Snop światła wpadał do ciemnego mieszkania oświetlając nie rozpakowane bagaże walające się na ziemi. Za oknem rozpościerał się widok na Warszawę podnoszącą się z kolan. Ludzie na ulicach uprzątali gruzy, a majowe słońce nieśmiało wyglądało zza białych obłoków. W mrocznym mieszkaniu na podłodze siedziała kobieta. Jej prawa dłoń spoczywała na ciążowym brzuchu okrytym kwiecistym materiałem jej letniej sukienki. W lewej ręce trzymała pierścionek zaręczynowy. Delikatnie przesuwała palcami po chłodnej powierzchni pierścionka. Z jej oczu powoli wyciekały łzy. Ciepłe kropelki rysowały wilgotne szlaczki na bladych policzkach dziewczyny. Pociągając nosem nałożyła pierścionek na swój szczupły palec i otarła łzy. Podniosła się z podłogi i podeszła do jednej z walizek. Na jej skórzanym boku wypisane były inicjały - T.E. Podniosła bagaż i położyła go na kuchennym stole. Otworzyła go i poczuła jak jej serce zaciska się w bolesnym skurczu. Wnętrze wypełnione było ubraniami. Był tam idealnie złożony mundur, czysta koszula i esesmańska czapka z wypolerowanym daszkiem. Kobieta wzięła do rąk czapkę i powoli przejechała palcem po błyszczącej czaszce tuż nad daszkiem. Nie chciała nawet myśleć co działo się z jej ukochanym. Nienawidziła siebie za to, że namówiła go do powrotu. Jej tęsknota za krajem była na tyle silna, że wręcz błagała Thomasa o powrót do Warszawy. Początkowo mężczyzna kategorycznie odmawiał, lecz widząc desperację i tęsknotę narzeczonej zgodził się. Wrócili do Warszawy, w której mężczyzna wrócił do starej pracy. Rzeczywistość w Warszawie stawała się coraz mniej przychylna dla niemieckich urzędników, przez co Thomas miał ogrom obowiązków. Ciężarna Wanda większość czasu spędzała w domu. Bagaże, które leżały na ziemi miał rozpakować Thomas pierwszego dnia. Minęło już trochę czasu od ich przyjazdu, a walizki wciąż leżały na podłodze. Wanda miała wrażenie, że gdzieś pomiędzy torbami leży jej serce. Krwawiące i złamane.
Brunetka odłożyła czapkę do walizki i w pośpiechu schowała ją pod obluzowaną deskę podłogi. Ukryła ją dokładnie i wyszła z mieszkania. Wiedziała, że powinna wyrzucić te rzeczy. Gdyby Polacy dowiedzieli się, że je posiada miałaby kłopoty. Z drugiej strony gdyby Thomasowi coś się stało, nic by jej po nim nie zostało oprócz oczywiście pierścionka i dziecka. Chciała mieć coś co wciąż nosi jego zapach. Wyszła na pustawe ulice ogrzewane ostatnimi promieniami słońca. Ruszyła w stronę ostatniego miejsca, które wciąż wypełnione było dobrymi wspomnieniami. Weszła na korytarz jednej ze zniszczonych kamienic i stanęła przy wyważonych drzwiach do mieszkania Schneidera. Stanęła w wąskim korytarzu i nabrała do płuc najwięcej powietrza jak tylko potrafiła. W mieszkaniu wciąż unosił się zapach jego wody kolońskiej. Dziewczyna delikatnie przejechała dłonią po oparciu fotela, na którym uwielbiał siedzieć jej przyjaciel. Czuła ucisk w gardle i pieczenie oczu. Pamiętała jak przyszła tu w dniu powstania. Przybiegła ile sił w nogach, tak potwornie się bała. Miała wrażenie, że powstańcy wejdą do jej domu i zabiją ją za to, że zadawała się z Niemcami. Wiedziała o tym cała Warszawa, więc było to dla niej wielce prawdopodobne. Zdawała sobie sprawę z tego, że Thomas nie zdąży jej pomóc, ponieważ był w pracy gdy to wszystko się zdarzyło. Friedrich tego dnia został w domu, a ona desperacko potrzebowała bezpieczeństwa. W momencie, w którym wbiegła na klatkę schodową z jego mieszkania dobiegł głośny huk. Przerażona dziewczyna rzuciła się w stronę piwnicy. Po kilku minutach z jego mieszkania wybiegło trzech młodych chłopaków obładowanych jego bronią. Wanda poczuła się słabo. Wychyliła się zza ściany i zbadała korytarz wzrokiem. Nikogo na nim nie było. Drzwi do mieszkania przyjaciela leżały na ziemi. Brunetka wbiegła do środka i zaczęła się gorączkowo rozglądać. Nagle jej wzrok natrafił na Schneidera leżącego na podłodze. Plecy miał oparte o ścianę, a materiał jego munduru nasiąkał krwią. Wielka, szkarłatna plama pokrywała coraz większy obszar jego ubrania i zaczęła brudzić podłogę. Mężczyzna przyciskał do brzucha dłoń. Czerwona ciecz przelewała mu się przez palce ściekając na panele. Z gardła Wandy wydobył się pełen bólu i rozpaczy szloch. Padła na ziemię tuż obok blondyna i dotknęła jego policzka. Miał zamknięte oczy, lecz czując jej dotyk uniósł kącik ust w łobuzerskim półuśmiechu.
