27

382 24 15
                                    

Minęły trzy tygodnie, a Mark dalej się nie wybudził. Lena codziennie odwiedzała chłopaka, mimo że była wykończona po lekcjach.
Dziewczyna właśnie siedziała w sali, w której leżał brunet i jak zawsze, opowiadała mu, co się dzieje w szkole, nawet jeśli nic nie słyszał.
-Nie wiesz, jak nam ciebie brakuje. Dzisiaj widziałam płaczącego Haechana. Próbowałam go pocieszyć. Pierwszy raz go takiego widziałam. Też chciało mi się płakać, ale powstrzymuję się.
Z trudem, ale powstrzymuję.
Jednak już nie daję rady.-Przez cały monolog próbowała nie rozpłakać się, jednak po ostatnim zdaniu nie wytrzymała.
Schowała twarz w miękkiej kołdrze, ściskając ją jedną dłonią. Drugą natomiast, trzymała dłoń chłopaka.
-Przepraszam, Mark. Przepraszam. Miałam być silna i nie płakać.-Wyszeptała i znów ukryła twarz w kołdrze.
Nagle poczuła dotyk na swoich włosach. Z początku sądziła, że to się jej tylko wydawało.
-Nie płacz, wolę twój uśmiech.-Usłyszała cichy głos i zdała sobie sprawę, że się jej nie wydaje.
*
Ten dzień nie był udany dla Haechana. Cholernie tęsknił za przyjacielem. Tak bardzo chciał, by to wszystko okazało się tylko złym snem i się skończył. No niestety, ale to nie był zły sen.
Chłopak szedł przez miasto z resztą przyjaciół(tak naprawdę wyciągneli go z domu).
Hae nie miał ochoty na żadne dokuczanie Jeno czy jakiekolwiek rozmowy. Był cicho i wpatrzony w chodnik.
- Haechan, przestań się tak zamartwiać. Mark się wybudzi.-Odezwał się Renjun do niego.
-A co, jeśli nie?-Mruknął, nie podnosząc wzroku.
-Nawet tak nie myśl!-Wyskoczył Chenle.-Mark jest silny i napewno wstanie!
-Chenle ma rację.-Rzekł Jeno.
-Będzie dobrze.-Powiedział Jeamin, który położył dłoń na jego ramieniu.
Haechan miał już otworzył usta, by coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwoniący telefon.
-Lena? Stało się coś?
-Haechan? Musisz natychmiast przyjść do szpitala.-Dziewczyna wyraźnie czymś przejęta.
-Co się dzieje?-Chłopak przeraził się.
-To nie jest rozmowa na telefon. Musisz przyjść.-Blondynka rozłączyła się.
-Co się stało, Haechan?-Spytał Jisung.
-Lena dzwoniła. Mówiła, że muszę natychmiast pojawić się w szpitalu.-Zdał sobie sprawę z tego i zaczął biec.
-Ej, czekaj na nas!-Krzyknął Chenle i pognali za tamtym.
*
Zdyszany Haechan wleciał do sali, gdzie były już dziewczyny, a zaraz za nim reszta chłopaków.
Spojrzał na łóżko, na którym siedział uśmiechnięty Mark.
Hae bez chwili namysłu rzucił się w stronę przyjaciela.
-TY IDIOTO, JUŻ MYŚLAŁEM, ŻE MNIE ZOSTAWISZ!!-Wydarł się na cały głos.
-Głośniej, bo cię na Syberii nie słyszeli.-Powiedział Jeno.
-Jak mógłbym zostawić najlepszego przyjaciela?-Zaśmiał się Mark.
-Może i czasami denerwujesz wszystkich dookoła.-Dodał po chwili, na co wszyscy się zaśmiali. Haechan puścił przyjaciela i stanął obok.
Po kilku minutach wszedł mężczyzna w białym kitlu.
-Ale was tu dużo.-Uśmiechnął się, po czym zwrócił się do bruneta-Jak się czujesz, Mark?
-Jest dobrze.
-W porządku. Teraz zrobimy ci kilka badań i niestety, ale twoi przyjaciele muszą wyjść.
Więc cała dziesiątka szła ku wyjściu z sali. Lena była na samym końcu. A przed wyjściem zatrzymał ją jeszcze Mark.
-Dziękuję, że byłaś ze mną cały czas.
-Jesteśmy razem, musimy się wspierać nawzajem.-Posłała mu delikatny uśmiech i wyszła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szczerze, to myślałam, by uśmiercić Marka, a potem, żeby on i Lena mieli razem wypadek, albo żeby razem nie przeżyli, ale ja takich rzeczy pisać nie umiem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Szczerze, to myślałam, by uśmiercić Marka, a potem, żeby on i Lena mieli razem wypadek, albo żeby razem nie przeżyli, ale ja takich rzeczy pisać nie umiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tym razem zostawię tutaj Elevena, bo tak.

Forget-me-notOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz