Oboje jesteśmy siebie warci maleńka

1.3K 75 1
                                    

To smutne, że wszystko co dobre tak szybko się kończy.  Stoję właśnie przed swoim domem i chyba od piętnastu minut zastanawiam się czy wejść czy może uciec gdzieś na inny kontynent... ojciec mnie zabije,  na prawdę to zrobi, oficjalnie jestem już martwa.
Nacisnęłam wreszcie klamkę i chciałam wejść lecz zderzyłam się z zamkniętymi drzwiami. Poszli gdzieś?  O dwudziestej? W niedzielę?  Myśl Hope myśl.  Może Nieustraszeni będą wiedzieć?  Już chciałam wyciągnąć telefon i do nich zadzwonić jednak przypomniałam sobie, że przecież zaledwie wczoraj mówiłam Niall'owi że nie chce ich znać.  Co teraz?  Muszę zadzwonić do rodziców. Szlak! Wybrałam odpowiedni numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
"Wybrany numer jest poza zasięgiem" . Serio mamo? .  Westchnęłam i usiadłam na fotelu stojącym na ganku, na pewno nie zadzwonie do ojca, już wolę spać na dworze.
Obudził mnie niesamowity chłód, gdy otworzyłam oczy zorientowałam się że dalej jestem przed domem, usnęłam.  Gdzie oni wszyscy są?  To jakaś kpina! Przecież wiedzieli że dziś wracam do domu! Zrobili to celowo? 
Wyjęłam telefon z kieszeni sprawdzając godzinę,  dwudziesta druga, super po prostu super. I teraz właśnie mój telefon zaczął wibrować a na wyświetlaczu pojawiło się słowo "mama". 
I chyba właśnie okazałam się najgłupszą osobą na świecie bo zamiast odebrać odrzuciłam ją i nacisnęłam inny kontakt.
- jednak tęsknisz- zaśmiał się Issac
- przenocujesz mnie?- spytałam i już po chwili znowu siedziałam w jego samochodzie.
- czemu nie jesteś w domu?-
- nikogo tam nie ma- odparłam
- w sumie to nawet się cieszę z tego powodu kochanie-

Julia

-co u licha dzieje się z tą dziewczyną- westchnęłam, nie miałam już siły płakać no i w sumie nie mogłam tego robić zwłaszcza dziś,  w dniu urodzin trojaczków. Mają już po trzynaście lat, kiedy ten czas leci?
-zapomniała o przyjęciu ?- Spytał Tom a ja tylko pokiwałam smutno głową, od wielu miesięcy mówiliśmy o tym dniu, wiedziała że impreza odbędzie się w domu Toma i Piter'a bo to oni z nas wszystkich mają największe lokum.
- jej przyjaciele nawet pamiętali a ona nie- wyszeptałam widząc jak Stella usiłuje pomóc Carolyn w rozbiciu piniaty w krztałcie piłki do kosza. Taaaaaaak zgadnijcie kto był w sklepie zamawiać piniate? Luke na każde urodziny naszych dzieci, kupował coś związanego ze sportem, cały czas próbował przekonać ich żeby wybrali te samą ścieżkę życia co on. Hope zbuntowała się już w wieku siedmiu lat i zarządała żeby piniata miała kształt wyścigówki i to konieczne czerwonej. Trojaczki jak widać są zupełnie inne od siostry bo mając po trzynaście lat nadal się nie zbuntowali.
- Virginia całkiem ją pochłonęła- koło mnie usiadł Niall, od razu zauważyłam że syn Matt'a znowu po kryjomu pił alkohol, ale nie miałam sił na tworzenie podstaw do kolejnej awantury.
- kto to jest ta Virginia?- spytałam - nikt ciociu nikt. Chodzi o miasto po drugiej stronie naszego kraju- wyjaśnił a ja na pewno całkiem zbladłam.
-jak to po drugiej stronie kraju? Sama?!- podniosłam głos ale wtedy zobaczyłam jak Tom wpuszcza kolejnych gości i całe napięcie ze mnie zeszło.

***
Szlak szlak szlak szlak szlak szlak
- zatrzymaj auto!- krzyknęłam gdy mijaliśmy dom który znałam od dziecka i dostałam olśnienia. Boże!  Jak mogłam zapomnieć!
- coś się stało? - spytał
- nic, ale dobrze, że masz na sobie koszulę kochanie- zaśmiałam się, a on przybrał zdziwiony wyraz twarzy.
- moje rodzeństwo ma dziś urodziny. Pójdziesz ze mną? - spytałam
- teraz?- zdziwił się, ale zaśmiał razem ze mną- uwielbiam te spontany z tobą-
- podjedź na koniec tej ulicy tam jest całodobowy sklepik- powiedziałam. W sklepie kupiłam trzy koperty a do każdej z nich wsadziłam kilka papierowych banknotów. 
- myślisz, że będą zadowoleni z takich prezentów? - spytał gdy szliśmy już w stronę domu
- zbierają na durny obóz sportowy więc na pewno-
- na pewno mam iść z tobą? No wiesz, nie zabiją mnie? -
- nie zrobią afery przy tylu ludziach, a ja będę się z tobą chociaż dobrze bawić-

Gdy przekroczyliśmy próg matka od razu znalazła się obok nas z grobową miną. 
- cześć- powiedziałam lekko
- tylko tyle masz mi do powiedzenia?- spytała cicho
- nie. To mój chłopak Issac- wskazałam na blondyna a ten omal nie wybuchnął śmiechem
- miło mi panią poznać- powiedział
- chłopak? - za plecami matki wyrósł ojciec- następny kryminalista?- no tak jak zwykle bojowo nastawiony
- broń Boże,  jestem grafikiem komputerowym- wyjaśnił
- chcemy dać młodym prezenty- pociągnęłam Issaca w stronę rodzeństwa 
- dokończymy te rozmowę w domu- powiedział ojciec.  Wiedziałam, że mnie to nie omine.

Siedziałam z Issaciem na uboczu, nawet nie patrzymałam w stronę Nieustraszonych, którzy dobrze bawili się z moją rodziną.  - dziwne, ale mam wrażenie, że nie pasujesz w te tło- powiedział Issac wskazując na resztę gości,  wiedziałam o czym mówi bo właśnie tak się czułam. Jakby ktoś wyciął mnie z jakiejś gazety i wkleił na odwal się w zupełnie inną.  Kiedy to wszystko się pozmieniało? Kiedy wszystko się tak skomplikowało?

- też mam takie wrażenie - przyznałam i spojrzałam w stronę Nieustraszonych. Stella stali z Joshem przy blacie kuchennym i pomagali wkładać do zmywarki brudne naczynia, Mark wraz z trojaczkami i jakimiś dwoma kolegami grali w jakąś planszówkę na środku, teraz dopiero zauważyłam, że w pomieszczeniu nie ma Niall'a. Pewnie poszedł już do domu.
- to dziwne, że nawet nie podeszli się z tobą przywitać- zauważył Issac. Wiedziałam, że miał cichą nadzieję, że podejdzie do nas Stella. Nie mogłam mieć do niego o to pretensji, nie byliśmy razem tylko wzajemnie sobie pomagaliśmy.
- ona kogoś ma?- spytał po cichu
- gorzej. Ona kogoś kocha- wyszeptałam
- oboje jesteśmy siebie warci maleńka- westchnął
- jak to? -
- widze jak na niego patrzysz. Oboje kochamy tych którzy nigdy nie pokochają nas- westchnął i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

Zostaw mnie (PM3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz