10

18.8K 1.1K 753
                                    

Tony Pov.

Leżąc w niedużej odległości od Tristana, mogłem wyczuć jego delikatny, owocowy szampon na puszystych, blond włosach. Chciałem objąć go ramieniem jednak wiedziałem, że tego wieczoru posunąłem się już za daleko. Doprowadziłem mój skarb do płaczu. Mówiłem, że chce go chronić po czym sam go zraniłem. Przy nim poprostu traciłem kontrolę. Jego ciało zbytnio mnie kusiło. Wyglądał uroczo i powabnie, nie mogłem znieść myśli, że mógłby go mieć ktoś inny.
- Tony...- przerwał moje rozmyślenia Tristan, który odwrócił się twarzą w moją stronę.
- Hm..?- zapytałem udając zaspanego.
- Przepraszam za tamten wybuch... - powiedział. W jego głosie można było usłyszeć skruchę. Nie było to na miejscu w tamtej chwili.
- Nie przepraszaj mnie. To moja wina. Byłem zbyt natarczywy, przez co cię zraniłem..
- Nic się nie stało. Martwię się o rodziców... Wiem, że to dziwne i troche mylące, ale czy mogę się przytulić?- zapytał. Było to normalne. W trudnych chwilach odczuwał szczególną potrzebę bliskości, niemal jak każdy.
- Jasne.- odpowiedziałem, chłopak wtulił się we mnie a ja objąłem go delikatnie. Po chwili poczułem jak Shiro wskakuje na łóżko. Normalnie nie spał ze mną jednak tym razem położył się tuż w nogach Tristana oddychając delikatnie. Widocznie nie tylko ja miałem słabość do blondyna. Po prostu wiedziałem, że to mój pies.
Przy chłopaku było mi tak dobrze, że już po chwili odpłynąłem w błogie objęcia Morfeusza.

Rano, gdy zadzwonił mój budzik, Tristan jeszcze spał. Jego dźwięk nie był w stanie zakłócić mocnego snu chłopaka.
Blondyn leżał rozczochrany przytulając się do mnie. Mimo porannego wyglądu i tak w dalszym ciągu wyglądał zniewalająco.
Wstałem z łóżka starając się nie zbudzić śpiącego królewicza. Stawiając stopy na puszystym dywanie udałem się do łazienki. Shiro pobiegł za mną.
Odwaliłem swoją codzienną, poranną toaletę, po czym wziąłem się za śniadanie.

Tristan Pov.

Gdy się obudziłem Tony'ego nie było już w łóżku. Po domu natomiast roznosił się słodki zapach jak przypuszczałem śniadania.
Rozciągnąłem się i mruknąłem cicho. Po chwili leżenia w zamyśleniu wstałem i udałem się do kuchni, z której dochodziły dźwięki otwieranych szafek i obijającego się ze sobą szkła. Dało się usłyszeć również muzykę, do której Tony cicho podśpiewywał swoim idealnie wyćwiczonym głosem.
- Hej.- mruknąłem przecierając zaspane jeszcze oczy. Brunet na mój widok uśmiechnął się ciepło.
- Hej, robię naleśniki, z czym chcesz?- zapytał.
- A co mam do wyboru?
- Nutelle, dżem malinowy i truskawkowy. Trochę mały wybór, ale kompletnie nie znam się na naleśnikach..- zaśmiał się.
- Nie no, i tak zawsze biorę z nutellą.- oznajmiłem rozbawiony. Tony wziął się za smarowanie a ja usiadłem przy stole.
- Voilá!- powiedział kładąc na stole talerz z naleśnikami. Były one ciut spalone. Patrząc na chłopaka zauważyłam kika plastrów na rękach, których wcześniej nie było. Musiał się poparzyć robiąc moje ulubione danie. Było to słodkie. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem jeść.

Tony Pov.

Po skończonym śniadaniu zadzwonił mój telefon.
- Hallo?-zapytałem.
- Wyjeżdżamy dziś o 15. Radzę ci być gotowym.- wypalił Steve.
-No, luz.- mruknąłem znudzony.
- Żaden 'luz'! Ostatnio o godzinie wyjazdu zacząłeś się pakować!- wypomniał mi.
- Damy rade.- powiedziałem.
- 'DaMY'? Nie mów, że serio bierzesz tego gnojka?- zapytał z pogardą.
- Biore go i nie pierdol.- warknąłem przez zęby. Nie zamierzałem pozwalać mężczyźnie na obrażanie Tristana ani na nic, co by go zraniło. Dobrze wiedziałem jak Steve potrafi uprzykrzyć życie.
- I co masz zamiar zrobić? Nawet jeśli się zejdziecie to albo utrzymacie to w tajemnicy albo zrobisz z niego celebrytę. A jeśli się rozstaniecie? Wiesz, że wtedy nie będzie już mógł normalnie żyć, prawda? - wygłosił swój wywód. Trochę racji miał, jednak wiedziałem, że ostateczna decyzja i tak należała do Tristana i do nikogo innego.
- A to już nasza sprawa.- oznajmiłem ozięble po czym się rozłączyłem.
- Co tam?- zapytał blondyn kończąc posiłek.
- Steve zadzwonił pozrzędzić.- mruknąłem. Menadżer potrafił wypompować życie z człowieka w stosunkowo krótkim czasie. Był typem człowieka, który wszędzie mógł znaleźć problem.
- No tak... On chyba mnie nie lubi...- westchnął Tristan.
- Nie sądzę, aby kogoś w ogóle lubiał. Mnie chyba też nie lubi.- zaśmiałem się.
- Na pewno nie będę przeszkadzał?- zapytał wyraźnie zmartwiony.
- Nie, co ty. Bez ciebie chyba bym zwariował na tej trasie...-powiedziałem i zatopiłem się w oczach blondyna. Obaj wpatrywaliśmy się w siebie. Na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech. Patrząc na chłopaka w głębi serca czułem radość, cieszyłem się, ponieważ dane mi było go poznać.
Nagle zmieszany Tristan odwrócił wzrok, zdając sobie sprawe z zaistniałej sytuacji.
- Muszę pojechać jeszcze na zakupy, jedziesz ze mną?- zapytałem zmieniając temat.
- Pewnie.- odparł i zaczął sprzątać ze stołu.
- Luz, ja to zrobię. Ty idź się przebrać.- powiedziałem z uśmiechem, a chłopak udał się do swojej walizki wyciągnąć jakieś ubrania. Zauważyłem, że miał ich niewiele.

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz