Całą sobotę przyjaciele Leny spędzili właśnie u niej wraz z jej rodzicami. Z rana wszystko sprzątneli. Lena zrobiła z nimi tosty na śniadanie, które szybko zniknęły. Jej rodzice wrócili przed trzynastą. Oczywiście na obiedzie też zostali, a to dlatego, bo mama blondynki ich poprosiła. Chętnie udzielali się w rozmowie i wyglądało na to, że dwójka rodziców polubiła przyjaciół swojej córki. Na kolacji również zostali. Haechan bardzo wychwalał zdolności kucharskie kobiety. Powiedział również, że kiedyś przyjdzie jeszcze na obiad do Leny, co wszyscy potwierdzili. -Ależ proszę bardzo, możecie przyjść. Cieszę się wam smakuje.-Uśmiechnęła się szeroko. Przed dwudziestą wszyscy przyjaciele szli już do domów. Zmęczona dziewczyna usiadła na kanapie. -No, powiem ci, że masz bardzo sympatycznych przyjaciół.-Obok niej znalazł się jej tata. Lena oparła głowę o oparcie mebla. -A ten Mark, to naprawdę dobry chłopak.-Dodała mama. -Mamo, proszę. -Ale ja poważnie mówię. -Jestem zmęczona. Mogę iść położyć się? -No dobrze. I ruszyła do swojego pokoju, gdzie myślała tylko o spaniu.
Następnego dnia Lena wstała, a że czuła burczenie w brzuchu, to zeszła od razu do kuchni. Tam zastała swoich rodziców, popijających kawę i jedzących kanapki. Dziewczyna usiadła na miejscu obok taty. -I jak się spało, królewno?-Zapytał mężczyzna. -Nawet dobrze.-Odpowiedziała i wzięła kromkę chleba z dżemem, po czym wzięła kęs. -Lena, bo tak się zastanawiam... -Tak mamo? -Czy, tobie przypadkiem nie podoba się Mark. Jest tak? -Mamo, teraz ty? Już Sohyu mnie tym męczy! -No ale wyglądasz przy nim inaczej. Wyglądasz na szczęśliwą... -Mamo, błagam. -Ale... - Nie mamo. Ja nic do niego nie czuję. Z resztą on do mnie też!-Wstała od stołu i poszła z powrotem do pokoju. Wybrała byle co do przebrania, włosy spięła w niedbałego koka. Postanowiła gdzieś się poszwędać, ale nie sama. Wzięła telefon. Tylko z kim? Chciała z siebie wydusić, to co w niej siedziało. Komu? Sohyu nie, bo pwenie romansuje z Yutą, Mark też nie, chłopaki tym bardziej nie, więc kto? Przypomniała sobie, że jest jedna osoba, której ufa nad życie, tak jak Sohyu.
Lena: Oliw, co robisz? Długo nie czekała na odpowiedź. Oliwia: Oglądam telewizję, a co? Lena: Proszę, powiedz, że masz czas się spotkać. Oliwia: No pewnie, że mam! A stało się coś? Lena: Powiedzmy. To spotkamy się zaraz? Oliwia: Okey, gdzie? Lena: Tam, gdzie się spotkałyśmy z Taeyongiem. Może być? Oliwia: Jasne. To ja się zbieram.
Spotkać miały się niedaleko parku. Lena już tam stała i wyczekiwała przyjścia kuzynki. W pewnym momencie wypatrzyła biegnącą brunetkę w jej stronę. -No hej.-Powiedziała zdyszana, gdy dobiegła. -Hej. -To o czym chciałaś porozmawiać? - Nie wiem od czego mam zacząć.... -Od tego co uważasz za najważniejsze. -A więc, moja przyjaciółka twierdzi, że zakochałam się w moim przyjacielu. Moja mama twierdzi to samo. Ale ja nic do niego nie czuję! -Dlaczego tak twierdzi? - Bo się rumienię przy nim. -Jesteś pewna, że nic do niego nie czujesz? -Ahh, ja już sama nie wiem. Czasami czuję się przy nim inaczej. Serce mi bije o wiele szybciej. Czy ja się w nim faktycznie zakochałam? -To już ty będziesz wiedzieć. Blondynka westchnęła. -Jakoś sobie poradzę. A teraz mam pytanie. Skąd znasz Taeyonga? -Emm, wpadliśmy na siebie i tak jakoś wyszło. -Jasne, czekam na to, aż będziesz truć mi dupę na jego temat. -Nie będzie tak. -No oczywiście. -No nie. -Tak, pewnie. Sprzeczały się kilka dobre minut aż jedna się wydarła ,,dość". -Idziemy gdzieś?-Spytała Oliwia. -No, możemy iść. -Więc, co proponujesz? -Hmm, kawiarnia.-Wzięła ją za rękę i zaczęła ciągnąć w tamte miejsce. Dopiero puściła ją przed wejściem do kawiarni. Weszły do środka i od razu stanęły w kolejce. -Co bierzemy? Oliw spojrzała na propozycję napojów i ich ceny. -Cappucino? -Jak ty mnie znasz. Obie zamówiły i długo nie musiały czekać na swoje zamówienia. Oliw zapłaciła za nie dwie i wyszły. Po drodze przypominały sobie czasy, gdy jeszcze były małe i mieszkały w Polsce. -A pamiętasz jak jadłyśmy obiad na dworze? -Noo. A jak zbierałyśmy karteczki? -Taak! Albo gra w klasy! -I berek! -I nie liczyło się to, że było się całym brudnym. -Zjeżdżanie w kartonach z górek. -A potem trawy nie było. Całej rozmowie towarzyszyły głośne śmiechy, należące do roześmianych dziewczyn. -Ahh, to były czasy.-Lena otarła spływającą łezkę po policzku. -Chciałabym do tego powrócić. * Już w domu Lena, czuła się trochę gorzej. Wiedziała, że źle zrobiła, wychodząc z domu i nic nie mówiąc. Więc od razu postanowiła przeprosić za swoje zachowanie. Rodzicielka siedziała w salonie i czytała jakieś czasopismo. -Mamo?-Zaczęła blondynka-Ja chciałam przeprosić. Kobieta zerknęła na nią, ale nic nie odpowiedziała, gdyż chciała usłyszeć, co jej córka ma do powiedzenia. -Wiem, źle zrobiłam, ale ja się zdenerwowałam iii... -Ja to rozumiem. Każdy miewa napady złości. I to jest normalne. Sama kiedyś wyszłam z domu, bo moi rodzice też mnie powoli zaczynali denerwowali. Byłam w twoim wieku. Lena usiadła obok mamy. Nie ukrywała, zaciekawiło ją to. -Dlaczego wyszłaś? -Ponieważ stwierdzili, że jestem za młoda na związki w tym wieku i powinnam zająć się nauką. -I co zrobili, jak wrócili? -No cóż, dostałam zakaz wychodzenia z przyjaciółmi. -Na bardzo długo? -Nie, ale musiałam uważać, żeby znowu nie dostać kary czy zakazu. I tak się stało, że wyszłam za chłopaka, z którym się jeszcze wtedy spotykałam. -Z tatą? Kobieta pokiwała twierdząco głową. Lena nie mogła uwierzyć. Jej mama jest nadal z mężczyzną, z którym spotykała się zza młodu. -To jest niesamowite! Że wy nadal się tak kochacie! -Sama czasami w to nie wierzę. Ale taka jest prawda. -Kłóciliście się kiedyś? -Tak, ale to były małe sprzeczki o nie wielkie rzeczy. Szybko się godziliśmy. -Wow, mamo. Jestem pod wrażeniem. -Wiesz, za nim się urodziłaś, za nim w ogóle zaszłam w ciążę, dla mnie i dla taty byłaś największym marzeniem. Lena z uwagą przysłuchiwała się opowiadaniom mamy. -Pamiętam, jak pierwszy raz trzymałam cię na rękach. Strasznie się wtedy cieszyłam. Byłaś taka mała. -A jakie było moje pierwsze słowo? -Długo się męczyłaś ze słowem ,tata, ale udało ci się. Jak czegoś potrzebowałaś, to zawsze wołałaś tatę. Ale potem nauczyłaś się ,,mama". -Pamiętam, jak mnie usypiałaś. -Ja też. Kładłaś głowę mi na nogi, a ja cię głaskałam po głowie i nuciłam kołysanki. Szybko zasypiałaś. -Już zapomniałam jak to jest. Lena położyła głowę na nogi mamy, tak jak kiedyś. Nogi musiała zgiąć,żeby zmieścić się na kanapie. -Wygodnie. Tak jak kiedyś.-Powiedziała cicho. Kobieta zaśmiała się. Dziewczyna poczuła, jak mama bawi się jej włosami. -Tylko nie zaśnij.-Zachichotała. -Spróbuję. * Lena wieczorem spakowała plecak na następny dzień. Ciągle myślała o jednym. Czy naprawdę poczuła coś do przyjaciela? Czy Mark jest dla niej teraz jeszcze ważniejszy, niż był? Zdała sobie sprawę, że chłopak jej się spodobał. Z jednej strony była zła, bo Sohyu miała rację. Postanowiła ją o tym poinformować. Włączyła telefon i zaczęła pisać.
Lena: Sohyu, miałaś rację. Sohyu: W czym? Lena: Miałaś rację. Zakochałam się. Mark mi się podoba!!! Sohyu: Ooo. Nie żartujesz? Lena: Nie, poważnie. Sohyu: Ojej, Lena się zakochała. Lena: Ale błagam. Nie mów nikomu, ok? Sohyu: Możesz być spokojna. Nikt się nie dowie. Lena: Dziękuję. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Kolejnyrozdział. Dziękujęzatylewyświetleń!!! Jestemtakawdzięczna!!!❤❤❤
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.