16

15K 1K 728
                                    


Tristan Pov.

Za każdym razem włączając instagrama, facebooka czy też inne media społecznościowe włączały mi się cholerne zdjęcia pocałunku Tony'ego z Ashley. Cały czas przewijały się 'romantyczne' przeróbki zdjęć z ich udziałem. Patrząc na nie trzepało mną wręcz.

Przez cały dzień Tony musiał być na próbach generalnych. Cały czas też szlajała się za nim Ashley. Chodziła zapatrzona w siebie patrząc na wszystkich z góry. Możliwe, że wydawało mi się, ale szczególną pogardą otaczała właśnie moją osobę. Świetnie za to dogadywała się z Panem Steven'em.
Przy niej czułem się... gorszy.
Ona była ładna, bogata i sławna. Tony mógłby ją mieć bez mrugnięcia okiem a zamiast tego wybrał mnie. Nie byłem ani ładny ani nawet jakoś specjalnie uzdolniony. Byłem po prostu... sobą. Tym szarym, nudnym chłopakiem, który nie mógł na swój temat powiedzieć nic dobrego.
Wyraźnie odczuwałem różnice między sobą a Tony'm i jego znajomymi. Oni byli niezwykli. Mieli niezwykłe talenty i ciekawe osobowości. Ja nie miałem nic z tego.

Cały czas trzymałem się na uboczu, jednak udało mi się kątem oka wychwycić kilka pogardliwych spojrzeń zaadresowanych pod moim adresem od Ashley. Było i tak lepiej bo wcześniej brała mnie za przydtłpasa. Próbowała wydawać mi rozkazy, a gdyby nie Tony, który zabronił mi je wykonywać zrobiłym to o co prosiła. Nie chciałem nikomu się narażać.

Tony Pov.

Tristan cały dzień chodził jakby przygnębiony. Wyglądał na wystraszonego. Nie wiedział co ze sobą zrobić. W pewnym momencie, gdy spojrzał na Ashley miał tą samą minę co zawsze gdy mówi o swoich kompleksach, których w zasadzie powinno nie być. Starałem się spędzić z nim choć odrobinę więcej czasu, jednak za każdym razem coś wyskakiwało.

Wieczorem zaczął się długo wyczekiwany przez fanów koncert.
Gdy już sala była pełna wkroczyliśmy na scene z drobnym opóźnieniem. Zanim to jednak zrobiliśmy zafasowałem buziaka na szczęście od Tristana.

Jak już wcześniej wspominałem nie nawidziłem tras. Zrobiliśmy tego dnia tyle prób, że z każdym kolejnym wykonaniem robiło mi się gorzej, a ubrania sceniczne były kurewsko niewygodne. Do tego ten potworny wrzask za każdym razem, gdy tylko któreś z nas próbowało coś powiedzieć. Nikogo nie obchodziło to co mieliśmy do powiedzienia. Interesował ich sam fakt, że się odzywamy.

Najgorsze były jednak utwory do których musieliśmy choć trochę potańczyć. Istna katorga. Pot oblewał moje ciało przyklejając do moich pleców i tak obcisłą koszulkę. Łańcuchy poprzypinane do moich spodni obciążały mnie dodatkowo.
Już w połowie koncertu byłem wykończony, nie wspominając, że czekało mnie jeszcze drugie tyle.

Mimo wszystko musiałem się uśmiechać. Pokazywać, że wszystko gra i czuję się super. Schodząc ze sceny nie raz zdarzyło mi się mdleć z wycieńczenia. Jako lider zespołu musiałem dawać z siebie dwa razy więcej i tyle też ode mnie wymagano. Wylewałem z siebie siódme poty.

Pracy nie ułatwiał mi Steve choć z założenia, że był menadżerem, powinien.
Mieszał się w moje życie osobiste niemalże je rujnując. Mówił co powinienem robić, a czego nie.
Potrafił dzwonić do mnie w środku nocy i kazać ćwiczyć nowe piosenki.
Gdy pisałem teksty praktycznie stał nade mną pospieszając każdy mój ruch dłonią.
Nie wspominając już o tych jego dietetykach, którzy ciągle coś zmieniali abym 'nie wypadł z formy'. Co prawda odpuszczałem sobie czasami jednak jakimś chorym cudem oni zawsze się o tym dowiadywali...

Miałem dość, lecz wiedziałem, że jeśli rzuciłbym pracę w showbiznesie innej mógłbym nie znaleźć. Nie miałem ukończonej żadnej dobrej szkoły. W nauce pomagały mi guwernantki, ale to dalej nie to samo.
Tym bardziej, że chciałem zapewnić Tristanowi godne życie na poziomie. Chciałem, aby żył w dostatku i luksusach. Tak, abym mógł go rozpieszczać na wiele sposobów.

