepiej w ten głupi ryj Fischera.
- Kurwa, Jasiu - wyszeptałem i odłączyłem się. Złapałem czapkę i wybiegłem z biura. Sekretarka spojrzała na mnie zaniepokojona, lecz nie odezwała się ani słowem. Wypadłem na ulicę i wsiadłem na motocykl. Już po chwili znajdowałem się pod siedzibą Gestapo. Nieopodal stał podenerwowany Schneider. Zeskoczyłem z motoru i podbiegłem do niego. Nigdzie nie widziałem jednak Wandy.
- Gdzie ona jest? - wydyszałem. Schneider wskazał głową na drzwi. Ruszyłem w ich stronę szybkim krokiem. Wpadłem do środka i zaczepiłem pierwszego lepszego gestapowca.
- Heil... - zaczął mężczyzna, ale nie dałem mu skończyć.
- Gdzie jest dziewczyna, którą przyprowadził Fischer? - wysyczałem przez zęby. Żołnierz spojrzał na mnie ze zdziwieniem i cicho odpowiedział:
- Zaprowadził ją do tramwaju.*
Ruszyłem korytarzem w stronę wspomnianego pomieszczenia. W korytarzu było bardzo głośno. Z radia leciała głośna muzyka. Znałem ten zabieg. Miała ona zagłuszyć krzyki torturowanych więźniów. Grała przez całą dobę, bez przerwy. W małym pokoiku plecami do korytarza siedziało 6 osób w tym 2 kobiety. Obydwie były brunetkami, lecz nawet nie widząc ich twarzy byłem w stanie rozpoznać Wandę. Podszedłem do niej i delikatnie dotknąłem jej ramienia. Gwałtownie obróciła się w moją stronę z przerażeniem wymalowanym na bladej, wymęczonej twarzy.
- Thomas - wyszeptała. Chciałem odpowiedzieć, lecz do pomieszczenia wszedł młody żołnierz. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Następnie jego wzrok spoczął na Wandzie.
- Ekhm, Wanda Starska na przesłuchanie - wydukał. Natychmiast znalazłem się tuż przy nim.
- Kto ma ją przesłuchiwać? - spytałem.
- Wydaje mi się, że oficer Fischer dostał rozkaz - wymamrotał pod nosem. Uderzyłem pięścią w ścianę i zacisnąłem zęby.
- Zaprowadź mnie do niego - powiedziałem twardo. Żołnierz opuścił wzrok.
- Nie mogę, przykro mi - po tych słowach podszedł do Wandy i wziął ją za ramię wyprowadzając ją z pokoju. Ruszyłem za nim. Przez uchylone drzwi zobaczyłem tą gnidę Fischera siedzącego przy biurku. Wiedziałem, że nie powinienem tam wchodzić, lecz w tym momencie miałem to gdzieś. Gdy młody żołnierz chciał zamknąć drzwi zablokowałem je butem i wszedłem do środka. Na twarzy Fischera dostrzegłem przerażenie, które szybko zamaskował złością. Wstał od biurka i podszedł do mnie szybkim krokiem.
- Oficerze, wierzę, że ma pan inne miejsca, w których powinien się znaleźć - powiedział patrząc na mnie twardo.
- Posłuchaj mnie teraz Fischer, bo nie będę powtarzał dwa razy. Ona jest niewinna. Nie wiem co tam sobie uroiłeś, ale ona nic nie zrobiła. Wypuśćcie ją. Nie wyjdę stąd bez niej - patrzyłem mu wyzywająco w oczy. Fischer otworzył usta żeby coś powiedzieć, lecz przerwał mu ktoś stojący za nami.
- Zostaw go Heinrich. Niech zostanie i popatrzy jak przesłuchujemy tę polską szmatę.
Ten głos rozpoznałbym wszędzie. Mój ojciec.
*Tramwaj-cele zbiorowe w miejscu przesłuchań Gestapo przy Alei Szucha. Nazwa wzięła się od charakterystycznego ustawienia drewnianych ławek wzdłuż ścian. Czekający na przesłuchanie siedzieli tyłem do korytarza. Dookoła zawsze grała muzyka mająca zagłuszyć krzyki torturowanych więźniów, a czekający nie mogli poruszać się ani rozmawiać. W budynku znajdowały się 4 takie sale, w każdej z nich mogło oczekiwać jednocześnie ok. 15 osób.
![](https://img.wattpad.com/cover/134474989-288-k465251.jpg)
CZYTASZ
Die Order [zakończone]
Historical FictionMajor SS, Thomas Engel zostaje zameldowany w zagarniętej przez Niemców Warszawie. Na miejscu ma zająć się obowiązkami związanymi z jego wysoką pozycją w oddziałach SS. Los jednak chciał by na jego drodze pojawiła się młoda Polka o brązowych lokach...