Tony Pov.
Zgodnie z radą Steve'a, chyba po raz pierwszy. Udałem się do pokoju Justin'a, aby z nim pogadać. Szczerze mówiąc było mi strasznie głupio za to co powiedziałem. Nie miałem pojęcia, że on naprawdę coś do mnie czuł. Musiałem złamać mu serce. Słyszeć takie słowa od osoby na której mu zależało... Zachowałem się jak totalny dupek. Kretyn.
Chętnie pozwoliłbym jego ojcu, aby mnie zabił. Tyle, że pociągnęłoby to za sobą serie niechcianych skutków. W tym najpropodobniej śmierć Tristana, a to ostatnie czego chciałem. Obiecywałem mu bezpieczeństwo i spokojne, dostatnie życie i chciałem, aby tak też było. Musiałem wreszcie stać się mężczyzną, którego potrzebował Tristan.Zapukałem do pokoju Justin'a jednak nie usłyszałem żadnego odzewu. Spróbowałem jeszcze raz i jeszcze, a potem jeszcze kilka. W końcu drzwi otworzyły się gwałtownie, a z progu wychylił się blondyn spoglądający na mnie z wyrzutem.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz?- westchnął zrezygnowany.
- Przepraszam.- oznajmiłem i spuściłem głowę.
- W dupe sobie wsadź te przeprosiny.- warknął, a jego głos zaczął się łamać.
- Ale przecież to miało być na niby. Nikt ci nie powiedział?- zapytałem w końcu. W oczach chłopaka widać było furię, która pokryta była szklaną witryną łez.
- Wiem!- krzyknął na co zrobiłem krok do tyłu.- Po prostu... myślałem, że naprawdę ci się spodobałem.- wypłakał. Wariowały w nim emocje wzajemnie się mieszając.- Że wreszcie ktoś pokochał mnie nie tylko za moje ciało. Mówiłeś te wszystkie miłe rzeczy. Czułem się po prostu doceniony. Kurwa, raz w życiu!- wykrzyczał dławiąc się łzami. Zakrył usta i upadł na kolana starając się szlochać jak najciszej.
- Ej. Przepraszam. Było miło, ale moje serce należy do innego.- pogłaskałem go po plecach.
- Do jakiegoś ramdoma, z którym dopiero się poznałeś? Serio? Nawet on był lepszy ode mnie?- zapytał zdruzgotany.
- To bardziej skomplikowana relacja niż myślisz. - westchnąłem.
- No tak.. Przecież myślenie wychodzi mi cholernie słabo.- zaśmiał się z wyrzutem.- W końcu jestem tylko ładną buźką. Idealną do reklamy i seksu.
- Przestań.- mruknąłem pocieszająco.
- Nie. To ty miałeś przestać, gdy miałeś na to okazję. Już koniec!- powiedział oburzony przecierając twarz dłonią.
- Obiecaj mi przynajmniej jedno.- poprosiłem, a on spojrzał na mnie pytająco.- Nie skrzywdzisz tego pianisty. On nie miał z tym nic wspólnego. - oznajmiłem tonem nie przyjmującym odmowy. Prowadziłem najważniejsze negocjacje jakie kiedykolwiek miałem okazję prowadzić. Dotyczyły one ludzkiego życia.
- Dobra. Ale dla ciebie nie będzie litości.- powiedział zimno i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Tuż po tym usłyszałem płacz.
- Trzymaj się.-mruknąłem z nadzieją, że mnie usłyszał.Tristan Pov.
Chodziłem po pokoju cały zestresowany. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Moje dłonie były zimne, wręcz lodowate i cholernie się trzęsły. Sam czułem jakby zbierało mi się na wymioty. Mój oddech wyraźnie przyspieszył. Serce waliło mi w piersi jakby domagało się, abym je wypuścił.
Nie wiedziałem nic. Zupełnie.