Tristan Pov.

Tony na scenie był niesamowity. Kochałem słuchać jego muzyki. Był wspaniały w tym co robił, dlatego też wzbił się na wyżyny sławy.

Jedna rzecz jednak nie dawała mi spokoju. Ten uśmiech... Nie był on taki jak zwykle. Ten był jakby mniej szczery.
W pewnym momencie zauważyłem, że brunet po prostu się męczył. Cały dzień ćwiczył bez wytchnienia a teraz miał zagrać bezbłędny koncert przed tysiącami ludzi.
To wykańczało go zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Gdy koncert się skończył Tony podziękował wszystkim fanom, po czym zbiegł ze sceny rzucając mi się w ramiona.
Zapach jego perfum łączył się z jego własnym oraz zapachem potu. Dla mnie była to najwapanialsza mieszanka na świecie.
Chłopak przytulał się do mnie szybko oddychając.
- Podobało się?- zapytał.
- Jasne! Byłeś wspaniały!- krzyknąłem zgodnie z prawdą łącząc nasze usta w krótkim pocałunku.
- To był mój pierwszy koncert gdy jesteśmy już razem.- oznajmił ciszej patrząc na mnie czule. Nic nie mówiąc przytuliłem się do niego jeszcze mocniej.
- Kocham cię.- szepnąłem
Tony zamarł, jednak po chwili chwycił mnie i podniósł parę centymetrów nad ziemię. Towarzyszył mu przy tym najweselszy uśmiech jaki widziałem kiedykolwiek na jego twarzy, a jego oczy lśniły prawdziwym szczęściem.
- Ja ciebie też.- oznajmił. Wtedy zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy powiedziałem te słowa prosto z mostu.

Tony Pov.

Następnego dnia Tristan od rana odbierał różne telefony i dziękował za każdym razem. Mieliśmy mieć jeden dzień przerwy przed następnym koncertem, który również miał odbyć się w Anglii.
- Dziękuję! Nie trzeba było.- zachichotał do słuchawki po raz kolejny już tego dnia.
- O co chodzi?- zapytałem w końcu.
- A to ciocia z życzeniami.- odpowiedział.
- Z życzeniami?- dopytywałem ciekawy.
- No mam dziś urodziny.- odparł niepewnie. Było mi cholernie głupio. Jak mogłem nie wiedzieć o tak ważnej dla Tristana rzeczy?
- Czemu mi nie powiedziałeś wcześniej!? Zaplanowałbym coś...- mruknąłem sięgając po komórkę.
- Jakoś nie było okazji żeby o tym mówić...- westchnął cicho drapiąc się po karku.
- Dobra, nie ważne. Ty sobie odpocznij, ja spróbuję coś ogarnąć, żebyś miał najepszy dzień w życiu. Dasz numer do swojej mamy?- zapytałem. Mogło to zabrzmieć ciut dziwnie, ale nikt nie mógł znać go lepiej od niej.

Tristan Pov.

Tony wybiegł z pokoju z telefonem w ręce zostawiając mnie samego. Było to na swój sposób urocze. Widziałem, że naprawdę się starał.
Spędziłem dzień śmigając po internecie. Najlepiej jednak czytało mi się fanficki z moim chłopakiem w roli głównej. Dawno nie uśmiałem się tak bardzo. Jakoś nie wyobrażałem sobie, aby z ust Tony'ego mogły lecieć takie słow jak: 'Chodź ze mną do łożka misiaczku, zrobię ci dobrze' lub też 'Zamknij swoją pedalską mordę' skierowane w strone kogoś obrażającego tak zwaną 'reader'.
A już najzabawniejsze były komentarze, które sprawiły, że popłakałem się ze śmiechu.
- Wszystko dobrze?- zapytał Zack, który musiał słyszeć mój głośny śmiech i wpadł zobaczyć czy nie umieram.
- Nic mi nie jest.- odparłem cudem powstrzymując się od kolejnego wybuchu.
- Co cię tak bawi?
- Czytałem fanfiction o Tony'm.- oznajmiłem chichocząc pod nosem.
- O jezus...- mruknął zrezygnowany perkusista.
- To jest piękne. Zwłaszcza jak ludzie was shippują.- śmiałem się.- Zack x Tony wygrało. Pomyśleć, że mój chłopak jest tak uroczym ukesiem.
- Pokaż to!- wyrwał mi telefon z ręki i czytając już kilka pierwszych zdań wybuchł śmiechem.
- Wyślij mi linka.- poprosił ocierając łzy śmiechu.

_____________________________________________
Otuż mamy rozdział!
Mam nadzieję, że się spodobał mimo, że nie był jakoś nadzwyczaj ciekawy... Raczej przeciętny, ale coż...
Postaram się wpleść jeszcze coś w akcję.

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz