26

11.2K 836 211
                                    

Tristan Pov

Przeszedłem wzdłóż samolotu i usiadłem na jednym z granatowych foteli. Tuż za Tony'm i jego chłopakiem. Starałem się jak najmniej udzielać w rozmowach. Mimo, że spędziliśmy ze sobą sporo czasu, byłem im zupełnie obcy. Nie byłem już tam jako Tristan Gray, ale nieznajomy pianista. Nie mogłem pokazać im swojej twarzy. Bałem się tego jak zareagowałby Tony. Nie chciałem rozdrapywać starych ran. Wolałem aby został szczęśliwy wraz z Justinem, niż abym znów zniszczył mu życie. W końcu z gazet wynikało, że byli naprawdę szczęśliwą parą. Chociaż czy mogłem w to wierzyć?
Nie raz przyłapałem reporterów na kłamstwach i oszustwach. A szkoda, bo szczere relacje wydarzeń byłyby naprawdę czymś wartym uwagi.

Wtedy do samolotu wkroczył Jorge rozmawiający ze Panem Stevenem. Wyglądali na naprwadę pochłoniętch rozmową.
Podeszli do mnie, a ja wstałem i uścisnąłem dłoń mężczyzny. On natomiast zbliżył twarz do mojego ucha i szepnął powoli:
- Witam ponownie. Tylko znowu niczego nie zepsuj.- moje serce niemal stanęło.
'Co? On wie? Skąd?' Pomyślałem przerażony.
- Musiałem mu powiedzieć w ramach umowy. Mamy kupione jego milczenie.- oznajmił Jorge, gdy pan Steven odszedł. Odetchnąłem, jednak dalej byłem pełen obaw.
Gdy samolot wystartował, nałożyłem słuchawki i włączyłem swoją ulubioną playlistę. Zapowiadał się długi lot, a pogoda wcale go nie ułatwiała.

Tak więc następnego dnia około 9 dotarliśmy do Nowego Jorku gdzie czekał na nas luksusowy hotel. Tym razem miałem osobny pokój z ogromem przestrzeni. Nie wiedziałem, po co mi aż tyle miejsca.
Przy wejściu znajdowała się półka na buty i elegancki, staromodny wieszak niczym z filmów o szlachcie. Gdy wszedłem w głąb zaczęło mi się jeszcze bardziej podobać.
Przed szklaną ścianą dzielącą mnie od wielkiego miasta stał piękny, czarny fortepian. To było chyba w tym wszystkim najlepsze. Parę metrów z tamtąd znajdowała się sypialnia. Była luksusowa i ekstrawagancka. Wielkie,wysokie łóżko zasłonięte kotarami zdobionymi haftami. Obok pożądna szafka nocna ze stojącą na niej lampką z pięknym złotym abażurem.
Z tamtąd drzwi prowadziły do garderoby. Ja nawet nie spakowałem tylu ubrań, aby zapełnić choć ćwierć szuflad, półek i wieszaków. Po prawej stronie było wejście do równie oszklonej co salon i sypialnia łazienki. Z wanny można było zobaczyć Nowy Jork w całej swojej okazałości. W duchu dziękowałem przyciemnianym szybom, że Nowy Jork nie musiał oglądać mnie w całej swojej okazałości jak to wcześniej określiłem.

Gdy rozpakowałem już wszystkie manatki, których wbrew pozorom wcale nie było tak dużo, po pokoju rozległ się głośny dźwięk. Mój brzuch domagał się jedzenia. Nie jadłem nic od zakończenia występu w klubie Jorge'a, więc zacząłem już trawić samego siebie.
Z tego co zrozumiałem z rozpiski o godzinie 9.30 nadal trwało śniadanie. Nie pozostało mi nic innego jak zejść do stołówki na posiłek.
Profilaktyczne założyłem swoją maskę i wyszedłem zamykając za sobą drzwi hotelową kartą.
Mój pokój znajdował się dość blisko windy, więc nie zajęło mi to dużo czasu. Jakiś czas po naciśnięciu guzika maszyna przyjechała do mnie. Gdy metalowe drzwi rozsunęły się, zobaczyłem cały zespół The Bloody Roses w... strojach kąpielowych?
'Niech mnie ktoś zabije, proszę.'- pomyślałem. Tak... ja i moje usrane szczęście.
- O Hej umm.. Będę ci mówić Black ok?- oznajmiła Betty ze śmiechem.
- Cześć.- przywitałem się cicho i wszedłem do windy.
- Jedziemy na basen. Wpadniesz?- zapytał Zack, a John zmierzył mnie tym obrzydliwym spojrzeniem.
- Nie, dzięki ja pójdę coś zjeść bo..- i wtedy udzielił sie mój brzuch. Wstyd.
- Rozumiem, rozumiem.- zaśmiał się Zack.
- A ty co taki zamyślony?- zwrócił się do Tony'ego i szturchnął go w ramie.
Brunet wyglądał na nieco przygnębionego.
- A ja? Wydaje ci się.- mruknął w odpowiedzi. Wtedy drzwi się otworzyły, a mój ex wyszedł.
- Musisz mu wybaczyć. Ma za sobą trudny okres.- powiedział perkusista.
- Ahh... rozumiem.- westchnąłem.Czy to.. moja wina?
Wtedy też zrozumiałem, że powinienem był wysiąść na tym samym piętrze co Tony, a zamiast tego, wjechałem na samą górę na basen...
Westchnąłem cierpiętniczo i ponownie kliknąłem na klawisz z napisem '4'. Liczyłem na to, że szybko zjadę na dół jednak wtedy do windy wsiadło 6 dodatkowych osób. Najlepsze było to, że każdy z innego piętra, które znajdowało się przed 4 pięrem więc byłem ostatni w kolejce. Jak zwykle. Plus przy na co 3 piętrze ktoś zamawiał windę. Myślałem, że trafi mnie szlag. Gdy w windzie na 10 dalej były 4 osoby uznałem, że już szybciej będzie schodami. I o ironio... bardziej nie mogłem się pomylić. Zdecydowanie powinienem popracować nad swoją kondycją. Dotarłwszy do stołówki ledwo żyłem.

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz