Tristan Pov.
Chciałem spróbować swoich sił komponując muzykę, ale jednocześnie bałem się porażki. Tego co powiedzieliby o mnie inni.
Co jeśli utwór byłoby zbyt nudny? Kto w zasadzie chciałby tego słuchać..?
- Nie umiem. No co ty?- zaśmiałem się smutno.
- Spróbuj chociaż. Jak nie wyjdzie to nie opubikujemy i tyle.- namawiał mnie Jorge.
- Nie jestem przekonany...- mruknąłem cicho.
- Ok daj spokój, źle na tym nie wyjdziesz. Obiecuję ci. Ludzie cały czas szukają nowych gwiazd, a ty jesteś uważany za wybitnego pianistę. Możesz przyćmić największe sławy!- mówił, a w jego oczach tlił się płomyk nadziei.- Poza tym pamiętaj. Na scenie masz na sobie maskę.
- Można w sumie spróbować.- jęknąłem niepewnie siadając na stołku przed fortepianem. Przejechałem palcami po klawiszach nie wydając żadnego dźwieku.
- Super! Zatrudnię nauczyciela śpiewu.- oznajmił wesoło, na co ja niemal spadłem z krzesła.
- Że co? Ze śpiewaniem? Nie nie nie... Nie ma mowy...- powiedziałem zrezygnowany.
- No weź... Ostatnio w Nowym Jorku dałeś super koncert...- oznajmił, na co skrzywiłem się lekko.
- ...Co?- zapytałem nie wierząc w to co usłyszałem.
- No pod prysznicem.- prychnął śmiechem.
- Słyszałeś to!?- oburzyłem się.
- Jasne! Calutki występ.- zaśmiał się. - 'Baby' wyszło ci najepiej. 'Baby baby baby oooh' - przedrzeźniał mnie rozbawiony, a moje policzki pokryły czerwone rumieńce. Zakryłem twarz dłońmi. Ale wstyd...
- Nie wstydź się, było ślicznie.- oznajmił dalej lekko chichocząc.
- Możemy nie wracać już do tego tematu?- zapytałem.
- Tak, o ile się zgodzisz. - uśmiechnął się promiennie, a ja zmrużyłem lekko oczy.
- Niech będzie.- westchnąłem zrezygnowany.
- Super. W takim razie załatwię ci najlepszego z najlepszych. Tutaj też mam spore znajomości.- puścił mi oczko.- Zobaczysz, przebijesz nawet Tony'ego z Teh Bloody Roses.- zaśmiał się, a ja posmutniałem. Mimo wszystko tęskniłem za nim. Bałem się oglądać wiadomości o nim, ponieważ zawsze gdy widziałem jego twarz albo uśmiechałem się głupio, albo płakałem jak debil. Wiedziałem tylko jedno. Tony ostatnimi czasy nazywany był 'Królem Rocka'. Niczym Michael Jackson 'Królem Popu'Mój były cieszył się niewyobrażalną sławą, co było widoczne nie tylko wśród jego fanów, ale i w jego środowisku. Z bełkotu Romeo wywnioskowałem kiedyś, że Tony już kogoś znalazł na moje miejsce. Czas najwyższy abym i ja to zrobił....Prawda?
Niby tak, ale ja nie miałem na to czasu. Musiałem zdobyć pieniądze. Co prawda kupiłem już sobie i mamie mieszkanie, ale nie mogłem się już zatrzymać. W głębi serca chciałem iść dalej. Zaistnieć.- A co w zasadzie miałbym napisać?- zapytałem wyrywając się z zamyślenia.
- Coś... ciekawego, głebokiego i szczerego...- oznajmił.- Jak ty. -dodał ciszej, a ja uśmiechnąłem się lekko w jego stronę.
- W zasadzie... jest coś o czym chciałbym ci powiedzieć...- westchnął głęboko starając się rozluźnić.
- Hm?- mruknąłem. Miało to znaczać 'Co?'.
- Od jakiegoś czasu.. gdy cię widzę jest mi jakoś cieplej. Czuję, że chciałbym cię przytulać... całować. Podobasz mi się..- oznajmił nieśmiało. Patrzył na mnie wyczekująco, a ja nie wiedziałem co miałbym powiedzieć... Jorge był atrakcyjny, miły, mądry i zabawny.
- Ja-zacząłem niepewnie.- Nie mogę powiedzieć nie, ale teraz jest dla mnie czas zmian. Muszę skupić się na sobie i wyleczyć moje serce z niektórych... ran. Musisz dać mi jeszcze trochę czasu..-wyjaśniłem.
- Rozumiem. Daj znać jeśli coś się zmieni.- uśmiechnął się smutno. Z trudem stawiał kroki ku wyjściu. Jakby... kulejąc.
- Nic ci nie jest?- zapytałem zmartwiony.
- Nic, zaraz mi przejdzie.- próbował mnie zbyć. Wtedy zauważyłem, że palce w jego lewej ręce lekko drgały. On sam nie mogł nad tym zapanować.
Widząc mój wzrok na swojej dłoni schował ją za plecami.
- Możesz mi powiedzieć.. przecież wiesz..z-westchnąłem cicho i odsunąłem się kawałek. Poklepałem miejsce na stołku obok mnie.
Zrezygnowany Jorge przystał na moją propozycję.
- Zawsze gdy jest pogoda jak ta- wskazał na okno, za którym panowała szarość, a wszystko wokoło szargał wiatr i moczył deszcz. Raczej ponury dzień choć to takie najbardziej lubiałem.- urazy z mojego wypadku sprzed dwóch lat jakby powracają.
Kiedyś ja też grałem na fortepianie. Wygrywałem konkursy... Zarabiałem na swojej pasji...
Raz jak w nocy wracałem autem do domu, wpadłem w poślizg i rozbiłem się o latarnię. Wtedy zginęła moja narzeczona, a ja trwale uszkodziłem swoje ciało. -oznajmił ze łzami w oczach. Odsunął rękaw koszuli ukazując ślady po szyciu na swoim nadgarstku.- Moje ręce tak się trzęsą, że już niedałbym rady grać na fortepianie.- na te słowa dotknął klawiszy.- Dlatego chcę żybyś ty był najlepszy. Żebyś osiągnął to czego ja nie mogłem.- zaczął płakać. Przytuliłem go mocno i lekko pogłaskałem go po plecach.
- Będę najlepszy. Obiecuję ci.- szepnąłem mu do ucha.Wieczorem zaparzyłem sobie miętową herbatę i usiadłem w ciszy przy biurku.
'O czym napisać..?' To pytanie krążyło mi po głowie. Powtarzałem je w myślach bezskutecznie. Wszystkie tematy wydawały mi się oklepane. Normalnie napisałbym o swoim związku z Tonym. Może wtedy ulżyłbym sobie, jednak to historia była już zanadto znana. Poza tym gdyby brunet ją usłyszał od razu wiedziałby kto kryje się pod maską.
Więc co innego?Postanowiłem spróbować napisać choć melodię.
Okazało się to jeszcze trudniejszym zadaniem. Nie wiedziałem jak to wszystko poskładać tak, aby trzymało się kupy.
A ta nuta nie pasuje, te przypominają inną piosenkę... Zawsze coś mi nie pasowało.W koszu na śmieci piętrzyła się góra usypana z pogiętych kartek papieru, na których widniały wybazgrane nuty.
Możnaby powiedzieć, że wyrzuciłem niemal cały las.W pewnym momencie nie wytrzymałem. Jęknąłem przeciągle i walnąłem głową w biurko. Trochę mnie przy tym poniosło, ponieważ wyraźnie poczułem pulsujący ból. Syknąłem cicho i zakląłem pod nosem.
Wziąłem głęboki oddech i odchyliłem się do tyłu.
Wtedy mój wzrok spoczął na oknie dachowym.
Po ulewie nie było już ani śladu. Na nieboskłonie rozsiane były tysiące delikatnie świecących gwiazd. Każda oddalona lata świetlne od ziemi. Gdy widziałem ich blask, wiedziałem, że nim dotarł do mnie, minęły 4 lata podczas których zmieniło się tak wiele. Wtedy miałem jakieś 15 lat. Nie dużo ale i też nie mało. Pierwsze kryzysy, zmartwienia i inne tego typu problemy.