- Wandziu, aniele mój. Nie płacz mi tutaj - wyszeptał.
- Friedrich, o mój Boże, wszystko będzie dobrze. Zabiorę cię do lekarza - zaczęła gorączkowo mówić Polka, lecz mężczyzna uciszył ją.
- Kochanie, lekarz tu nie pomoże. Na ulicach szaleje powstanie, nikt mi nie pomoże - powiedział cicho obdarzając ją spojrzeniem swoich bladoniebieskich oczu. Łzy zaczęły spływać po policzkach Wandy. Dziewczyna położyła dłoń na brudnej od krwi ręce Niemca, a kciukiem drugiej ręki zaczęła gładzić jego policzek.
- Nie mów tak, pomogę ci. Nie umrzesz dzisiaj, rozumiesz? - szloch nie pozwalał jej powiedzieć nic więcej. Schneider uśmiechnął się smutno i wyciągnął dłoń w stronę Wandy. Dotknął jej bladej twarzy i pogładził ją delikatnie.
- Nazwij małego Bruno - powiedział cicho i zaniósł się kaszlem. - To piękne imię.
Wanda zaczęła gorączkowo kiwać głową, a łzy zaczęły spływać jej po szyi. Nagle z kącika ust mężczyzny wyciekła strużka ciemnej krwi, a jego dłoń zsunęła się z policzka Wandy uderzając ciężko o podłogę. Kobieta na chwilę przestała płakać. Złapała za mundur esesmana i zaczęła go szarpać.
- Friedrich. Friedrich. Schneider! - z jej gardła wydobył się głośny jęk. Teraz już nie płakała. Zawodziła i wyła. W tym momencie straciła osobę, która tak wiele jej pomogła. Nie liczyło się dla niej to jaki mundur nosił, był jej przyjacielem, można powiedzieć, że nawet bratem. Początki ich znajomości nie były najłatwiejsze, lecz później przywiązali się do siebie i wytworzyła się między nimi naprawdę silna więź.
Dziewczyna przylgnęła do ciała przyjaciela nie dbając o to czy do mieszkania wejdą powstańcy czy nie. Chciała by znów się zaśmiał lub rzucił w nią poduszką. Marzyła by znów zaczął ją parodiować nawet jeśli zawsze ją to denerwowało. W tym momencie zdała sobie sprawę z tego co czuje. Było to niewłaściwe. Jej rodacy ginęli na ulicach w desperackiej walce o wolność, a ona opłakiwała ich wroga. Nie mogła jednak nic na to poradzić. Jej życie potoczyło się w taki, a nie inny sposób, a ona nie mogła temu już w żaden sposób zapobiec. Mogła tylko się z tym pogodzić.
Podczas gdy załamana Polka opłakiwała młodego oficera do mieszkania wbiegł Thomas. Jego mundur był rozpięty pod szyją i przybrudzony. W ręku trzymał pistolet, a jego wzrok był rozbiegany. W pewnym momencie jego oczy dostrzegły leżącego na ziemi Schneidera i wtuloną w niego Wandę. Mężczyzna szybko zrozumiał co się tu wydarzyło. Poczuł ogromny przypływ smutku i gniewu. Gdyby mógł rozwaliłby każdego z tych dzikich powstańców. W tym momencie jednak nie było czasu na żałobę. Musiał ochronić swoją narzeczoną i był w stanie dla niej zginąć. Nie mógł pozwolić by cokolwiek stało się jej i jego dziecku. Spytacie pewnie jak to się stało, że się zaręczyli. Co z Klarą? W momencie, w którym ojciec Thomasa w chwili słabości pozwolił im odejść wszystko się zmieniło. Thomas stracił kontakt z ojcem całkowicie. Nie odzywali się do siebie nawet gdy spotykali się na bankietach. Jego matka wróciła do Berlina i zamieszkała sama. Klara również wróciła do rodzinnego miasta, a jej ojciec, przekupiony dużą sumą pieniędzy generała Engela zakazał jej kontaktów z Thomasem. Wpływowy Niemiec z łatwością załatwił unieważnienie małżeństwa. Dla Klary nie było to jednak pozbawione znaczenia. Po tym jak została sama wróciła do rodzinnego domu. Rodzice przyjęli ją ciepło, lecz nie miało to dla niej nie było to ważne. Była rozgoryczona i zła. Nie rozumiała jak Thomas mógł wybrać kogoś takiego jak Wanda zamiast niej. Była przekonana o swojej wyjątkowości i wspaniałości. Po wielu latach rozpieszczania i bycia na pierwszym miejscu nie umiała zaakceptować tego, że ktoś mógł jej nie uwielbiać. Ale uczucia Klary chyba nie za bardzo Was interesują, nieprawdaż? Wróćmy do tego co wydarzyło się w Warszawie...
Thomas podbiegł do Wandy i zaczął podnosić ją z podłogi. Jej sukienka nasiąkła krwią Friedricha, a jej oczy były przekrwione. Trzęsła się na całym ciele, a szloch wydobywał się z jej gardła.
- Ciii, kochanie, wstajemy - szeptał uspokajająco mężczyzna. Dziewczyna powoli podniosła się z podłogi i spojrzała na Thomasa. Jej zaczerwienione, zielone oczy błyszczały od łez rozpaczy.
- Thomas, ja chcę do domu - zapłakała.
- Kochanie, nie możemy tam teraz iść - zaczął jej tłumaczyć mężczyzna. Położył dłoń na jej policzku. - Zaprowadzę cię do jednego z moich przełożonych, on zabierze cię w bezpieczne miejsce.
Wanda zmierzyła Thomasa smutnym wzrokiem.
- A co z tobą? Pojedziesz ze mną? - spytała przez łzy. Esesman westchnął ze smutkiem. Nie mógł z nią pojechać. Gdy tylko znajdą wszystkie papiery dotyczące wywózek, egzekucji i łapanek, które podpisał będą go szukać. Miał je spalić, lecz zajęłoby to zbyt dużo czasu. W pierwszej kolejności musiał ratować Wandę.
- Pojadę - skłamał, by jej nie martwić. Wiedział, że zaczęłaby go przekonywać do wyjazdu, a to skróciłoby ich czas na dostanie się w umówione miejsce. Żołnierz wziął dziewczynę za rękę i wyciągnął z mieszkania. Ostrożnie wyszli na ulicę i pobiegli w stronę jednej ze zburzonych kamienic. Błądzili pomiędzy wielkimi kawałami gruzu i podniszczonymi fundamentami. Po kilkunastu minutach dotarli na miejsce. Wśród kawałków metalu i martwych ciał stał wysoki, na oko trzydziestopięcioletni generał. W obydwu dłoniach miał po pistolecie. Spod jego gestapowskiej czapki wystawały włosy koloru platynowego blondu, a jego szare oczy skanowały teren. W momencie, w którym para weszła do resztek pomieszczenia mężczyzna szybkim krokiem ruszył w ich stronę. Poklepał Thomasa po plecach i spojrzał zmartwiony na dziewczynę.
- Widzę, że ty też masz ciężki dzień - powiedział i uśmiechnął się pocieszająco. Wanda spojrzała na niego i pociągnęła nosem.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała i spuściła wzrok. Generał rozejrzał się dookoła i zaczął mówić.
- Przejdziemy na tyły i... - nie dane było mu dokończyć, ponieważ rozległ się głośny huk, a kula trafiła go w szyję. Mężczyzna złapał się za kark i zaczął się krztusić. Wanda doskoczyła do niego i złapała upadającego. Blondyn osunął się na ziemię, a jego ciało rozluźniło się. Wanda wstała z ziemi i otarła brudną z krwi rękę o sukienkę. Czuła się słabo. Obserwowała dziś już śmierć kolejnej osoby. Nie potrafiła znieść swojej bezsilności.
Po drugiej stronie pomieszczenia dostrzegła sześciu chłopaków z symbolami Polski Walczącej na rękawach pobrudzonych kurtek. W rękach trzymali pistolety, które wycelowane były prosto w przerażone twarze narzeczonych. Zaczęli coś do siebie szeptać. Zdezorientowana Wanda spojrzała na Thomasa. Mężczyzna posłał jej uspokajające spojrzenie, które jednak niewiele dało. Dziewczyna była przerażona. Czuła jak każdy mięsień w jej ciele się napina i wręcz boli. Unieśli ręce w górę i wtedy Wanda zorientowała się co się dzieje. Są skazani na ich łaskę. Warszawiacy po wielu latach cierpień, których doznawali ze strony Niemców byli źli i pragnęli zemsty. Wiedziała, że nie wybaczą Thomasowi, a ona i ich dziecko są w niebezpieczeństwie.
Trójka chłopaków ruszyła w stronę narzeczonych, a pozostali stali w tyle celując w nich pistoletami. Najwyższy z chłopaków wydawał się Wandzie znajomy. Po chwili zrozumiała, że był to Maciek z konspiracji. Spojrzał na Wandę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Po chwili jego wzrok zszedł na jej ciążowy brzuch. Zrobił kilka kroków w jej stronę i znalazł się tuż przy niej.
- Jesteś w ciąży? - spytał cicho. Wanda pokiwała głową starając się powstrzymać łzy. Wiedziała, że nie powinna się ruszać, lecz nie mogła się powstrzymać. Ukradkiem ujęła dłoń Thomasa. Mężczyzna spojrzał na nią dyskretnie i ścisnął jej rękę.
Maciek wbił wzrok w brzuch Wandy jakby się zastanawiał. Thomas wystraszył się. Martwił się, że mogą nie potraktować jej ulgowo ze względu na to, że nosi w sobie niemieckie dziecko.
- Zabijcie mnie ale ją wypuśćcie - powiedział nagle. Wanda spojrzała na niego przerażona. Nie wierzyła, że to powiedział. Nie mogła stracić jeszcze jego, nie wybaczyłaby sobie tego.
Maciek i jego koledzy mieli jednak inny plan. Podszedł powoli do Thomasa i spojrzał na niego z okrutną satysfakcją.
- Nie zabijemy cię przecież. Przynajmniej nie teraz. Zabierzemy cię ze sobą i zostaniesz osądzony na mocy prawa. To co znaleźliśmy w twoim gabinecie zaprowadzi cię na szafot.
Słysząc to, Wanda poczuła się słabo. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, a jej dotąd napięte mięśnie gwałtownie się rozluźniły. Nie miała żadnej kontroli nad swoim ciałem. Zaczęła osuwać się na ziemię. Thomas doskoczył do niej natychmiast łapiąc ją w swoje silne ramiona. Powoli uklęknął na ziemi wciąż trzymając ją w ramionach.
- Wandziu, kochanie, wszystko będzie dobrze - zaczął szeptać. Na jego twarzy można było zobaczyć wiele emocji. Był tam ból, przerażenie, strach, gniew, rozpacz. Zazwyczaj ukrywał swoje emocje, lecz w tym momencie nie był do tego zdolny.
Maciek kiwnął głową na dwóch chłopaków stojących po obu jego stronach. Powstańcy podeszli do zrozpaczonego Thomasa i podnieśli Wandę.
- Gdzie ją zabieracie? - spytał zrozpaczony.
- Nic jej nie będzie - odpowiedział zdawkowo Maciek.
- Pytam gdzie ją zabieracie! - krzyknął w ślad za chłopakami. Jeden z powstańców związał ręce Thomasa za jego plecami, a drugi uderzył go w twarz.
- Zamknij się szkopie. Już tu nie rządzisz - warknął.
***
Mężczyzna leżał na zimnej, zimnej, kamiennej podłodze piwnicy. Od kilku dni był tam sam. Wiedział, że gdyby dał radę mógłby wczołgać się po schodach i zapukać w drzwi, lecz nie miał siły wstać. Codziennie go bili. Jego twarz przybrała fioletowy kolor, a żebra były sine. Ból fizyczny nie miał jednak takiej siły jak ten psychiczny. Wojna się skończyła, a on oczekiwał na swój koniec w wilgotnej piwinicy polskiej chaty. Nie miał pojęcia co się dzieje z Wandą. Może napisałby do niej list gdyby tylko potrafił zgiąć palce, lecz nawet wtedy wątpił by go dostała.
Nie dziwił się im. Pewnie też pobiłby siebie na ich miejscu.
Samotny snop światła wślizgnął się do piwnicy przez małe okienko i padał na jego obolałe ciało. Promień tego samego światła wpadał do mieszkania, w którym siedziała Wanda. Żadne z nich nie wiedziało gdzie jest drugie, lecz byli sobie przeznaczeni. Żywi czy martwi, mieli wkrótce znów być razem...A więc wyraziliście chęć przeczytania takowego rozdziału... Czytelnik nasz pan, macie! Myślę, że końcówka aż krzyczy, lecz gdyby tak nie było to wytłumaczę... Powstanie druga część,, Die Order"! Wasze bałagania zostały wysłuchane, stanie się. Najpierw muszę jednak skończyć,, Requiem" ale gdy tylko tak się stanie, możecie się spodziewać drugiej części,, DO". Uzbrójcie się w cierpliwość i oczekujcie...
![](https://img.wattpad.com/cover/134474989-288-k465251.jpg)
CZYTASZ
Die Order [zakończone]
Ficción históricaMajor SS, Thomas Engel zostaje zameldowany w zagarniętej przez Niemców Warszawie. Na miejscu ma zająć się obowiązkami związanymi z jego wysoką pozycją w oddziałach SS. Los jednak chciał by na jego drodze pojawiła się młoda Polka o brązowych lokach...