Bałem się jak nigdy. Tony cały wystraszony przyprowadził mnie do pokoju bęłkocząc bez sensu. Jakby słowa pożegnania. Tylko... czemu?
Jaki to wszystko miało sens?
Nagle po pokoju rozległo się pukanie. Ostrożnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Bałem się.
Chwyciłem za klamkę i powoli ją nacisnąłem. Pociągnąłem drzwi w swoją stronę. Za nim zobaczyłem twarz osoby, która domagała się wodzenia ze mną, minęła chyba wieczność.
Wreszcie moim oczom ukazał się Tony. Westchnąłem z ulgą i rzuciłem się brunetowi na szyję.
- Cholera. Nie strasz mnie tak więcej.- powiedziałem cicho wtulając się w niego.
- Już. Spokojnie.- odwzajemnił czule uścisk jedną ręką gładząc moje włosy.
- Co się stało?- zapytałem w końcu.
- Już nie ważne. Możesz być spokojny.- uśmiechnął się do mnie z nutą smutku w oczach.
- Na pewno? Nie chcesz mi o tym powiedzieć?- zapytałem i ująłem jego twarz w dłonie.
- Tak będzie lepiej.- zapewnił i złapał mnie za rękę.- Coś ty taki lodowaty?
- Bałem się o ciebie!- oznajmiłem udając oburzonego.
- Bać to ty się będziesz przed dzisiejszym koncertem.- zaśmiał się i wziął mnie na ręce.
- Ej! Puść mnie! Zaraz się połamiesz! Mówię ci!- krzyczałem rozbawiony machając nogami.
- Oj tam, oj tam. Przebieraj się i idziemy na śniadanie.- oznajmił i zaniósł mnie do garderoby.
- A ty tylko o jedzeniu...- mruknąłem.
- Co? Niby od kiedy? - zapytał ze śmiechem.- I w ogóle to kto to mówi?
- No... ja?
- Dobra, dobra. Ja i tak wiem, że to ty jesteś ten wiecznie głodny. - prychnął rozbawiony.
- Wcale nie! A przynajmniej nie zawsze.- burknąłem.Time skip
~Czas bliżej nieokreślony~Nadeszła godzina koncertu. Jak wcześniej wspomniał Tony, bałem się. Te same objawy co wcześniej tylko jeszcze gorzej. Miałem być support'em dla samych The Bloody Roses. No cholera... Stały tam setki tysięcy ludzi. Czekali na prawdziwych muzyków... Nie na mnie.
Każdy próbowal mnie uspokoić. Łącznie z Tony'm. Nikomu jednak się to nie udało.
Gdy usłyszałem pierwsze piski na widowni pobiegłem do łazienki i zwróciłem cały obiad. Pochyliłem się i z tego wszystkiego po prostu zacząłem płakać. Byłem bezsilny. Czułem, że nie dam rady wyjść na scenę.
- Tristan? Jesteś tu?- usłyszałem Jorge'a.
- Nie wystąpię. Nie dam rady.- krzyknąłem z kabiny.
- Otwórz, to pogadamy.- powiedział, a ja szybko uczyniłem jak prosił. W końcu ten występ nie miał świadczyć tylko o mnie, ale i o nim.
- Boję się.- oznajmiłem prosto z mostu.
- Wiem. Każdy by się bał. A to zwykła trema. Nic więcej.- uspokajał mnie. - Czego się boisz?
- Że nikomu się to nie spodoba i obsmarują mnie na wyszystkich mediach społecznościowych. Jeśli oczywiście nie wygwiżdżą odrazu. Potem każdy będzie mówił jaka to katastrofa.- powiedziałem na jednym wdechu bawiąc się palcami.
- Właśnie dlatego masz maskę. Nie jesteś Tristan'em tylko wampirem. Istotą potężną, która swoim brzmieniem zniewala ludzi. Powstałeś z mroku ulicy.- złapał mnie za ramiona. Miał rację. Może i ja byłem kompletnym strachajdłem i idiotą, ale moje alter-ego nie. Przyzwyczajłem się do noszenia maski na tyle, że zapomniałem kim tak naprawdę był 'Tajemniczy pianista'.
