szła ulicą pustą, czując, że musi coś zmienić
ale nie chodziło jej o wygląd, nie chciała ubrań wymienić
spojrzała przelotnie na szybę budynku, gdzie własne odbicie zauważyła
żyła w głupim mieście, żyła...gdzie ona właściwie żyła?
to miejsce już dawno jej starego, rodzinnego miasta nie przypominało
jakie tu ma jeszcze wspomnienia?
mama, tata... jakoś małotu nic tak naprawdę dobrego jej nie spotkało
widzi w tym mieście siebie tylko jako małe dziecko, które ciągle płakało
dręczone godzinami w szkole, w domu zamknięte często na klucz w małej komórce
rodzice mówili, że miała być chłopcem, nie było żadnej mowy o córce
a po ich śmierci liczyła, że wszystko wreszcie na lepsze się zmieni
nie było tak ani trochę, zrozumiała to oglądając na łące kolor zieleni