Jeszcze te lata temu nie wiedziałem gdzie będę stał teraz. Jako osoba pełnoletnia. Nigdy niespodziewałbym się, abym to właśnie ja siedział na scenie i był oklaskiwany przez tłumy pragnące wysłuchać mojej muzyki. To wszystko było takie obce.Wtedy zrozumiałem o czym chciałbym napisać.
O wszechświecie i o tym jak jest wielki a jaki ja malutki. Niezauważalny.
O pięknie jakie możemy ujrzeć spoglądając w nocne, czyste niebo, którego czesto nie zauważamy. Jest ono przyćmione lampami miasta, ktore żyje całe 24 godziny na dobę.Komponowanie i pisanie piosenki nie zajęło mi długo, bo z dobrą weną niecały tydzień. Aż się zdziwiłem.
W między czasie pobierałem lekcje u mojej nowej nauczycielki śpiewu Alice Grades. Była ona naprawdę wybitnym belfrem, choć jak to ona twierdziła 'to wszystko zasługa mojego głosu'.Wreszcie nadszedł czas, aby zaprezentować utwór Jorge'owi.
- Aż jestem ciekawy co żeś stworzył.- zaśmiał się szatyn.
- Nic niezwykłego.- odpowiedziałem, a następnie zasiadłem przy fortepianie. Uśmiechnąłem się lekko, po czym odetchnąłem.
Zacząłem grać pierwsze nuty ze sporządzonej przeze mnie partytury.
Były to niskie spokojne dźwięki.
Wtedy piosenka zaczęła przyspieszać i zmieniać nastrój.Jorge Pov.
Gdy Tristan grał, czułem jakby nurtowało mnie jakieś ważne pytanie. Jakbym niezwłocznie musiał poznać na nie odpowiedź. Ale niczego takiego nie było.
Przed oczami rozpościerała mi się nieprzenikniona ciemna otchłań. Coś ogromnego i tajemniczego.
W tym momencie wszedł ze śpiewem. Jego delikatny, niemalże dziewczęcy głos przeszywał powietrze jakby oświetlając otchłań. Słowa piosenki można by zinterpretować na wiele sposobów ale jeden wydawał się najlogiczniejszy.
Jestem zbyt mały bym był dostrzegany. Wszyscy się mijamy
Bije od nas światło
A jednocześnie tracimy jasność
Znikasz z moich oczu
Jesteśmy jak gwiazdy.
Tak blisko a tak daleko.
(Dop aut. Starałam się, ok? XD)
Porównianie ludzi do kosmosu było jak najbardziej trafne.
Śpiewał dalej pokazując to, jak naprawdę jest. Nie czarował o szczęściu czy miłości. Przedstawił realizm. Naprawdę żaden człowiek nie znaczy wiele, a nasze życia to tylko małe ułamiki sekundy w porównaniu z tymi wszystkimi latami.Od początku wiedziałem, że Tristan stworzy coś takiego. Był naprawdę mądry i zdolny. Dałby radę wznieść się na wyżyny i tego właśnie mu życzyłem.
Triatan Pov.
Koniec piosenki spotkał się z owacjami Jorge'a.
- Przeszedłeś samego siebie.- oznajmił z lekkim, czułym uśmiechem.
- Dzięki.- zaśmiałem się.
- Jeśli się zgodzisz to możemy wydać to jako twój pierwszy singiel.- zaproponował.
- Chyba nie jest aż tak złe jak myślałem, że będzie więc czemu by nie.- odpowiedziałem. Pierwszy raz w życiu byłem z siebie dumny. Raz mi się coś udało.
- W takim razie nagramy to, ale przed premierą wystąpisz przed niezwykłą publicznością, którą już ci załatwiłem.- puścił do mnie oczko._____________________________________________
No i jest^^
Dziękuję za wszystki odczyty, głosy i komemtarze.
Boziu ile wy macie teorii xD
Pozdrawiam ❤️
CZYTASZ
Chłopak z gitarą |YAOI|
RomanceTony to utalentowany gitarzysta jednego z najsłynniejszych zespołów świata. Gwiazda każdej sceny. Tristan natomiast jest zwykłym chłopakiem. Szarą twarzą w szarym tłumie. Co połączy tę dwójkę? To opowiadanie jest yaoi (boy x boy) nie lubisz nie czyt...