- Dziękuję.- szepnąłem i przytuliłem mężczyznę, na co on odwzajemnił uścisk.
- Spoko. Zawsze możesz na mnie liczyć.- oznajmił.- A teraz leć podbijać scenę!
- Jasne!- zaśmiałem się i śmiałym krokiem ruszyłem ku wejściu na platformę, która miał podnieść się wraz ze mną i fortepianem.Tony Pov.
Gdy Tristan wychodził z łazienki był zupełnie inny. Jak wszedł tam cały chory, tak wyszedł pewny siebie i zadowolony.
Chociaż nie. To nie Tristan wyszedł z toalety.
To był ktoś zupełnie inny.
Odważny, roztaczający za sobą mrok chłopak o zadziornym uśmiechu.
W drzwiach wychodka stał Jorge opierający się o framugę.
Podszedł do mnie i z dumą w głosie oznajmił:
- Stworzyłem potwora.Tristan usiadł przy fortepiane, od razu zaczął grać. Po ogromnej hali rozległ się dźwięk delikatnej gry bruneta. Platforma, na której się znajdował już za chwilę wysunęła się do góry. Od sceny dzieliły ją około dwa metry.
Gdy już wszyscy mogli zobaczyć go w pełnej okazałości. Wysuniętego spod ziemi, zaczął śpiewać swoją piosenkę. Jego głos ani nie drgnął. Idealnie trzymał się tego co stworzył jednocześnie pozwalając zabrać się w zupełnie inne miejsce. Uzależnił wszystkich obecnych, którzy jak nigdy w ciszy i wsłuchiwali się w muzykę. Zmienił oblicze koncertu. Sprawił, że ludzie zamiast krzyczeć jak popaprańcy chcieli jakby pochłonąć jak najwięcej jego muzyki..
Przebudził się geniusz. Wiadomym, było że zapisze się on na kartach historii.Tristan Pov.
Gdy zszedłem ze sceny nie poczułem ulgi jak zwykle. Tym razem był to niedosyt. Chciałem tam zostać. Grać dla tych wszyatkich ludzi jak najdłużej. Być kimś ważnym. Idolem.
- To było idealne!- krzyknął Tony i mnie przytulił, a zaraz po nim cała ekipa łącznie z Jorge.
- Dzięki. Teraz tylko trzymam za was kciuki.- oznajmiłem i wyciągnąłem ręke tak aby każdy członek The Bloody Roses przed wyjściem na scenę mógł mi przybić piątkę.
Zespół grał jak zwykle wspaniale. Wychylałem się zza bocznej kurtyny, aby zobaczyć to z jak najbliższej odległości. Podśpiewywałem pod nosem grane piosenki, które znałem na pamięć.
Nagle na wiszącąch przy suficie instalacjach zauważyłem delikatny błysk odbijający światło reflektorów. Gdy wysiliłem wzrok zauważyłem, że ktoś tam stał. Po głębszej analizie uznałem, że miał w ręce pistolet. Mierzył nim w kierunku sceny. Na sam środek.
Rozejrzałem się po scenie, aż w końcu dostrzegłem cieniutkie, czerwone światło lasera na Tony'm. Było ono niemal niezauważalne. Strzelający nie był profesjonalnym snajperem, ale jego ręka uniesiona była pewnie prosto na gwiazdora.
Porwałem się do biegu, ale wtedy padł strzał._____________________________________________
See u soon😂
CZYTASZ
Chłopak z gitarą |YAOI|
RomanceTony to utalentowany gitarzysta jednego z najsłynniejszych zespołów świata. Gwiazda każdej sceny. Tristan natomiast jest zwykłym chłopakiem. Szarą twarzą w szarym tłumie. Co połączy tę dwójkę? To opowiadanie jest yaoi (boy x boy) nie lubisz nie czyt...