22

11.9K 840 165
                                    

Tony Pov.

Po rozstaniu z Tristanem wszystko zaczęło się walić. Wpadłem w totalnego dołka. Szczególnie artystycznego. Wena odmawiała mi posłuszeństwa. Nie byłem w stanie napisać żadnego tekstu, który miałby choć odrobinę sensu. A mówią, że smutni artyści pracują wydajniej...

Steve chodził szczególnie zdenerwowany. Zawsze patrzył się na mnie tym swoim wzrokiem 'A nie mówiłem?'.

W wywiadach próbowałem chronić Tristana przed narastającymi plotkami, które wydawały się nie mieć końca.

Tristan Pov.

Gdy wróciłem do domu, rzuciłem aię na łóżko z głośnym westchnieniem. Byłem wykończony.
Wtedy przypomniał mi się elegancki mężczyzna. Wyciągnąłem z torby jego wizytówkę.
Widniały na niej napisy: 'Pianista, Menager Jorge Stevens' oraz numer telefonu.
Dobrze byłoby, abym przyjął jego propozycję. Ale czy sława była tym czego naprawdę pragnąłem? Nigdy nie chciałem uwagi. Bałem się ludzi i tego, co o mnie pomyślą. Zawsze starałem się trzymać z tyłu. Chować się w cieniu. Chciałem skończyć jako totalnie przeciętny chłopak.
Nie uważałem też, aby moje zdolności były jakieś nadwyraz wybitne. Umiałem grać, owszem. Lecz co z tego, gdy przede mną mieliby stanąć naprawdę uzdolnieni ludzie? Osoby, które naprawdę miały zostać wielkimi sławami. Tacy muzycy przygotowują się do występów całe życie.. A ja? Niecałe 4 lata...
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Mama wróciła do domu.
- Hej!- krzyknąłem i poszedłem do wejścia.
- Cześć...-westchnęła smutno a ja wziąłem od niej siatki z zakupami i zaniosłem do kuchni.
- Coś się stało?- zapytałem.
- Wyrzucili mnie z pracy. Zamykają zakład.-oznajmiła po chwili zawachania. Zakryła twarz dłońmi i głośno westchnęła. Odebrano nam główne źródło dochodów. Poważnie ważyło to na naszym życiu.
- Poszukam nowej pracy.- oznajmiła uśmiechając się. Starała się podtrzymać mnie na duchu, jednak wiedziałem, że nie łatwo jest znaleźć nową pracę w tak krótkim czasie.
- Zrobić ci obiad?- zapytałem po chwili zmieniając temat.
- Nie, odpocznij trochę. Ty też chyba dopiero wróciłeś.- powiedziała. Z doświadczenia wiedziałem, że zawsze nawet gdybym Bóg wie jak nalegał, i tak by się nie zgodziła.
Poszedłem więc do pokoju i wyciągnąłem telefon. To nie mogło tak dłużej wyglądać...
Wstukałem na urządzeniu numer z wizytówki i zadzwoniłem. Po trzech sygnałach usłyszałem łagodny głos mówiący:
- Halo?
- Dzień dobry, mam przyjemność rozmawiać z panem Jorge'm Stevens'em?
- Tak, a kto mówi?- zapytał mężczyzna.
- Tristan Gray. Dał mi pan dzisiaj na rynku swoją wizytówkę...Pamięta pan?- powiedziałem niepewnie.
- Jasne, że pamiętam! Takiej gry się nie zapomina.- oznajmił.- A więc chciałbyś przyjąć moją ofertę?
- Chciałbym poznać więcej szczegółów...
- A tak, jasne. Moglibyśmy się spotkać jutro w kawiarni 'Angel's tears'?- miał na myśli elegancką kawiarnię, w której ceny były niemal kosmiczne. Jako, że wcale nie musiałem niczego kupować pozostało mi jedno:
- Dobrze, o której panu pasuje?- zgodziłem się.
- Jakoś przed 18. Będę czekał przy stoliku w rogu.- oznajmił.
- Dobrze, dziękuję.
- Raczej ja powinienem dziękować. Do zobaczenia.- rozłączył się zostawiając mnie sam na sam ze swoimi myślami.
Jedno było pewne - nie było mowy o rozstaniu z maską. Wiedziałem, że niedałbym rady wyjść na scenę jako po prostu ja. Bo czym takim miałbym przyciągnąć publikę? Przecież nie grałem jakoś wybitnie... racja?
Pan Stevens zauważył w mojej grze coś więcej niż tylko amatroskie brzdąkanie, ja natomiast nie widziałem w tym nic niezwykłego. Nie mogłem zrozumieć tego mężczyzny. Bo kto normalny podchodzi do byle grajka z ulicy i proponuje współpracę? Podziwiałam tą właśnie śmiałość, której ten człowiek miał bardzo dużo. Ja bałbym się jakiejkowiek interakcji z nieznajomym.

Time Skip.

