ubiera sukienkę czarną i czerwoną bieliznę
robi mocny makijaż i zakrywa podkładem bliznę
wsiada do taksówki i jedzie w stronę hotelu
niby wygląda na dziwkę, ale jest zbyt piękna by jechać do burdelu
wychodzi z pojazdu i do windy szybko wsiada
jedzie na dziesiąte piętro, więc na kanapie umieszczonej tam siada
opuszcza to pomieszczenie i do pokoju numer sześćset sześćdziesiąt sześć zmierza
otwiera jej szatynka i od razu ją na pościel rzuca z pierza
całuje ją zachłannie, głodna nowych, jeszcze nie odkrytych wrażeń
noc z piękną szatynką może już zaliczyć do spełnionych marzeń
idą do łazienki, gdzie pozbywają się wszystkiego
wchodzą do gorącej wody, łaknące siebie - niczego innego
blondynka wzdycha głośno, gdy jej towarzyszka jej skórę na szyi podgryza
leżą tak godzinami, a gorąca para to teraz chłodna, morska bryza
w końcu coś nowego, szatynka łapie dziewczynę za szyję
tamta niczego jeszcze nie świadoma, tak bardzo cieszy się, że tak wspaniale żyje
szatynka ściska z całych sił gardło drugiej, a tamta oczy szeroko otwiera
próbuje złapać oddech, a gdy tamta wpycha ją pod wodę na chwilę zamiera
szarpie się długo, wierzga długimi, chudymi nogami
co się stało z tą dziewczyną, z którą kiedyś bawiła się w origami?
oczy blondynki całe czerwone się robią
a woda stała się teraz jej całkiem nową fobią
szatynka wbija swe długie, pomalowane na czerwono szpony w jej szyję
tak głębokich ran nawet najlepszy chirurg nie zszyje
i nagle cisza, szamotanina dziewczyn ustała
a szatynka uzyskała efekt taki jaki od początku chciała