Lena przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Westchnęła, gdy zobaczyła, że malinka zrobiona przez Marka wciąż jest widoczna. Musiała jakoś ją zakryć.
Jako że się na tym nie znała, zadzowoniła do przyjaciółki.
- Co się stało?- Blondynka usłyszała zaspany głos Sohyu.
-Jesteś mi potrzebna.
-W czym? I czemu dzwonisz tak wcześnie? -Jęknęła koreanka.
-Nie narzekaj. Po za tym ty już nie śpisz o tej godzinie.
-Uhh! No dobra. Więc o co chodzi?
-Bo jest taka sprawa.......
*
-No dobra. Więc masz coś czym możemy ją zakryć?- Spytała Sohyu, kiedy już zobaczyła malinkę Leny.
-Kosmetyki mojej mamy nadadzą się?
-Tak, ale czy ona nie będzie zła?
-Nie. Przynajmniej tak mi się wydaję.-Rzekła polka.
No dobrze.To przynieś mi kosmetyczkę twojej mamy i zobaczmy co da się z tym zrobić.
Lena siedziała na krześle, gdy Sohyu maskowała zaczerwienione miejsce na skórze.
Po chwili koreanka skończyła.
-Okey. Jakoś to zakryłam.- Oznajmiła Sohyu.
Blondynka spojrzała w lustro.
-Dzięki.- Uśmiechnęła się.
Miała nadzieję, że nikt nie zobaczy tego nieszczęsnego śladu.
*
-Lena, co ci się stało tutaj? -Spytał Renjun przed szkołą.
Ale gdzie?-Lena przełknęła ślinę, udając że nie wie o czym mówi chińczyk.
Również ogarnęła ją lekka panika i nie miała pojęcia jak wytłumaczy się przed przyjacielem.
Zdziwiła się, że chłopak dostrzegł tak ledwo widoczny ślad.
-No tu, takie małe czerwone.-Wskazał palcem, po czym dodał-Wygląda jak malinka.
-Pewnie w nocy się podrapałam.-Powiedziała szybko, w miarę pewnym głosem, choć miała wrażenie, że zaraz jej serce wyskoczy z piersi.
Ale wyglądało na to, Renjun uwierzył w małe kłamstwo, choć podejrzliwie przyglądał się Lenie.
No ale wszystko szlag trafił, gdy tylko na horyzoncie pojawił się nie kto inny, jak Mark Lee wraz ze swoim najlepszym przyjacielem.
-Ej, Lena! Mark mi powiedział, że zrobił ci malinkę. To prawda? Bo mi się wierzyć nie chcę! -
I w tym momencie blondynka chciała zapaść się pod ziemię.
Całe szczęście, że nikogo nie było w pobliżu.
-Głośniej idioto, jeszcze cię na Syberii nie słyszeli!-Wrzasnął Renjun do Haechana.
Lena już nic nie powiedziała. Ona wewnętrznie umierała, czując gorąc na całym ciele.
*
Po skończonej lekcji matematyki, Lena szła przez szkolny korytarz, chcąc dojść do schodó wejściowych budynku, gdzie aktualnie czekała reszta ekipy.
Nagle poczuła pociągnięcie za nadgarstek, a zaraz po tym pchnięcie na ścianę.
Sprawcą tego był Lai Guanlin.
-Guanlin? Co ty robisz?-Zapytała, przyglądając się twarzy chłopaka.
Chciała się uwolnić, jednak uniemożliwiał jej to szatyn, gdyż trzymał ją mocno za ramiona.
-Może wyskoczylibyśmy dzisiaj razem po szkole?-Zaproponował jak gdyby nic.
Blondynka czuła jego ciepły oddech na swojej skórze, a do tego wydawało jej się, że Guanlin z każdą sekundą jest coraz bliżej niej. I jak na złość nikogo nie było w pobliżu.
-Guanlin, przyjacielu!-Rozległo się po korytarzu.
W ich stronę zmierzał Haechan z Markiem. Guanlin natychmiast puścił dziewczynę, na co odetchnęła z ulgą.
Pierwszy zarzucił ramię szatynowi na barki.
-Stary co u ciebie? -Spytał, jakby wcześniejsza scena nie miała miejsca.
Natomiast kanadyjczyk zwrócił się do Leny.
-Skarbie, czemu nie przyszłaś? Czekaliśmy na ciebie.-I całkowicie olewając tamtą dwójkę złapał dziewczynę za podbrudek i szybko pocałował.
-Mark! Opanuj się! Jesteś w szkole!-Hae zwrócił uwagę przyjacielowi.
-Nie mogłem się powstrzymać, wybacz.
-Masz szczęście, że nie ma tu nauczyciela.-Mruknął Haechan i puścił szatyna.
-Guanlin, przykro nam, ale Lena musi iść z nami. Narka!
I oddalili się.
-Mark, wyjaśnij mi, dlaczego pocałowałeś mnie przy Guanlinie? I skąd wy się tam wzieliście?-Zapytała, gdy byli wystarczająco daleko.
-No sorry, nic nie poradzę, że jestem zazdrosny, bo nie chcę cię stracić.-Burknął brunet.-Ciesz się, że przynajmniej tyle, bo miałem ochotę mu przyp.......no chciałem go uderzyć......kilka razy......tak pożądnie.
Lena tylko pokręciła głową z uśmieszkiem na twarzy.
-A skąd wiedzieliście, że tam jestem? -Spojrzała na chłopaków.
-Czekaliśmy na ciebie, ale się nie pojawiałaś, więc poszliśmy cię poszukać. -Wyjaśnił Haechan.- No i cię znaleźliśmy.
-Razem z tym dupkiem.-Dodał Mark.-Następnym razem naprawdę coś mu zrobię.
Kanadyjczyk jak tylko pomyślał co mogło się stać, gdyby nie przyszliby na czas.....
Z nerwów zacisnął dłonie w pięści, co nie uszło uwadze Leny.
-Mark, spokojnie. Będę uważać na niego, przysięgam. Ale nie denerwuj się już, dobrze? Nie chcę, byś miał kłopoty przeze mnie.-Miała coś w oczach, co zawsze uspokajało kanadyjczyka.
Dlatego też uśmiechnął się i na czole blondynki złożył pocałunek.
-Ej, ludzie, też tu jestem! -Oczywiście Haechan musiał o sobie przypomnieć.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co tam, jak tam?
Mogę już kończyć tą książkę? Czy jeszcze pisać?A tak po za tym, to kto lubi noreny?Bo ja wręcz kocham.
CZYTASZ
Forget-me-not
FanfictionDo Korei przylatuje Lena ze swoimi rodzicami.Zaczyna uczęszczać do szkoły w Seulu. Co ją tam spotka?