Następnego dnia wracałem do domu dość późno. Romeo wyciągnął mnie na swój mecz siatkówki, który musiałem obejrzeć w całości.
- Skoczymy do Mc'a?- zaproponował.
- Dziś jestem zajęty, może jutro?
- Spoko, ale... czym takim jesteś zajęty?- zapytał latynos robiąc dwuznaczną minę.- Randka? Czyżby serduszko się zagoiło?
- Weź ty zgiń...- zaśmiałem się.- Jakiś koleś uznał, że zrobi ze mnie gwiazdę fortepianu.
- Nie, nie wierzę.- wybuchł rozbawiony.- I co? Wyjdziesz na scenę? Nie gadaj... A pamiętasz jak w pierw-
- Jeszcze jedno słowo a wypruję ci gardło i nic już nigdy nie powiesz.- oznajmiłem. Taa.. historia o tym jak to zwymiotowałem na scenie nigdy mu się nie znudziła, a każda okazja, aby o niej opowiedziać była dobra.
- Ooo jaki groźny.- burknął ze śmiechem brunet.
- A żebyś wiedział!- powiedziałem.
Chwilę później zmuszeni byliśmy się rozejść.

W domu przebrałem się w bardziej eleganckie ciuchy, jednak bez przesady. Ubrałem czarne garniturowe, lekko obcisłe spodnie, białą koszulę z długim rękawem podwiniętym do łokci a do tego czarne, wąskie szelki, które dodawały uroku całemu outfit'owi.

Pan Jorge jak obiecał czekał na mnie w kawiarni.
- Dzień dobry.- przywitałem się, na co mężczyzna podniósł wzrok z menu.
- Cześć, nie mów mi tak formalnie. Nie jestem aż tak stary. Mam tylko 23 lata.- zaśmiał się.
- A..y jasne..- wydukałem speszony.
- W ogóle to nie przedstawiałem się osobiście. Jorge Stevens.- podał mi rękę.
- Tristan Gray.- uścisnąłem ją, po czym usiedliśmy.
- Chcesz coś?- zapytał wskazując na menu.
- A- nie. - powiedziałem, bo jak wcześniej wspominałem ceny były wręcz kosmiczne, a ja tak się składa miałem problemy finansowe.
- Ja cię tu zaprosiłem, ja stawiam.- uśmiechnął się przyjaźnie i podsunął mi kartę. Otworzyłem ją niepewnie i wybrałem jedne z tańszych wypieków.
Po pewnym czasie zauważyłem jak Jorge wpatrywał się w moją twarz.
- Coś.. nie tak?- zapytałem nie pewnie.
- Yy.. co? A no nie, nic. Tylko tak zastanawiam się... po co ci ta maska? Przecież bardzo dobrze wyglądasz.- powiedział, a moje policzki pokryły się rumieńcem.
- Nie lubię jak ludzie się na mnie patrzą więc... staram się udawać kogoś innego.- westchnąłem patrząc się nerwowo na swoje dłonie.
- Trema.- powiedział upijając łyk cherbaty.
- Możliwe.- zaśmiałem się cicho.
- Może przejdźmy do konkretów.- oznajmił prostując się na krześle.- Chciałbym pomóc ci rozwinąć karierę pianistyczną.
- Ale.. czemu akurat mnie? Przecież nie bardzo trzymam się taktów, zdarzy mi się zafałszować...
- Zafałszować każdemu się zdarza a, że nie zawsze trzymasz się taktów wynika tylko z twojej inicjatywy. Stworzyłeś własny styl gry, którym możesz zdziałać cuda. Zmienić oblicze fortepianu. Nie grasz tak sztywno wiernie odtwarzając coś, co już dawno jest oklepane. Ty tworzysz coś nowego, świerzego.- mówił a ja zaniemówiłem z wrażenia. Naprawdę ludzie tak to widzieli?
- Zostałbym twoim menagerem. Sam nie mogę startować w konkursach to postaram się pomóc komuś innemu.-uśmiechnął się.
- A.. czemu ty nie możesz grać?- zapytałem z ciekawości.
- Kiedyś miałem wypadek i od tego czasu moje palce tak bardzo się trzęsą, że już nie daję rady grać czysto.- oznajmił smutno.
- Oh.. przykro mi...
- Nie no co ty. Nie martw się. Teraz walczymy z ciebię. Przygotowałem umowę. Jest dość czytelna, więc łatwo ją zrozumiesz. Nie zobowiązuje cie na jakiś okres czasu. Możesz zrezygnować kiedy chcesz. Będę chciał tylko części twoich zysków. Wiesz.. za coś trzeba żyć.-zaśmiał się.
- Nie no jasne. Ani myślę że kazałbym ci to robic za darmo.- powiedziałem rozbawiony.
- I jeszcze jedna kwestia... Co zrobimy z twoją tremą?-zapytał.
- Mógłbym dalej występować w masce? Wiesz.. pod pseudonimem artystycznym...
- Mogę to załatwić. Przeczytaj tą umowę i zadzwoń.

_____________________________________________
Spóźniony ale jest xD Taki trochę organizacyjny rozdział. Od następnego akcja będzie bardziej dynamiczna

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz