Niespodzianki...

2.8K 186 77
                                    

Dojechałem do Warszawy dopiero wieczorem. Żołnierze podróżujący ze mną natychmiast zeskoczyli z paki samochodu i ruszyli w swoje strony. Ja wyszedłem powoli, wciąż dość zagubiony. Rozejrzałem się dookoła. Nagle mój wzrok natrafił na kogoś bardzo znajomego. Osoba ta zmierzała w moją stronę szybkim krokiem. 

- Thomas! - krzyknęła kobieta skupiając na nas spojrzenia chyba wszystkich ludzi na rynku. Podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Lekko zdezorientowany również ją przytuliłem. Patrząc nad ramieniem Klary mój wzrok natrafił na Schneidera i jakąś kobietę. Wyglądała znajomo. Stała nieśmiało u boku mojego przyjaciela. W porównaniu do niego była naprawdę maleńka. Miała spuszczoną głowę i co chwilę nieśmiało na mnie zerkała. Schneider mówił coś do niej przez chwilę, chyba coś jej tłumaczył. Po chwili westchnął, złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w moją stronę. Im bliżej byli tym bardziej kobieta wydawała mi się znajoma. 

- Bracie, witaj wśród żywych! - zawołał Schneider zanosząc się śmiechem. Również bym się zaśmiał ale nagle dotarło do mnie kim jest ta dziewczyna. Duże, jasnozielone oczy i jej brązowe włosy zapewne schowane pod chustką, którą miała na głowie. Wandzia, moja Wandzia. Na moją twarz wstąpił uśmiech. Nic jej nie było, była bezpieczna. Podszedłem do niej i powstrzymałem się przed dotknięciem jej. Nie mogłem tego zrobić na środku rynku. 

- Witaj Wandziu - powiedziałem cicho. Dziewczyna spojrzała na mnie nieśmiało.

- Serwus - odpowiedziała pod nosem. Klara podeszła do nas i próbowała sprawić bym zwrócił na nią uwagę, lecz nie mogłem się na niej skupić, nie w tym momencie. Tak dawno nie widziałem Wandy, że musiałem się na nią napatrzeć zanim znów odejdzie do Heinricha. Chciałem wykorzystać ten czas najlepiej jak się dało. 

- Thomas, mamy dla ciebie dwie niespodzianki - powiedziała Klara. Spojrzałem na nią pytająco. Wciąż oswajałem się z sytuacją, w której się znalazłem. - Pierwsza to nowa fryzura Wandy.

Mówiąc to podeszła do brunetki i złapała chustkę, którą miała na głowie. Polka chciała się odsunąć, w skutek czego chustka została w dłoni Klary. To co zobaczyłem przeraziło mnie. Na głowie Wandy nie było nawet śladu po jej bujnych, brązowych włosach. 

- O Boże, jak ty wyglądasz... - wyszeptałem przerażony. Nie miałem na myśli nic złego. Nie potrafiłem tylko uwierzyć w to, że ktoś mógł zrobić jej coś takiego. Wanda jednak zrozumiała moje słowa inaczej. Wyglądała w tym momencie jak przestraszona łania szczuta psami. W jej zielonych oczach zobaczyłem lęk i upokorzenie. Spojrzała najpierw na mnie, a później na Schneidera. Po chwili bez słowa ruszyła biegiem przez rynek. 

- Engel, ty jesteś idiotą - wysyczał mój przyjaciel przez zęby i ruszył za dziewczyną wołając jej imię. Stałem oniemiały. Nie wiedziałem co mogę powiedzieć. Wiedziałem, że mój wyjazd naraża Wandę, lecz nie spodziewałem się, że może stać się coś takiego. Spodziewałem się kto to zrobił. Polacy od zawsze byli zwierzętami. Już w pierwszych minutach mojego pobytu tutaj dostrzegałem z jakim motłochem mam do czynienia. Wanda była wyjątkiem. Nie pasowała mi do tego świata. Była zbyt delikatna na realia, w których przyszło jej żyć. Najchętniej zabrałbym ją z tego dzikiego kraju. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Klary.

- Drugą niespodzianką jest to, że się pobieramy - powiedziała to beztroskim głosem jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. 

- Co? - wydusiłem zaskoczony. 

- Pobieramy się! Jutro - wyszczebiotała z uśmiechem. Myślałem, że zaraz zasłabnę. Za dużo złych wieści jak na jeden dzień. Ja mam poślubić... Klarę? Był w moim życiu czas, w którym ucieszyłbym się na takie wieści, lecz ten czas już dawno minął. Klara była świetną przyjaciółką, naprawdę niezastąpioną. Żałowałem, że nie miałem z nią kontaktu przez tak długi czas, lecz nie byłem w niej zakochany. Widziałem też jej mroczną stronę. To co zrobiła Wandzie mijało się z pojęciem ,, życzliwe ''. A ja właśnie takiej kobiety potrzebowałem. Nie byłem dobrym człowiekiem. Może to dziwnie zabrzmi ale właśnie dlatego potrzebowałem dobrej kobiety. Jak to zwykła mówić moja mama ,, W naturze musi być równowaga ". Klara była niesamowita. Jej uroda olśniewała, swoim charakterem i sposobem bycia onieśmielała niejednego mężczyznę, lecz co za tym szło... Była bardzo próżna, czasem nawet arogancka i egoistyczna. Pod tym względem podobna była do mnie. Wanda jest jednak jej całkowitym przeciwieństwem. Dla innych mężczyzn nie jest może najpiękniejszą kobietą na Ziemi. Jest też trudno się do niej zbliżyć. Mimo to dla mnie jej uroda jest niesamowita. Jest radosna, empatyczna, rozmowna, zabawna, inteligentna. Istny anioł. Nie potrafiłem tego powiedzieć o Klarze. W stosunku do mnie była ciepła i wspierająca, lecz innych ludzi nie traktowała tak dobrze. 

- Thomas? Dlaczego nic nie mówisz? - spytała dotykając mojego ramienia. Czując jej dotyk natychmiast się odsunąłem. Byłem na nią okropnie zły. 

- Dlaczego to zrobiłaś? 

- O jeju, nie gniewaj się. Lepiej żebyś zobaczył to teraz. Poza tym powinieneś skupić się na naszym ślubie. Wyobraź to sobie tylko. Będę miała piękną sukienkę, ty będziesz w mudnurze! Słyszałeś, że wracasz do pracy? Co prawda będziesz zaczynał ze stanowiska porucznika, ale to tylko dwa stopnie w dół! Zawsze mogło być gorzej. 

Zakląłem pod nosem słysząc, że będę porucznikiem. Heinrich jest kapitanem, co oznaczało, że będę pod jego władzą. Cieszyłem się jednak, że nie będę zaczynał od zera. Nagle usłyszałem głos Schneidera. 

- Thomas, ty to odkręcasz - wydyszał zasapany. Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem na niego pytająco. Musiał sporo przebiec. Jego zazwyczaj staranna fryzura trochę się rozczochrała, a jego twarz była zaróżowiona. 

- Co? 

- Wanda biegła do mojego mieszkania i po drodze napotkała twojego ojca. Zabrał ją do twojego mieszkania.

- Cholera - zakląłem. Nie miałem najmniejszej ochoty widzieć się z ojcem, a myśl o tym w jakich okolicznościach odbędzie się to spotkanie napawała mnie jeszcze większą niechęcią. 

- Thomas, daj sobie z nią spokój. Jutro bierzemy ślub - jęknęła Klara łapiąc mnie za ramię i patrząc na mnie błagalnie. Obrzuciłem ją zdenerwowanym wzrokiem. 

- Możesz się zamknąć i mnie puścić? - wysyczałem ledwo powstrzymując się od podniesienia głosu. Naprawdę mnie denerwowała. To była jej wina. Gdyby nie jej cholerna złośliwość, Wanda nie wpadłaby na mojego ojca. Słysząc moje słowa, blondynka odsunęła się ode mnie ze smutną miną. Nie chciałem tak do niej mówić ale działała mi na nerwy. Nawet nie chciałem myśleć o małżeństwie z nią, lecz to nie był czas na narzekanie. Musiałem wyciągnąć Wandę z łap mojego ojca. To nie mogło być miłe spotkanie.



******

Hej, w dzisiejszym rozdziale miałam opisać też ślub, ale już napisałam dość dużo więc w sumie z moich obliczeń wynika, że scena ślubu pojawi się dopiero za dwa rozdziały. Przepraszam, że tak późno, ale mam jeszcze kilka wątków do rozwinięcia, a nie chcę upychać ich wszystkich na siłę w jednym rozdziale. Upominacie się o ten ślub, ale niestety będziecie musieli jeszcze trochę poczekać :'). Ważne, że rozdział jest, prawda? 

Die Order [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz