- nie jestem twoją własnością do licha! - już przestałam się całkowicie przejmować tym, że w pokojach obok śpią nasi znajomi, chciałam wykrzyczeć mu prosto w twarz jak bardzo go nienawidzę i jak bardzo mnie rani.
- powinnaś mi dziękować na kolanach- Niall był dużo spokojniejszy ode mnie
- za co mam Ci do kurwy dziękować! Maks się do mnie nie odzywa, a Danny odzywa się tylko dlatego, że mu za to płacisz! -
- widzisz, wolą kasę od Ciebie, marni kandydaci na facetów - powiedział
- ale za to w łóżku świetni!- wiedziałam że go to wkurwi, jednak nie spodziewałam się, że będzie stał i po prostu na mnie patrzył tak jakby go nagle całkowicie sparaliżowało.
- Maks to gej, a Danny nie poszedł by z tobą do łóżka - zauważył mało pewnie
- może ich spytamy?! Kto dał Ci prawo do podejmowania za mnie decyzji?! No kto?! Kim Ty jesteś żeby wybierać mi znajomych czy facetów ! No kim!?- krzyknęłam jeszcze głośniej, jednak on nadal był spokojny, co powodowało że ja wkurwiałam się jeszcze bardziej.
- nie wiem o co się wściekasz, udowodniłem ci tylko że to nie kolesie dla ciebie, tak robią przyjaciele wiesz? Dzięki mnie masz najlepszą ochronę w całym kampusie, jesteś nietykalna, o co Ty się właściwie wściekasz? Każda by chciała być na twoim miejscu- powiedział spokojnie
- ale ja nie chce twojej pieprzonej ochrony, nie rozumiesz?! Chce żebyś dał mi święty spokój-
- chcesz żeby znowu ktoś Ci coś zrobił? Lubisz to?- przegiął i wiedział o tym od razu po wypowiedzeniu tych kilku słów, przed moimi oczami pojawił się dobrze znany obraz i już nic nie mogłam poradzić na zbliżający się atak. Musiałam wyjść, jak zahipnotyzowana ubierałam buty i kurtkę, Niall coś do mnie mówił, ale co? Nie mam pojęcia, w uszach miałam tylko szum, a całe ciało trzęsło mi się jak dmuchany zamek po którym skacze gromada dzieci z Adhd.
Wyszłam z hotelu niczym strzała i zatrzymałam się dopiero na chodniku biorąc od razu głębokie wdechy.
- jesteś bezpieczna- odwróciłam się słysząc wreszcie Niall'a, który wyszedł za mną na ulice. Położył mi rękę na ramieniu a ja raptownie od niego odskoczyłam.
- musisz myśleć o czymś innym, przperaszam- nie wiem nawet jak ani kiedy ale nagle poczułam na swoich ustach te najbardziej miękkie wargi na świecie, usta które już zawsze powinny całować tylko mnie i zostać w tym miejscu na zawsze. Pocałunek pochłonął mnie całkowicie, po ataku paniki nie było nawet śladu a w moich oczach pojawiły się łzy. Uświadomiłam sobie jedną pieprzoną rzecz. Nadal go kocham. Cokolwiek by zrobił, kim kolwiek by był, nie potrafie przestać go kochać.
Odepchnęłam go raptownie od siebie
- nienawidzę Cię ! - krzyknęłam
- przepraszam- na prawdę nie chciałem tego powiedzieć-
- obiecaj, że odpuścisz - podeszłam bliżej
- bractwa zakładają się o to, które pierwsze zgarnie cie jako swoje trofeum! Rozumiesz? Zakładają się o Ciebie! Wszyscy! Wiesz ile jest męskich bractw na tym uniwerku? Osiem. I wiesz że wszystkie siedem gada tylko o tym co będzie robiło z siostrą Nice'a?!- warknął. Teraz był zły.
- poradzę sobie Niall. Zawsze dawałam radę nie?- uśmiechnęłam się lekko
- Boże jak Ty nic nie rozumiesz! Póki masz ochronę mojego bractwa to nic ci nie grozi, ale jeśli ją zdejme inni się tobą zainteresują, będą cie nękać, zastraszać, aż w końcu ulegniesz i w najlepszym wypadku będziesz jedną z tych pierwszoklasistów co sprzątają im pokoje lub gotują -
- to głupie, nie chce twojej ochrony, poradzę sobie a niech tylko ktoś próbuje mnie straszyć lub nękać- warknęłam - obiecaj! -
- nie mogę
- nie chce tego rozumiesz? Nic od Ciebie nie chce. Chce żyć tak jakbyś nie istniał- Dokończyłam, a on spojrzał na mnie jakoś smutno.
- na prawdę tego Chcesz? Mam udawać, że się nie znamy? Że nie istniejesz?-
- każde powinno żyć swoim życiem- powiedziałam spokojnie a on przejechał dłonią po moim policzku
- nie chce żyć życiem w którym nie ma Ciebie, ten rok gdy Cie nie było był najgorszym z możliwych, znamy się od dziecka, jesteś częścią mojego świata i chce żebyś zawsze była, nawet jako moja siostra. Chce znowu być twoim przyjacielem Hope- teraz to mnie zamurowało.
- Niall...- wyszeptałam- nigdy nie przestaniesz być moim przyjacielem matole, ale musisz przestać ingerować w moje życie - zauważyłam a on lekko przytaknął głową na znak że rozumie
- nie będę się wtrącał, ale ochronę będziesz miała dalej, to chyba sprawiedliwe? -
- co z testami Niall?- zmieniłam temat siadając na ławce nie opodal hotelu, zaczęło już świtać i pierwsi ludzie pojawiali się na ulicy spiesząc się gdzieś.
- one nic nie zmienią, Luke zawsze będzie dla mnie tylko twoim ojcem, Hana i Matt są moimi rodzicami i tak pozostanie, a ta ruda Suka nigdy nie była i nie będzie moją matką, a Ty...-
- mogę być twoją siostrą Niall- zauważyłam
- zawsze będziesz moją przyjaciółką- uśmiechnął się lekko
- zrób je Niall. Nie możesz przeciągać tego w nieskończoność - a on tylko westchnął
- gdy wyjdzie na jaw, że jesteś moją siostrą już nigdy nie będę mógł tego zrobić - i znowu jego miękkie usta znalazły się na moich, a ja pomimo tego, iż bardzo nie chciałam, oddałam pocałunek, zakładając mu ręce na szyję.
- macie szczęście, że to ja was spotykam a nie ojciec - odskoczyłam od niego słysząc głos mojego brata Nathaniela.
- to nie tak...- zaczęłam
- więc wcale się nie całowaliście? I to przy samiutkim domu naszych starszych?- no tak całkowicie zapomniałam że hotel jest nieopodal mojego rodzinnego domi.
- o co chodzi Nath?- spytałam
- dzisiaj już wyjeżdżacie? Nie zamierzasz odwiedzić mamy? Jest bardzo smutna, że nawet na weselu całkowicie ich ignorowałaś-
- nie rozmawiasz z rodzicami?- spytał Niall a ja wzruszyłam tylko ramionami. Nathaniel chwilę jeszcze z nami porozmawiał po czym odszedł w stronę domu, obiecując że zapomni o tym że nas spotkał.-muszę wracać zanim...-
- Nicole się obudzi- dokończyłam za niego lekko się uśmiechając- wiem wiem, idź do niej-
- a Ty? Nie wracasz do hotelu?- spytał
- musze coś załatwić, powiedz Danny'emu, że za godzinę wyjeżdżamy- i ruszyłam w stronę rodzinnego domu.
CZYTASZ
Zostaw mnie (PM3)
JugendliteraturPowiadają, że nie daleko pada jabłko od jabłoni prawda? *** - Hope nie będę powtarzać dwa razy! zbieraj się jedziemy do wujka Tom'a- krzyknęła matka już chyba setny raz, czy ona kiedyś się wreszcie odczepi - nigdzie nie jadę, nie jeśli wujek Matt...