Wekeend. Jeden z najbardziej wyczekiwanych wolnych dni przez uczniów. Lena postanowiła sobotę przeznaczyć na leniuchowanie. Było coś około dziesiątej. Dziewczyna spała w swoim ukochanym łóżku, otulona ciepłą kołderką. Była pewna, że w końcu wyśpi się. Niestety grubo się myliła. Na nocnej szafce, obok jej łóżka, leżał telefon, należący do niej. Nagle zadzwonił. Dziewczyna podniosła ociężale głowę, mrucząc coś. Spojrzała na ekran urządzenia. Wyświetlony był numer i imię jednego z jej przyjaciół. Zamiast odebrać, głową padła z powrotem na poduszkę. Telefon ucichł i wydawałoby się, że to koniec. Ale jednak nie. Po chwili zadzwonił jeszcze kilka razy. Lena nieszczęśliwa w końcu podniosła się z łóżka i odebrała. -No wreszcie!!! Już myślałem, że nie odbierzesz.-W słuchawce zabrzmiał głos Marka. -Miałam zamiar nie odbierać.-Powiedziała w pół przytomnym głosem. -Czym byłaś tak zajęta, by nie odbierać ode mnie telefonu? -Spałam. A ty mnie brutalnie obudziłeś.-Chłopak zaśmiał się. -I co cię tak bawi? -Ni...nic-Ewidętnie był naprawdę rozbawiony- Tylko...-Nie mógł opanować swojego chichotu-Tylko wyobrażam sobie jak wyglądasz z rana!!!-Wybuchł głośnym śmiechem. Jego śmiech jest zaraźliwy, dlatego Lena sama zaczeła się chichrać, a złość jej przeszła. -Dobra..masz szczęście.-Powiedziała, ocierając łezkę spływającą po jej policzku.- Nie jestem już zła. -Widzisz? Na mnie nie da się złościć. -Niech ci będzie panie pewny siebie. A dowiem się w jakiej sprawie do mnie dzwonisz? -Aa, bo tak myślałem sobie, co ty na to by przyjść do mnie. Reszta też będzie. No i jeszcze mój przyjaciel z trzeciej klasy. -Noo, nie wiem. Chociaż może być ciekawie. -Masz być. Bo inaczej naślę na ciebie Haechana. -Grozisz mi? Przecież on mi nic nie zrobi, ale niech ci będzie, tylko powiem mamie. -Przyjdę po ciebie po czternastej. Do zobaczenia.-Rozłączył się. Odłożyła swój telefon i wyszła z pokoju. Zeszła do kuchni, w której siedziała jej mama. Lena opowiedziała jak została pokrzywdzona i obudzona. Kobieta zaśmiała się, słysząc opowieść córki. -I po czternastej przyjdzie po mnie, bo uparł się, że mam być u niego w domu wraz z resztą chłopaków. Inaczej zostanę zaatakowana przez Haechana. ~~~~~ Lena czekała na bruneta. Ubrała na siebie swoje ogrodniczki i białą bluzkę. Włosy związała w kitkę. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi. Zerwała się z miejsca i poszła otworzyć. Tak jak się spodziewała, był to Mark. Polka pożegnała się z rodzicami i wyszła. Mark nie mieszkał daleko, więc droga szybko im zeszła. Jak się okazało, chłopak był sam w domu, dlatego też zaprosił przyjaciół do domu. -Rozgość się.-Powiedział po wejściu do domu. Zaraz po nich zjawiali się po kolei Renjun z Chenle, Jeno, Jisung, Jeamin i Haechan. Brakowało jeszcze jednej osoby. -Kiedy on przyjdzie?-Doptywał się co chwilę Haechan. -Skąd mam wied....-Wtedy ktoś zapukał do drzwi. -No witam wszystkich! To co robimy?-Od razu wykrzyknął wesoły chłopak, w wejściu. -Johnny, może byś tak się przedstawił?-Jeno wskazał na dziewczynę. -No tak, a więc jestem Johnny. Ty pewnie Lena, prawda?-Podał rękę. -Tak, miło mi.- Posłała uśmiech w jego stronę. -Super, to co robimy? ~~~~ -Znowu wygrałaś?-Jęknął Haechan, kiedy Lena kolejny raz wygrała z nim w Mortal Kombat. Mark opowiedział im, że Lena świetnie gra i wygrała z nim. Hae nie uwierzył i sam musiał się przekonać. -Mówiłem ci, że jej nie pokonasz.-Mark siedział obok Johnnego, dumny z umiejętności, jakie posiadała Lena. Haechan strzelił focha, bo dziewczyna z nim wygrała kilka razy, a to uraziło jego męską dumę. -Wow, gdzie się nauczyłaś tak grać?-Spytał Jeamin. -Nie wiem. Często grałam z tatą.- Johnny chciał sam zmierzyć się z nią. I wygrał. Obrażony jeszcze bardziej się obraził. Przez chwilę siedział cicho, ale humorek mu się poprawił, kiedy Johnny zaczął cisnąć kawałami. A jeszcze śmiech jednego chińczyka dobił wszystkich. -Mark, pokażesz mi toaletę?- -Pewnie, chodź.-Brunet wyszedł z pokoju wraz z blondynką. Wrócił i zobaczył coś ciekawego na swoim biurku. Był to telefon Leny. -Chłopaki, myślicie o tym co ja?-Spytał z szerokim rogalem na twarzy. -Ale nie powinniśmy. Będzie zła.-Jego entuzjazm zgasił Jisung. -Zawalimy jej galerię zdjęciami, co w tym złego?-Dorwali sprzęt i zrobili sobie sesję zdjęciową, a jedno ustawili na tapetę, zamiast zdjęcia Leny z jej przyjaciółką, Sohyu. Szybko odłożyli telefon, gdyż nadchodziły kroki i usiedli jak gdyby nic się nie stało. Dziewczyna nawet o nic ich nie podejrzewała. -Co?-Spytała, widząc radość w oczach swoich przyjaciół. -A nic nic.-Usiadła przy nich i razem rozmawiali na różne tematy. ~~~~~ Czas im szybko minął i wszyscy musieli się zbierać do domu. Pożegnali się z gospodarzem i wyszli. Lena wracała część drogi z nowo poznanym. Świetnie im się rozmawiało. Skończyło się na tym, że Johnny odprowadził ją pod sam dom. Zmęczona Lena opadła na swe łóżko. Chciała się wykąpać, jednak zrezygnowała, bo stwierdziła, że może zasnąć pod prysznicem. Spojrzała na ekran telefonu, by sprawdzić godzinę. Po załączeniu wybuchła śmiechem, widząc swoją tapetę z twarzami ośmiu chłopców. -I co ja z wami mam?-Uśmiechnęła się sama do siebie. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ W końcu to napisałam. Jestem z siebie dumna.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.