Synu, otwieraj

3.8K 247 59
                                    

Usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Ojciec znowu był zły. Mama szybko wytarła ręce i popchnęła mnie w stronę schodów. Spojrzałem na nią zmartwiony. Nie chciałem zostawiać jej samej z ojcem. 

- Idź na górę, Würmchen - jej głos brzmiał nerwowo, lecz wiedziałem, że stara się zachować spokój. Nie chciałem dokładać jej zmartwień dlatego zgodnie z jej prośbą ruszyłem schodami na górę. W momencie, w którym znalazłem się u szczytu schodów usłyszałem głos ojca wchodzącego do kuchni. Wiedziałem, że nie powinienem podsłuchiwać, mimo to wychyliłem się lekko za poręcz próbując usłyszeć słowa ojca. 

- Jak ty wyglądasz? Mogłabyś się jakoś postarać. Wracam zmęczony po całym dniu pracy, a ty nie dość, że się obijasz to jeszcze wyglądasz jak służąca - powiedział głosem pełnym pogardy. Mama nie odpowiedziała. Wiedziałem co się teraz stanie. Ojciec nienawidził gdy ktoś mu nie odpowiadał. Biegiem ruszyłem w stronę pokoju. Dopadłem do drzwi i w momencie, w którym zamknąłem je za sobą usłyszałem dźwięk tłuczonego talerza. Wczołgałem się pod łóżko i przycisnąłem zaciśnięte pięści do uszu starając się nie dopuścić do siebie krzyków ojca i płaczu mamy. Zacisnąłem powieki i przygryzłem wewnętrzną stronę policzka. Mimo moich starań, do moich uszu wciąż dochodziły odgłosy kłótni. Nieświadomie zacisnąłem zęby mocniej i po chwili poczułem w ustach metaliczny smak krwi. W tym momencie jednak nie obchodziło mnie to. Desperacko pragnąłem nie słyszeć szlochania mamy. Po chwili usłyszałem dźwięk wywracanego krzesła i zatrzaskujących się za ojcem drzwi. Całe moje ciało pozostawało w napięciu przez jeszcze jakieś 2 minuty. Po tym czasie otworzyłem oczy. Moje ręce rozluźniły się i opadły na podłogę po obu stronach mojej głowy. Zamknąłem oczy znów, tym razem jednak delikatnie. Pozwoliłem swojemu ciało odprężyć się całkowicie. Zasnąłem pod łóżkiem z posmakiem krwi i łez w ustach. To był poniedziałek. Tak samo zasypiałem jeszcze w środę, czwartek i niedzielę. 

Pukanie do drzwi wyrwało mnie z krainy wspomnień. Otworzyłem przymknięte oczy i rozejrzałem się dookoła. Wokół mnie walały się butelki po alkoholu i niedopałki papierosów. Moje ciało wciąż znajdowało się w stanie upojenia alkoholowego, więc chociaż nie dokuczał mi ból głowy. Zdawałem sobie sprawę, że mam jakieś dwie godziny do przyjazdu ojca, a wokół mnie jest istny chlew. Ja sam również nie wyglądałem najlepiej. Potargane włosy, mundur leżący na ziemi, rozpięta pod szyją, pomięta koszula, spodnie, na których zauważyłem jakąś plamę. Nie przeszkodziło mi to jednak w dalszym leżeniu na kanapie. Nie chciało mi się wstawać i otwierać drzwi, byłem pewien, że to nikt taki. Pukanie jednak nie ustawało i z czasem zaczęło mnie drażnić. Zachrypniętym głosem zawołałem:

- Otwarte jest do cholery! 

Po chwili usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka. Przez moment myślałem, że będzie to Schneider, lecz do moich uszu dobiegło stukanie damskich obcasów. ,,Wanda? Nie, po co miałaby tu przychodzić?'' myślałem. Nagle jednak do salonu wkroczyła właśnie ona. Moja Polka z Jasiem trzymającym ją za sukienkę. Widząc w jakim jestem stanie natychmiast kazała dziecku wyjść do kuchni i pobawić się jego misiem. Chłopiec nie protestował i już po chwili go nie było. Byłem zbyt zamroczony alkoholem by przejąć się faktem, że Wanda widzi mnie w takim stanie. Po prostu nadal leżałem bez słowa wpatrując się  w nie do końca opróżnioną butelkę wódki stojącą na stoliku. Miałem ochotę napić się jeszcze trochę, lecz stolik sprawiał wrażenie oddalonego o mile. Westchnąłem, a mój wzrok z butelki przeniósł się na zaskoczoną i przerażoną twarz Wandy. Dziewczyna na początku nie wypowiedziała ani jednego słowa. Po chwili jednak zdołała z siebie wydusić:

- Thomas, czy ty do końca zwariowałeś? 

Spojrzałem w jej oczy z zaczepnym uśmiechem.

- Możliwe.

- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała siadając obok mnie. Lekko skrzywiła się czując mocną woń alkoholu dookoła mnie. Wódka sprawiła, że nie myślałem zbyt nad tym co mówiłem. Nie myśląc ani przez chwilę o konsekwencjach po prostu wypaliłem.

- Mój ojciec dziś przyjeżdża. Mam z nim złe wspomnienia. Dręczył mamę. Mnie też - nie czekając na odpowiedź Wandy podniosłem się z kanapy i złapałem za butelkę z przezroczystym płynem. Po chwili znów opadłem na kanapę i pociągnąłem z naczynia parę dużych łyków. Gdy chciałem wypić jeszcze trochę poczułem jak Wanda wyrywa mi butelkę. Wstała z kanapy energicznie wrzucając alkohol do śmietnika. 

- Porozmawiamy o tym później. Trzeba tu posprzątać Thomas. Jak twój ojciec to zobaczy to będzie zły - powiedziała siląc się na wesoły głos. Opuściłem wzrok na moje ręce, które wyglądały jakby wirowały.

- Jak mój ojciec zobaczy ciebie to będzie zły - wypaliłem bez zastanowienia. Wanda podniosła wzrok znad butelek, które zbierała i spojrzała na mnie karcąco.

- Udam, że tego nie słyszałam - burknęła i wróciła do sprzątania. Wyrzuciła wszystkie śmieci, opróżniła popielniczkę i zabrała się za ścieranie kurzy. Nie wiem dokładnie ile czasu minęło, lecz już po chwili cały salon aż błyszczał. Wanda biegała tam i z powrotem. To przynosiła mi wody, to przynosiła mi ubrania. Obmyła moją twarz wodą i ułożyła mi włosy. Z każdą minutą coraz wyraźniej czułem zbliżający się ból głowy i coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego jak skończyłaby się wizyta ojca gdyby nie Wanda. Dzięki niej moje mieszkanie wyglądało przyzwoicie, ja sam również. Jasiu siedział w kuchni bawiąc się swoim misiem i znalezionymi szachami. Ja sam siedziałem na kanapie wpatrując się w ścianę. Gdybym miał taką możliwość, opóźniłbym przybycie ojca. Nie miałem ochoty na niego patrzeć, a co dopiero rozmawiać. Ten człowiek od zawsze traktował mnie jak pomyłkę, obcego. Nie miałem mu nic do powiedzenia oprócz tego, że go nienawidzę. Zawsze zastanawiałem się jak to jest mieć kochającego ojca. Takiego który chce spędzać z tobą czas, rozmawiać o twoich problemach. Ja nigdy tego nie doświadczyłem. Z zamyślenia wyrwało mnie pojawienie się Wandy. Jej policzki były zaczerwienione, a włosy lekko rozczochrane. 

- Umyłam mniej więcej łazienkę i kuchnie - powiedziała z dumą w głosie. - Stresujesz się?

Słysząc to pytanie cały się spiąłem.

- Nie, oczywiście, że nie - powiedziałem przywołując na usta fałszywy uśmiech. Chciałem jej powiedzieć, że powinna iść, że mój ojciec nie może jej na razie poznać, ani jej ani Jasia. Gdy otworzyłem usta by jej to powiedzieć usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Nie pukanie, walenie. Po chwili dołączył do niego jeszcze jeden znajomy głos.

- Synu, otwieraj.

Ojciec.

Die Order [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz